Mamuś, napiszesz mi kazanie?

Dobromiła Salik

publikacja 20.05.2015 20:30

Dziś diakoni - w sobotę już kapłani. Metropolita katowicki abp Wiktor Skworc udzieli im święceń prezbiteratu 23 maja o 10.00 w katowickiej katedrze Chrystusa Króla.

Diakon Andrzej Króliczek z mamą Mariolą, tatą Januszem i siostrą Joanną   Diakon Andrzej Króliczek z mamą Mariolą, tatą Januszem i siostrą Joanną
Archiwum rodzinne
Od niedzieli 17 maja ośmiu diakonów Śląskiego Wyższego Seminarium Duchownego przeżywa swoje ostatnie przedkapłańskie rekolekcje. Towarzyszymy im modlitwą. Myślimy nie tylko o nich - młodych chłopakach, którzy kiedyś poczuli w sercu głos nie do odparcia - ale także o ich bliskich: rodzicach, rodzeństwie, przyjaciołach, kapłanach.

Ponieważ wkrótce, już jako księża, złożą zapewne swoim mamom życzenia z okazji ich święta: Dnia Matki, oto kilka wspomnień jednej z nich, Marioli Króliczek - mamy diakona Andrzeja.

Powraca pamięcią do pewnego dnia, gdy wracała z małym Andrzejem z kościoła do domu. Był w pierwszej czy drugiej klasie podstawówki. Idą sobie i Andrzejek mówi nagle: "Mamuś, bardzo chciałbym być księdzem...". Mariola słyszy bicie własnego serca. Odpowiada: "To będziesz, Andrzejku… jeśli bardzo chcesz". I uśmiecha się do chłopca. Syn zamyśla się na chwilę i pyta, trochę zasmucony: "Tak, tak, mamusiu, ale będziesz mi pisała kazania…?". Powstrzymując śmiech, mama odpowiada: "Pewnie, Andrzejku, będę Ci pisała kazania!".

Inne wspomnienie dotyczy już późniejszego czasu. Pani Mariola opowiada: - Będąc jeszcze w liceum w Wodzisławiu Śląskim, syn brał udział w Triduum Paschalnym w Rybniku-Chwałowicach. W Wielki Czwartek został wytypowany jako jeden z 12 mężczyzn, którym kapłan obmywa stopy. Ksiądz proboszcz Teodor Suchoń, gdy podszedł do Andrzeja, obmywając mu stopy, powiedział: „A Ty będziesz księdzem”. Andrzej roześmiał się i zaoponował: "Nie. Zobaczy Ksiądz, będziemy się bawić na moim weselu". A ksiądz Teodor powtórzył raz jeszcze z uśmiechem: "Będziesz księdzem". Jego prorocze słowa spełniły się!

I na koniec anegdota pokazująca charakter Andrzeja. Mama podkreśla, że z natury jest bardzo wesołym człowiekiem. - Myślę, że można nazwać go duszą towarzystwa - ocenia. - Na jego buzi zawsze jest uśmiech i potrafi tak zażartować, że każdego do śmiechu doprowadzi. Pamiętam, jak raz przyjechaliśmy do seminarium, żeby go odwiedzić i on w pewnym momencie mówi: "Wiecie, wstałem rano, idę do łazienki i patrzę w lustro…, przecieram oczy, dalej patrzę taki zdziwiony i mówię: Boże, jakie to niesprawiedliwe, tyle piękności w jednej twarzy!".

Sprawy poważne i mniej poważne, smutki i radości. Wszystko będą odtąd przeżywali - sami i z innymi - już z innej perspektywy: bycia Chrystusowym kapłanem. Wielka sprawa. Ale jeśli tylko zaufają - będzie dobrze. W muzeum poświęconym bł. ks. Jerzemu Popiełuszce na warszawskim Żoliborzu można przeczytać takie zdania o męczenniku - patronie ich rocznika: "Dar kapłaństwa. Różne są kapłańskie drogi. Droga księdza Jerzego to być duchowym opiekunem, spowiednikiem, przewodnikiem. Być duszpasterzem. Pomimo wątłego zdrowia, braku doświadczenia. Był w ręku Boga. Odczytał Boże znaki".

Diakoni o sobie:

dk. Łukasz Wieczorek - Patron postawił nam wysoko poprzeczkę

dk. Dawid Stawski - Odkryj, co Bóg wyrył w twoim sercu

dk. Adrian Przewoźniak - Dawać Boga spragnionym Go

dk. Andrzej Króliczek - Umrzeć jako ksiądz

dk. Wojciech Waszczak - Danie słowa to męska rzecz

dk. Adam Słota - By ludzie widzieli Pana Jezusa

O diakonach również w:

Za chwilę będę księdzem

Nareszcie

Ten właśnie uczeń daje świadectwo

Szum nad nami

 

 

dk. Łukasz Wieczorek dk. Łukasz Wieczorek
Ur. 12.10.1986 r. w Chorzowie, z parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Chorzowie. Rodzice: Damian i Ilona z d. Romańczyk, rodzeństwo: 1 siostra. Hasło prymicyjne: „Poznałem, że wszystko, co czyni Bóg, na wieki będzie trwało” (Koh 3,14)
dk. Łukasz Wieczorek

Patron postawił nam wysoko poprzeczkę

Temat pracy magisterskiej:

„Znak krzyża w polskiej przestrzeni publicznej po 1989 roku”.

Jakiemu duszpasterstwu chcę się szczególnie poświęcić?

Zafascynowany postacią św. Jana Bosko i ja chciałbym szczególnie poświęcić się duszpasterstwu młodzieży (oaza, ministranci etc.)

Ulubiona książka:

„Mały Książę”.

Pasje, hobby:

Podróże. Gdy tylko nadarzy się okazja, lubię wyjechać gdzieś, by poznać nową okolicę, co za tym idzie często też nowych ludzi… albo wrócić w wypróbowane okolice, by zajrzeć do „starych znajomych” i zapytać, co u nich słychać.

Ruchy, wspólnoty…

Jak większość moich kolegów rocznikowych związany jestem z grupą ministrantów. Nigdy nie byłem członkiem Ruchu Światło–Życie. Ten ruch zacząłem odkrywać dopiero teraz małymi krokami poprzez wakacyjne rekolekcje i piątkowe spotkania grupy w parafii stażowej.

Kiedy przyszła pierwsza myśl o powołaniu?

Pierwsza myśl o wyborze kapłańskiej drogi pojawiła się dość dawno. Na wakacyjnych rekolekcjach duszpasterstwa ministrantów często posługiwałem jako animator otoczony grupą kleryków. Ich opowieści o seminarium zawsze bardzo mnie ciekawiły, ich przykład pociągał na tyle, że po każdym takim wyjeździe moja myśl o kroczeniu tą drogą się wzmacniała. Ostatecznie swoją decyzję podjąłem przed Najświętszym Sakramentem w parafialny odpust.

Kto wywarł największy wpływ duchowy przed seminarium, a kto w czasie trwania formacji seminaryjnej?

Bardzo wdzięczny jestem moim spowiednikom lat młodzieńczych – ks. Arkadiuszowi i ks. Rafałowi. To oni, wiedząc o moich planach, w konfesjonale formowali mnie tak, bym podjął właściwą, dobrowolną, świadomą decyzję. W czasie formacji seminaryjnej przy rożnych okazjach spotykałem wielu kapłanów, którzy czymś imponowali, którzy dzielili się doświadczeniem, a czasem i zganili. Każdy z nich miał wpływ na to, jaką mam wizję swojego kapłaństwa.

Co było najważniejsze w latach bycia w seminarium?

Dla mnie w latach formacji seminaryjnej najważniejszy był czas spędzony w kaplicy, na modlitwie, czas wieczornej adoracji Najświętszego Sakramentu, ale także Wspólnota, jaką tworzą wszyscy mieszkańcy budynku przy Wita Stwosza 17a. Ufam, że nawet teraz po opuszczeniu już seminaryjnych murów nadal tą wspólnotą pozostaniemy.

Refleksja o życiu wspólnotowym, o wspólnocie kapłańskiej. Czy uda się i w przyszłości spotykać, być razem, wspierać się, razem modlić?

Dobrze przeżywana i dobrze rozumiana wspólnota jest czymś pięknym. Wspólnota kapłańska to druga rodzina, w którą my wchodzimy teraz jako „najmłodsze dzieci”.  Wiem, że przyjęci będziemy  z otwartymi ramionami i otwartym sercem. Przewodząc grupom seminaryjnym często doświadczałem mocy wspólnej modlitwy. Kiedy pracujemy razem, konieczna jest także modlitwa za siebie nawzajem, ale i w intencji dzieła, jakiego się podejmujemy. Wtedy do naszej wspólnoty zapraszamy też Tego, który jest jej twórcą.

Patron Waszego rocznika, bł. Jerzy Popiełuszko - czy to osoba „żywa” w Waszym przygotowaniu do kapłaństwa?

Na początku naszej formacji seminaryjnej wygraliśmy nieformalny wyścig o szybkość beatyfikacji rocznikowego patrona z ówczesnymi diakonami.  Oni czekali na Jana Pawła II, my na ks. Jerzego. Kiedy ksiądz Popiełuszko został ogłoszony męczennikiem, nasza radość była wielka… Całym rocznikiem wybraliśmy się do Warszawy, by być blisko, by uczestniczyć we Mszy beatyfikacyjnej. Odtąd wzywaliśmy go na każdej rocznikowej modlitwie. Choć nie robiliśmy jakichś wielkich akcji, nie organizowaliśmy sympozjów na jego temat – to myślę, że każdy z nas poznał jego biografię i wie, jak wysoko w naszym kapłaństwie nasz patron postawił nam poprzeczkę. 

O co chcielibyście prosić nas - czytelników „Gościa” czy szerzej - „lud Boży”? O co mamy się dla Was modlić?

Kiedy rozpoczniemy rekolekcje przed święceniami, to na pewno o światło Ducha Świętego, o wyciszenie się po czasie przygotowań i dopinania wszystkiego na przysłowiowy ostatni guzik. Zaś po święceniach o wytrwałość ideałom, których teraz mamy wiele.

Rekolekcje przed święceniami. Czym ten czas będzie dla Was?

To czas wyjścia na pustynię. Czas refleksji, pogłębienia, umocnienia swojej relacji z Mistrzem, którego już niebawem będziemy ukazywać wiernym pod postacią chleba i wina, ale także i w codziennym życiu całym sobą.

Jesteście „dziećmi swoich czasów” - Facebook, Twitter itp. W jakim zakresie macie zamiar z tych nowoczesnych środków korzystać i czy uważacie, że pomogą Wam one w apostołowaniu, ale także we własnym wzroście duchowym? Czy nie będą też jakimś zagrożeniem?

W świecie naszpikowanym komunikatorami różnego typu i Kościół musi być w tej przestrzeni obecny. Umożliwia to szybszy kontakt z młodymi ludźmi, dla których obecność on line to coś naturalnego. Cokolwiek wrzucimy do sieci - odbija się echem… niczym słowa Chrystusa po wodach jeziora Galilejskiego. Jeśli to ma być pomocą w ewangelizacji, w byciu bliżej tych, do których chcemy trafić, to czemu nie skorzystać?

dk. Dawid Stawski dk. Dawid Stawski
Ur. 25.08.1990 r. w Siemianowicach Śl., z parafii pw. św. Antoniego z Padwy w Siemianowicach Śl. Rodzice: Mirosław i Bogusława z d. Strzałkowska, rodzeństwo: 1 siostra, 2 braci. Hasło prymicyjne: „Oby mi Bóg dał słowo odpowiednie do myśli i myślenie godne tego, co mi dano!” (Mdr 7,15)
dk. Dawid Stawski

Odkryj, co Bóg wyrył w twoim sercu

Co to jest powołanie ? Potocznie kojarzy się z powołaniem do kapłaństwa lub życia zakonnego. Takie myślenie jest jednak spłyceniem tego pojęcia. Zatem kto jest powołany? Każdy ochrzczony ma dar powołania. W ujęciu katolickim powołanie jest zatem specjalnym rodzajem współpracy z Bogiem w przestrzeni najgłębszych pragnień człowieka, które to Bóg złożył w jego sercu.

Powołanie to wezwanie człowieka do bycia szczęśliwym, do poświęcenia swojego życia i odkrycia woli Boga na tu i teraz. Najistotniejsze jest, aby uświadomić sobie, że to Bóg jest jego dawcą, a adresatem człowiek. Powołanie nie jest nakazem, tylko pewną propozycją, z której możemy skorzystać, którą możemy przyjąć i wypełnić.

Wymaga od nas intensywnej pracy, podjęcia często dużego wysiłku, wielu wyrzeczeń, lecz praca, trud i poświęcenie w efekcie prowadzą do przeżywania jeszcze większej radości. Szczęście i dobro człowieka realizuje się przede wszystkim poprzez doświadczenie miłości, rozumianej w najgłębszym znaczeniu. Tam, gdzie nie ma miłości, nie ma prawdziwego powołania.

Człowieka można porównać do samolotu, który posiada czarną skrzynkę. Odpowiednikiem czarnej skrzynki w przypadku człowieka jest jego nieśmiertelna dusza. To właśnie tam jest wyryte powołanie, które każdy człowiek posiada. Trzeba się tam dostać, a nie jest to łatwe. Żyjemy w erze hałasu. Zewsząd jesteśmy bombardowani tylko najlepszymi ofertami. Co wybrać? Trzeba zacząć od ciszy.

Jesienią ubiegłego roku przy budynku seminarium umieszczony był billboard z reklamą magazynu dla mężczyzn. Hasło reklamowe brzmiało: Znajdź swoją drogę, ale najpierw spróbuj wszystkiego. Niedorzeczność tego hasła polega na tym, że łatwo można się dyspensować z rezygnacji życiowego powołania. Czy można trwać w małżeństwie 25 lat i powiedzieć: „To była pomyłka”? Czy można być księdzem 15 lat, później odejść i powiedzieć: „To nie była moja droga”? Wybór życiowego powołania powinien być oparty przede wszystkim na modlitwie, rozeznawaniu, rozmowie z sobą samym i z innymi kompetentnymi osobami. Wielki wpływ na nasze powołanie ma również nasze doświadczenie życiowe. To, co nas spotkało. Bo Pan Bóg przemawia przez konkretne wydarzenia i osoby, które postawił na naszej drodze życiowej. To, że ktoś nie miał dziewczyny, nie znaczy, że ma zostać księdzem! To, że dziewczyna ma chłopaka, nie przekreśla tego, że ma posługiwać jako siostra zakonna. Najważniejsze jest, aby odkryć, co Bóg wyrył w twoim sercu. Reszta to już szczegóły.

Dziękuje Panu Bogu za to, że obdarzył mnie powołaniem kapłańskim. Jest to dar, ale i jednocześnie zadanie. Jak każdy przeżywam chwile słabości, ale najistotniejsze jest to, że jestem szczęśliwy. Szczęśliwy, że mogę towarzyszyć małemu dziecku przy chrzcie u progu jego drogi życiowej. Szczęśliwy, że mogę towarzyszyć rodzinie, która rozstaje się ze swoim bliskim. Czuje wtedy ogromną więź z chrześcijańską rodziną, która liczy 2 miliardy członków na całym świecie! Widzę w tym ogromne działanie Boga, które mnie napędza i motywuje do służenia Mu w drugim człowieku.

dk. Adrian Przewoźniak dk. Adrian Przewoźniak
Ur. 4.11.1990 r. w Siemianowicach Śl., z parafii pw. NMP Wspomożycielki Wiernych w Katowicach-Wełnowcu. Rodzice: Zbigniew i Aleksandra z d. Krupa rodzeństwo: 4 siostry, 3 braci. Hasło prymicyjne: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!” (1 Kor 9,16)
dk. Adrian Przewoźniak

Dawać Boga spragnionym Go

Powołanie do posługi kapłańskiej dla mnie jest wielkim darem, ale też wielkim wyzwaniem, odpowiedzialnością. Kiedy myślę o kapłaństwie, to jako pierwsza nasuwa mi się wdzięczność, że Bóg stawia mnie na takiej, a nie innej drodze. Jest we mnie wiele radości i optymizmu przed szlakiem, na który wchodzę. Służenia Bogu jako kapłan i dawania Boga ludziom, którzy są Go spragnieni.

Temat pracy magisterskiej:

„Sakramenty pozainicjacyjne w dialogu ekumenicznym katolicko-luterańskim”.

Jakiemu duszpasterstwu chciałbym się szczególnie poświęcić?

Światło z familoka.

Ulubiony święty lub „mistrz”:

Św. Józef i św. Jan Bosco.

Ulubiona książka:

„Duch Liturgii” Josepha Ratzingera (Benedykta XVI).

Pasje, hobby:

Tenis stołowy, pływanie.

Kiedy przyszła pierwsza myśl o powołaniu?

W II klasie liceum.

Kto pierwszy dowiedział się o decyzji pójścia do seminarium?

Siostra salezjanka, która uczyła mnie w liceum.

Kto wywarł największy wpływ duchowy przed seminarium, a kto w czasie trwania formacji seminaryjnej?

Ówczesny proboszcz parafii NMP Wspomożenia Wiernych w Katowicach-Wełnowcu, ks. Jan Nocoń (pochodzę z tej parafii).

Co było dla Was najważniejsze w latach bycia w seminarium?

Świadomość tego jak jesteśmy potrzebni Kościołowi w dziele głoszenia Ewangelii.

Życie wspólnotowe, wspólnota kapłańska. Czy uda Wam się i w przyszłości spotykać, być razem, wspierać się, razem modlić?

Jestem jak najbardziej za i będę - na ile możliwości pozwolą - zabiegać o spotkania na forum rocznika. Życie wspólnotowe kapłanów umacnia charyzmat kapłański.

Patron Waszego rocznika, bł. Jerzy Popiełuszko…

Wierny i oddany kapłan.

O co mamy modlić się dla Was?  

O siłę w posłudze.

Współczesne środki komunikowania się - czy pomogą w apostołowaniu? Czy nie będą zagrożeniem?

Z takich środków warto korzystać, ale nie można zapominać o tradycyjnych formach duszpasterstwa. Spotkania z człowiekiem, a nie z komputerem.

Czy jesteście gotowi być „znakiem sprzeciwu”?

Moment święceń diakonatu był pierwszym potwierdzeniem tego, że mamy być znakiem sprzeciwu.

dk. Andrzej Króliczek dk. Andrzej Króliczek
Ur. 3.12.1989 r. w Rydułtowach, z parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Radlinie-Biertułtowach. Rodzice: Janusz i Mariola z d. Musiolik, rodzeństwo: 1 siostra. Hasło prymicyjne: „Raduj się w Panu, a On spełni pragnienia twego serca. Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał” (Ps 37,4-5)
dk. Andrzej Króliczek

Umrzeć jako ksiądz

Temat pracy magisterskiej:

„Teologia Chrystusa Sługi w ujęciu ks. Franciszka Blachnickiego”.

Jakiemu duszpasterstwu chcę się szczególnie poświęcić?

Ruch Światło–Życie, dzieci, młodzież, rodziny.

Ulubiony święty lub „mistrz”:

Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki, św. Andrzej Apostoł.

Ulubiona książka:

Graham Hunter, „Barca: za kulisami najlepszej drużyny świata”

Michael White i Tom Corcoran, „Odbudowana”

Wasze pasje, hobby:

Najbardziej piłka nożna (gram w zespole LKS Dzimierz występującym w C klasie Polskiej!).

Spotkania z ludźmi.

Podróże.

Ruchy, wspólnoty…

Od 2003 r. jestem związany z Ruchem Światło–Życie (formacji oazowej zawdzięczam moje patrzenie na wiarę, Kościół i rozeznanie swojego miejsca w Kościele, gdzie chcę służyć).

Kiedy przyszła pierwsza myśl o powołaniu?

W klasie maturalnej, w czasie rekolekcji oazowych.

Kto pierwszy dowiedział się o decyzji pójścia do seminarium?

Mój przyjaciel Michał, a później rodzice i siostra. Na rekolekcjach posługiwałem jako animator grupy, a Michał był muzycznym, on złożył papiery po maturze na teologię pastoralną i do seminarium, a ja ze strachu i poczucia niegodności tylko na teologię nauczycielską; do seminarium chciałem iść na próbę dopiero za rok. Jednak po paru rozmowach z Michałem podjąłem decyzję, że nie ma na co czekać i nie trzeba się bać opinii ludzkiej, a z tą godnością - to skoro Pan Bóg naprawdę powołuje, to warto za tym głosem iść, najwyżej okaże się, że naprawdę jestem słaby i zrezygnuję albo mnie wyrzucą… Rodzicom i siostrze powiedziałem zaraz po powrocie. Mama i siostra płakały. A tata - jak prawdziwy górnik - powiedział tylko: „No dobrze”!

Kto wywarł największy wpływ duchowy przed seminarium, a kto w czasie trwania formacji seminaryjnej?

Przed seminarium byli to rodzice oraz kapłani, których spotkałem w mojej rodzinnej parafii WNMP w Radlinie-Biertułtowach, zwłaszcza opiekun oazowy ks. Dariusz Kreichs. A w czasie seminarium - moi przełożeni, zwłaszcza ks. Janusz Wilk, a z profesorów ks. Grzegorz Strzelczyk, mój proboszcz, który jest dla mnie jak ojciec - ks. Zbigniew Folcik, oraz księża, z którymi budowałem moją pierwsza wspólnotę rodzinną w św. Antonim w Rybniku.

Co było dla Was najważniejsze w latach bycia w seminarium?

Czas spędzony przy Panu Jezusie w kaplicy, nawiązywane przyjaźnie i budowane relacje z kolegami klerykami i księżmi, zdobywane doświadczenie życiowe oraz mecze piłki nożnej (oczywiście!)

Uda Wam się w przyszłości spotykać we wspólnocie kapłańskiej, być razem, wspierać się, razem modlić?

Tak, oczywiście! Już się udaje!

Bł. Jerzy Popiełuszko - czy to osoba „żywa” w przygotowaniu do kapłaństwa i teraz, tuż przed święceniami?

Ks. Popiełuszko został moim patronem dopiero pod koniec IV roku w seminarium, kiedy to dołączyłem do kolegów mojego obecnego rocznika, bo wcześniej byłem rok wyżej na roczniku św. Brata Alberta. Wiem, że wiele zawdzięczam wstawiennictwu obu tych świętych patronów.

O co chcielibyście prosić nas - czytelników „Gościa” czy szerzej „lud Boży”? O co mamy się modlić?

W ogóle super, że się za nas modlicie! To jest obiektywnie bardzo ważna sprawa, a prywatnie fajna jest świadomość i uczucie, że ktoś się za ciebie modli i ci towarzyszy… Nie wiem, czego Pan Bóg dla nas chce, chyba o to trzeba prosić! Ja chciałbym żebyśmy wszyscy przeżyli całe życie jako radośni przyjaciele Pana Jezusa i słudzy ludzi, a potem umarli jako księża. Taką mam prośbę i bardzo dziękuję.

Rekolekcje przed święceniami - czym ten czas będzie dla Was?

Uspokojenia się, wyciszenia, skupienia i spokojnego, niczym „niegonionego” siedzenia przy Panu Jezusie.

Jesteście „dziećmi swoich czasów” - Facebook, Twitter itp. W jakim zakresie macie zamiar z tych nowoczesnych środków korzystać i czy uważacie, że pomogą Wam one w apostołowaniu, ale także we własnym wzroście duchowym? Czy nie będą też jakimś zagrożeniem?

Zagrożeniem nie, pomocą tak! Ja na dzień dzisiejszy nie mam i nigdy nie miałem żadnego portalu społecznościowego. Mam swoją pocztę, a gdy potrzebuję szybkiego kontaktu, to często korzystam z telefonu. W apostołowaniu spalam się w spotkaniach face to face - tak widzę swoje miejsce w szeregu Apostołów! Może kiedyś rozeznam powołanie do większego zaangażowania w społeczność internetową… a na razie zostawiam to tym, którzy tak rozeznali swoją posługę i się w niej spalają (np. moja Mama!).

Wasze nadzieje, marzenia, ale też lęki, pytania. Czy jesteście gotowi być „znakiem sprzeciwu”?

Mam nadzieję, że będzie dobrze.

Marzę, żeby na moim pogrzebie powiedzieli, że to był dobry człowiek i ksiądz, taki podobny do Pana Jezusa.

Boję się, że Pan Jezus będzie się musiał za mnie wstydzić, a ludzie mogą przez jakiś mój błąd, grzech czy zaniedbanie obrazić się na Pana Boga albo na Kościół. Tego bym nie chciał.

Pytania kieruję na bieżąco do tych, którzy mogą mi pomóc.

Tak, jestem gotowy.

I kilka słów o tym, co będzie najważniejsze w Waszym życiu - o Eucharystii…

Ona jest taką podstawą w życiu. Ze wszystkiego mógłbym zrezygnować, ale nie z uczestnictwa w niej, super, że mogę już za chwilę być księdzem!!!

dk. Wojciech Waszczak dk. Wojciech Waszczak
Ur. 26.11.1990 r. w Rudzie Śl., z parafii pw. Bożego Narodzenia w Rudzie Śl.-Halembie. Rodzice: Marian i Elżbieta z d. Kalandyk, rodzeństwo: 2 siostry i 1 brat. Hasło prymicyjne: „Szukałem Pana, a On mnie wysłuchał i uwolnił od wszelkiej trwogi” (Ps 34,5)
dk. Wojciech Waszczak

Danie słowa to męska rzecz

Pierwsza myśl o powołaniu zrodziła się we mnie w drugiej klasie szkoły podstawowej. Wiadomo, że to było raczej marzenie, które jednak dojrzewało we mnie długo, aż przerodziło się w pragnienie pójścia za głosem Boga. Decyzję o wstąpieniu do seminarium podjąłem dosyć wcześnie, bo po zakończeniu szkoły gimnazjalnej. Dlatego też zdecydowałem się na liceum, bo trwało tylko 3 lata! Oczywiście, mogło się jeszcze wszystko zmienić, ale Pan Bóg tak działał i działa nadal, że to pragnienie zostania księdzem towarzyszyło i towarzyszy mi cały czas. Być powołanym to być szczęśliwym i pewnym tego, że to, co się wybrało, jest jedynym możliwym wyborem. A kroczenie za powołaniem to nic innego jak danie słowa, obietnicy wytrwania w powołaniu aż do końca, złożonej Bogu. Danie słowa to męska rzecz! Wymaga zdecydowania, ale i podjęcia konsekwencji decyzji. Dać słowo to nie tylko dać obietnicę, ale całkowicie powierzyć się Temu, Komu to słowo się dało, czyli samemu Bogu.
Posługa w grupie ministrantów odegrała znaczącą rolę w rozeznawaniu powołania. Będąc ministrantem, również pełni się służbę, która często jest związana z rezygnacją ze swoich planów. Gdy była słoneczna pogoda, to zazwyczaj koledzy proponowali popołudniami grę w piłkę nożną. Nie zawsze było tak, że mogłem pójść zagrać, bo miałem w tym dniu wyznaczoną służbę na Mszy św. Najpiękniejsze jest to, że nigdy nie spotkałem się z niezrozumieniem. Jak się coś naprawdę kocha, to jest się w stanie zrezygnować z wielu rzeczy. Będąc ministrantem, mogłem się z bliska przyglądać pracy kapłanów i zawsze wiązało się to z fascynacją, podziwem i zainteresowaniem, z myślą, że też bym tak chciał. Będąc animatorem, mogłem uczyć się brania odpowiedzialności za tę grupę poprzez organizowanie spotkań formacyjnych, zbiórek, różnego typu wyjazdów rekolekcyjnych czy rekreacyjnych. Myślę, że ten czas niemalże dziesięciu lat spędzonych w grupie ministrantów był potrzebny i pozwolił mi ostatecznie dojrzeć do podjęcia decyzji o wstąpieniu do seminarium.
 

dk. Adam Słota dk. Adam Słota
Ur. 12.07.1988 r. w Świętochłowicach, z parafii pw. MB Różańcowej w Chropaczowie. Rodzice: Jerzy i Sylwia z d. Wocławek, rodzeństwo: 1 siostra. Hasło prymicyjne: „Ty jesteś moim Bogiem, będę Ci dziękował! Ty jesteś moim Bogiem, będę Cię wysławiał!” (Ps 118,28)
 dk. Adam Słota

By ludzie widzieli Pana Jezusa

Temat pracy magisterskiej:

„Relacja wiary i rozumu w Kazaniach Uniwersyteckich bł. Johna Henry’ego Newmana”.

Jakiemu duszpasterstwu chcę się szczególnie poświęcić?

Szczególnie interesuje mnie duszpasterstwo ministrantów, a także praca z osobami głuchoniemymi, ale otwarty jestem na każde zadanie, jakie Pan mi powierzy.

Ulubiony święty lub „mistrz”:

Bł. John Henry Newman i sługa Boży Pius XII.

Ulubiona książka:

Trudno określić, lubię różne, o ile mnie wciągają. Ffascynuje mnie szczególnie wśród nich Pismo Święte, a także „Władca Pierścieni”, książki z serii „Gwiezdnych Wojen”, lubię także ciekawe opowiadania.

Pasje, hobby:

Bardzo interesuje mnie elektronika, konstruowanie urządzeń elektronicznych, obsługa komputera i nowoczesne rozwiązania technologiczne.

Związki z ruchami, wspólnotami...

Od drugiej klasy szkoły podstawowej byłem ministrantem. Już jako dziecko mówiłem rodzicom, że będę księdzem. Ale wiadomo, dzieci mówią dużo, gdzieś po drodze ucichła ta myśl, a tak naprawdę – powróciła w trzeciej klasie technikum elektronicznego. Decyzję o pójściu do seminarium znali moi koledzy wcześniej od rodziców, bo im było najtrudniej to powiedzieć. Ale nadeszły dni przed maturą, kiedy miałem się określić, co chcę robić dalej, i to mama dowiedziała się pierwsza. Potem, wracając z pielgrzymki do Piekar, powiedziałem tacie.

W moim życiu spotkałem wielu dobrych księży, którzy bardzo wywołali we mnie pozytywny obraz kapłaństwa, szczególnie pamiętam radość i pokój mojego poprzednika za każdym razem, kiedy przyjeżdżał na wolne. Z radością patrzyłem na jego radość z kroczenia drogą kapłańską.

W czasie formacji w seminarium bardzo dużo się wydarzyło, wiele się też we mnie zmieniło, szczególnie w podejściu do różnych sytuacji, w podejmowaniu decyzji, w poznawaniu siebie. Pan Bóg pokazywał mi stopniowo, jakim jestem człowiekiem, co jeszcze jest do zmiany. Poznałem we wspólnocie seminaryjnej wielu wspaniałych ludzi, z którymi zawarłem bliższe znajomości czy nawet przyjaźnie, którzy pokazali mi w moim życiu wartość wspólnoty, otwarcie się na drugiego człowieka. Wiele spraw w tym temacie Pan Bóg oczyścił, pozwolił mi poznać prawdę, w które relacje nie warto inwestować, i co muszę w sobie przepracować. Dzięki temu poznałem pewne fundamentalne zasady komunikacji, a także odczytywania komunikatów od drugiego człowieka.

Czas nadchodzących rekolekcji będzie czasem ważnym, pełnym skupienia i modlitwy, ale będzie to też okazja aby „spauzować” w ferworze przygotowań prymicji; czas wyciszenia i spytania się Pana Boga, „co jeszcze mam zmienić, aby lepiej Tobie służyć?”. Czas totalnej ciszy i otwarcia serca na Boże wezwanie, odkrycia swego powołania na nowo i zastanowienia się nad wielkością daru, jakim są święcenia prezbiteratu.

Osobiście dane mi było przeżywać roczny staż w parafii św. Krzysztofa w Tychach, nieco więc zaczerpnąłem i poznałem pewne zasady funkcjonowania wspólnoty kapłańskiej. Modlitwa jest tym, co scala wspólnotę, i konieczne jest, aby ona trwała we wspólnocie, szczególnie kapłanów. Pomimo licznych obowiązków tworzenie takiej wspólnoty modlitewnej jest możliwe.

Współczesne media nie pokazują Kościoła w pozytywnym świetle. Obecność w mediach typu internet jest ważnym elementem, ale jakoś nie jestem przekonany, że można skupić się na ewangelizacji w internecie. Nie ma lepszego sposobu głoszenia, jak spotkanie z drugim człowiekiem - tak jak robi to Pan Bóg. On do każdego z nas wychodzi na osobiste spotkanie i tak chce być doświadczany. Internet, Facebook, Twitter itp. mogą być dobrym narzędziem pomagającym i wspomagającym, ale nie mogą być zamiennikiem spotkania z drugim człowiekiem.

Tajemnica Eucharystii jest zadaniem dla nas na całe życie. Pragnę ją odkrywać i lepiej poznawać, ale wiem, że do końca życia jej nie zgłębię. Dlatego jedyne, czego pragnę - to wiernie i pięknie ją sprawować, aby ci, którzy na tę Eucharystię będą przychodzić, nie widzieli księdza odprawiającego intencję, ale Pana Jezusa prawdziwie obecnego w Hostii. Chcę starać się swoim sprawowaniem tej Tajemnicy wskazywać ludziom na Chrystusa.

Ja jedynie proszę o modlitwę, a Pan Bóg sam udzieli łask potrzebnych i koniecznych.