"Czemu nie u sąsiada, kolegi z ławy szkolnej, znajomego czy przypadkowego przechodnia spotkanego na ulicy, lecz właśnie w moim sercu zrodziło się powołanie do kapłaństwa? Ciągle zadaję sobie to pytanie...". 18 neoprezbiterów zechciało opowiedzieć o "pragnieniu, które trudno opisać". I o tym, że Bóg bardziej szukał ich niż oni Jego.
Ks. Marek Organista
Ur. 16.03.1992 w Rydułtowach, par. św. Jerzego w Rydułtowach. Rodzice: Mirosław, Sabina z d. Żymełka; 1 brat.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. (Łk 1,37)
Nie udawać kogoś, kim się nie jest
Rzeka, kiedy zaczyna swój „bieg”, musi mieć gdzieś swoje źródło, czyli miejsce, gdzie ma swój początek. I tak też jest z każdym powołaniem, również moim. Myślę, że to pragnienie życia w kapłaństwie rodziło się od najmłodszych lat. Po przyjęciu Pierwszej Komunii Świętej, wraz z moim o rok młodszym bratem, zapisaliśmy się do grupy ministranckiej działającej przy naszej parafii. Pamiętam nawet dokładną datę – 26 maja 2001 roku, czyli w naszym tzw. „białym tygodniu”. Wtedy nasza grupa była dość liczna. Z radością przychodziłem na wyznaczone służby, a nawet często zapisywałem się na dodatkowe. Oczywiście, to była ta pierwsza, powiedzielibyśmy ministrancka gorliwość, kiedy wszystko jest nowe, fascynujące i najlepiej, gdybyśmy nie musieli wychodzić z kościoła.
Kiedy byłem w gimnazjum, nasz ówczesny opiekun postanowi „wysłać mnie” na kurs animatorski. Kurs ten skończyłem, otrzymałem albę, pas, krzyż i… zaczęło się. Odpowiedzialność za wspólnotę, prowadzenie cosobotnich zbiórek, a przede wszystkim większe wymagania. Dzisiaj, gdy patrzę na moje lata służby przy ołtarzu jako ministrant, myślę, że to było właśnie moje źródło. De facto nigdy nie przestałem nim być. A teraz mam stanąć przy ołtarzu, ale już z tej drugiej strony. JAK WIELKI JEST BÓG!
Po maturze wstąpiłem do Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego w Katowicach. I tam ta moja przygoda z Jezusem się rozwijała, nabierała innych barw. Choć pierwsze trzy lata były dla mnie naprawdę trudne z powodu nauki na Wydziale Teologicznym, to widzę w tym wszystkim Boże działanie. Pan Bóg nigdy o mnie nie zapomniał i zawsze się o mnie upominał („wybrał to, co głupie…” – por. 1 Kor 1,27). Gdy byłem na trzecim roku, podczas jednej z medytacji, uderzyły mnie jakoś szczególnie słowa zaczerpnięte ze sceny zwiastowania Maryi: „Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,37). Podzieliłem się tym z kolegami. Pewnego dnia koledzy wydrukowali mi ten cytat i zawiesili na gazetce na furcie (miałem wtedy dyżur). I wtedy powiedziałem, że jeśli zostanę księdzem, to te słowa obiorę sobie na swoje prymicyjne hasło. I tak się stało.
Lata formacji seminaryjnej biegły. Po drodze różne wydarzenia, posługi, zaangażowanie w grupy. Myślę, że dobrą praktyką dla przygotowujących się do kapłaństwa są różnego rodzaju staże. Po czwartym roku naszej formacji odbywaliśmy we wrześniu staż duszpasterski w różnych parafiach naszej archidiecezji, gdzie naszym głównym zadaniem była praktyka w szkole. Miałem tę przyjemność być w tym czasie w parafii Świętej Rodziny w Piekarach Śląskich, gdzie zdobywałem katechetyczne szlify w gimnazjum. Jako diakoni, kończąc seminarium, odbywamy też staż z konkretnym przeznaczenie do pracy w parafii. W tym czasie posługiwałem w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego i Matki Bożej Częstochowskiej w Pszczynie. Głosiłem homilie, kazania pasyjne, opiekowałem się niektórymi grupami parafialnymi, obserwowałem przyszłe życie kapłańskie z boku. Myślę, że taki czas stażu wiele wnosi w życie kleryka przygotowującego się do przyjęcia święceń. Teorię, którą zdobywamy, możemy w końcu przełożyć na praktykę. Wtedy widzi się dopiero sens tego wszystkiego. Parafrazując słowa z Księgi Rodzaju – i tak upłynęło wiele wieczorów i poranków, 6 lat w seminarium!
Moje oczekiwania? Być dla… i być „normalnym” w tym wszystkim. Myślę, że to zachęca młodych ludzi do działania i współpracy, kiedy widzą, że ksiądz jest też normalnym człowiekiem, z którym można się spotkać, porozmawiać na różne tematy, wyjechać na wycieczki itp. Nie udawać kogoś, kim się nie jest. I być szczerym. To sobie cenię i taki chciałbym być jako ksiądz.