"Czemu nie u sąsiada, kolegi z ławy szkolnej, znajomego czy przypadkowego przechodnia spotkanego na ulicy, lecz właśnie w moim sercu zrodziło się powołanie do kapłaństwa? Ciągle zadaję sobie to pytanie...". 18 neoprezbiterów zechciało opowiedzieć o "pragnieniu, które trudno opisać". I o tym, że Bóg bardziej szukał ich niż oni Jego.
Ks. Mateusz Włosek
Ur. 18.11.1992 w Lędzinach, par. Matki Bożej Częstochowskiej w Kosztowach. Rodzice: Rafał, Beata z d. Gąsiorczyk. 1 siostra.
Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. (1J 4,16)
Być po stronie zwycięzców…
Jedziemy autostradą A4, po jakimś czasie zjeżdżamy w stronę ul. Francuskiej. Wśród budynków powoli wyłania się kopuła katedry, w końcu dojeżdżamy do celu, który jest obok. Kierowcą jest mój katecheta z klasy maturalnej. Przekraczam próg seminarium i na ręce ówczesnego wicerektora składam podanie o przyjęcie do seminarium duchownego w Katowicach.
Zanim nastąpił ten moment, było wiele pytań i wątpliwości. „Czy to jest moja droga? Czy mam być księdzem?”. Ale dużo wcześniej musiały być postawione inne pytania: „Czy Bóg jest? Jak mogę Go poznawać? Czy Bóg naprawdę chce mojego szczęścia?”. Dopiero kiedy odkryłem Boga jako kochającego Ojca, który chce mojego dobra, mogłem podjąć decyzję o wstąpieniu do seminarium. Doświadczyłem tego, że Bóg bardziej szukał mnie, niż ja Jego. Myślę, że Pan odnajdywał mnie na różnych ścieżkach mojego życia – tych, które nie zawsze prowadziły do Niego. Dlatego tak bliska jest dla mnie przypowieść o zaginionej owcy i bardzo chciałbym, aby została odczytana podczas mojej Mszy prymicyjnej.
W rozeznawaniu mojej drogi z pewnością pomogło mi świadectwo życia kapłanów, których spotkałem na mojej drodze. Szczególnie ważne było to w latach liceum. Księża, których miałem okazję poznać, pokazali mi, że kapłaństwo może być pięknym powołaniem, dającym prawdziwe szczęście. Całkowicie zgadzam się z opinią, że autentyczne życie księży jest najlepszą „akcją powołaniową”.
Po wielu latach widzę, że Pan Bóg ma duże poczucie humoru! Kiedy byłem w gimnazjum, razem z jedną z moich nauczycielek żartowaliśmy, że może kiedyś zostanę księdzem. Miałem jej wtedy powiedzieć, że jeśli tak będzie, to odwiedzę ją „po kolędzie”. Przypomniałem sobie te żarty, kiedy w tym roku podczas odwiedzin kolędowych w mojej rodzinnej parafii trafiłem właśnie do jej mieszkania.
Co mnie czeka? To jest dla mnie zagadka. Wiem, że będę kapłanem, ale nie wiem, jakie Pan Bóg wyznaczy mi ścieżki, do jakiej zostanę posłany parafii, do jakich wspólnot itd. Kiedy składałem podanie o przyjęcie do seminarium, również miałem wiele obaw, ale pamiętam, że wtedy podczas liturgii czytano fragment Ewangelii św. Jana: „Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33). Wiem, że walczę po stronie Zwycięzcy i w mojej drodze kapłańskiej nigdy nie będę sam.