Rowerzyści są już w Rumunii. Przed nimi ostatni odcinek.
Siódmy dzień dobiega końca...
Niedziela to czas refleksji nad tym, jak kształtujemy swoją wolność, jak nad nią pracujemy. Przemierzyliśmy dziś 120km ze średnią prędkością 21km/h. Przekroczyliśmy granicę, nie obyło się bez kontroli dokumentów i jesteśmy w Rumunii.Mszę św. odprawialiśmy nad stawem rybnym... Było uroczyście i pobożnie.
Po krótkich przerwach szczęśliwe dotarliśmy na nasz nocleg. Jesteśmy w Sintea Mica. Tu gości nas w ogrodzie z łazienką prawosławny kapłan - niezwykle gościnny, podobnie jak tutejsza ludność. Nocujemy zatem przy kościele prawosławnym. Ksiądz zakupił dla nas napoje i słodycze. Gospodarze przynieśli smakowite konfitury, owoce, wodę mineralną i... wędzoną słoninę. W ogóle zaraz po przekroczeniu granicy napotkaliśmy dużą serdeczność wobec nas i entuzjazm... Krajobrazy... cudne, sielanka i powrót do początków XX w.Dziś nikomu nic się nie popsuło... Ot, taka niedziela! Do jutra :-)