Ośmiu diakonów Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego przyjęło w sobotę 13 maja święcenia z rąk abp. Wiktora Skworca w katowickiej katedrze. Jak odkrywali swoje powołanie? Jaka droga przywiodła ich do seminarium? Zapraszamy do lektury.
ks. Szymon Grieger
ur. 18.06.1997 Piekary Śl.,
parafia zamieszkania: Najświętszej Maryi Panny i św. Bartłomieja, Piekary Śl.
hasło prymicyjne: "I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza" (Ez 36,26)
Na wstępie muszę powiedzieć, że historia mojego powołania jak to zwykle bywa jest wielowątkowa i przebogata w różne, zupełnie niezwykłe wydarzenia, znaki i spotkania, których niestety nie sposób opisać (wielu z nich nawet sam dokładnie nie pamiętam). Jako ministrant i oazowicz jeździłem na rekolekcje wakacyjne. Właśnie na wakacyjnej oazie po pierwszej klasie liceum usłyszałem głos: „a może seminarium?”. Ja, który zawsze twierdziłem, że chcę zostać lekarzem, nie zgodziłem się z tą myślą. Ja nie chcę iść. Ale Pan pociągał, przekonywał. Zostawiał mi w sercu pragnienia, które brzmiały: „chcę bardziej kochać, chcę być spełniony, chcę być szczęśliwy” – bo czasy liceum były dla mnie czasem różnych kryzysów. Najpierw zostawiał pragnienia a potem dawał odpowiedź (przez książki, rozmowy, spotkania, kazania): „Jeśli pójdziesz za mną, będziesz szczęśliwy, będziesz naprawdę kochał, będziesz spełniony”. Dlatego wstąpiłem. I póki co mogę powiedzieć, że co Bóg obiecał, to spełnił. A droga seminaryjna była czasem sprawdzania, jaka jest wola Boga, jaka jest moja wola. Ostatecznie wiem, że to jest moje powołanie – poświęcenie dla Boga i bycie do dyspozycji ludzi.
"I dam wam serca nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza" (Ez 36, 26) „…odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała” – to dalszy ciąg księgi Ezechiela, fragment który jest mi równie bliski jak moje hasło prymicyjne. Odkryłem ten (jak się później okazało) dość znany w liturgii fragment w wakacje przed wstąpieniem do seminarium. Wrócił on do mnie ponownie w trakcie rekolekcji przed święceniami diakonatu, zatem można powiedzieć, że jest to klamra kompozycyjna mojej formacji w seminarium. Te słowa zawierają wielką obietnicę: Bóg da mi nowe serce, On chce mnie przemieniać przez swojego Ducha i przez drogę jaką obrałem. Wiem, że wiele już zrobił, ale wiele jest jeszcze do zrobienia. Chcę przez całe moje życie wołać: „Jezu uczyń serce moje na wzór Serca Twego”.
Trudno jest wypisać wszystkie piękne momenty, które wydarzyły się w ciągu tych siedmiu lat mojego życia (rok w Brennej i sześć lat w budynku seminarium). Mam wrażenie, że nie mógłbym mieć piękniejszego życia niż to, którego zaznałem „w” i „dzięki” seminarium. Piękne są dla mnie zawsze spotkania z ludźmi. Ja angażowałem się głównie w Ruch Światło-Życie, Towarzystwo Ciemnych Typów, Duszpasterstwo Akademickie „Centrum”, dom dziecka „Stanica”. W trakcie formacji piękny był rok propedeutyczny jako taki, dzień obłóczyn (przeżywany 3 tygodnie przed wybuchem pandemii), czas stażu (na Tysiącleciu Górnym i na Dąbrówce Małej), rekolekcje w ciszy przed święceniami diakonatu. Jestem też wdzięczny za dwa wielkie wyjazdy, o których nigdy bym nawet nie zamarzył: Światowe Dni Młodzieży w Panamie i trzymiesięczny wolontariat w Izraelu – z sentymentem będę myślał o tym miejscu, dzięki któremu odkryłem na nowo siebie, nabrałem sił i rozeznałem powołanie.