Opisał w nich swoje dzieciństwo i młodość, spędzone w parafii Świętych Piotra i Pawła w Katowicach. Prezentujemy je w dniu jego pogrzebu.
Właśnie w krypcie kościoła Świętych Piotra i Pawła - zgodnie z wolą bp. Wesołego - w poniedziałek 10 września spocznie jego ciało. Wspomnienia "biskupa na walizkach" - poniżej.
Wspomnienia z życia parafialanego
Jedna z różnic między człowiekiem młodym i starszym polega na tym, że młody człowiek patrzy w przyszłość. Młodość programuje. Zdobycie matury, programuje studia, rodzaj studiów, zawód, małżeństwo, rodzinę itp. Starszy człowiek zaś patrzy wstecz, patrzy na życie, które zrealizował, czy jak je zrealizował w stosunku do zamiarów, które sobie stawiał w młodości.
Dlatego gdy proszono mnie o napisanie wspomnień z życia parafii, mogę tylko wrócić do dzieciństwa, bo zabrano mnie do wojska, gdy miałem zaledwie 17 lat. Do poboru był rocznik '26 i to, czy ktoś się urodził na początku roku, czy na końcu, nie miało znaczenia. Do wojska brano rocznik '26 i w styczniu 1943 roku zostałem powołany, mimo że kończyłem 18 lat dopiero w październiku.
Były u mnie różne etapy uczestnictwa w życiu parafialnym. Może były one związane również z uczestnictwem w życiu parafialnym mojego ojca, który bardzo żywo uczestniczył w różnych organizacjach, stowarzyszeniach, bractwach i życiu społecznym. Był organizatorem pielgrzymek do różnych sanktuariów. Były pociągi specjalne pielgrzymów do Częstochowy, do Piekar, mniejsze do Kalwarii Zebrzydowskiej.
Pielgrzymka do Piekar miała dodatkową atrakcję. Dworzec w Piekarach miał tylko dwa perony, a płot peronu z jednej strony był granicą. Za płotem chodził niemiecki strażnik graniczny. W dziecięcym wieku granica zawsze miała jakiś tajemniczy wyraz. Procesja formowała się na dworcu, czy to w Częstochowie, czy w Piekarach, i z feretronami, chorągwiami podążała do sanktuarium. Były również pielgrzymki piesze na na odpust do Panewnik, z orkiestrą, sztandarami, feretronami, które miały dużo uroku.