Pięć ofiar śmiertelnych i dwóch cudem ocalonych górników - to bilans tąpnięcia w jastrzębskiej kopalni. Przypominamy przebieg tragedii i akcji ratowniczej.
Dwaj górnicy ocaleni przez ratowników i dwaj, którzy wyszli sami, trafili z potłuczeniami i złamaniami do szpitala. Prezydent Andrzej Duda po rozmowie z nimi komentował, że są bardzo twardymi ludźmi, i że ich rodziny wydawały się bardziej przestraszone sytuacją, w jakiej byli, niż oni sami.
Tylko jedno spędzało im sen z oczu: los kolegów i ich rodzin. Żona jednego z zaginionych jest w piątym miesiącu ciąży.
Zalewisko
Jastrzębska Spółka Węglowa przeznaczyła specjalne pomieszczenie dla rodzin poszukiwanych. Także informowanie o tragedii było na najwyższym poziomie. Codziennie z dziennikarzami rozmawiał prezes ze swoim zastępcą, pokazując na mapkach i wizualizacjach, jakie są postępy akcji.
Niestety, wkrótce ratownicy znaleźli ciała dwóch górników. Odbierali już też sygnał radiowy z lamp ostatnich trzech poszukiwanych. Jednak w czwartym dniu akcji dotarli do wielkiego, podziemnego rozlewiska. Poszukiwania stanęły w miejscu.
Usuwanie wody trwało aż pięć dni. Ze względu na niebezpieczeństwo wybuchu metanu ratownicy korzystali z pomp na sprężone powietrze i nie mogli użyć siedmiokrotnie bardziej wydajnej pompy elektrycznej.