- Bardzo krzepiąco brzmią dla nas słowa mówiące o powszechności zbawienia - mówił w homilii na pielgrzymce kobiet w Piekarach abp warmiński Józef Górzyński. - Czy powszechność zbawienia znaczy, że nie ma niebezpieczeństwa potępienia? - zapytał.
Arcybiskup warmiński Józef Górzyński wygłosił homilię do uczestniczek Pielgrzymki Kobiet i Dziewcząt do Matki Bożej Piekarskiej. Pytał w niej, czy na drodze do zbawienia coś zależy od nas.
- Na pytanie: „Czy tylko nieliczni będą zbawieni?” Pan Jezus nie odpowiada ani twierdząco, ani przecząco - nie daje się wciągnąć w teoretyzowanie. Ale też nie udziela odpowiedzi wymijającej. Podejmuje ten temat w sposób jak najbardziej konkretny i skierowany bardzo osobiście do rozmówców. Jakby chciał powiedzieć każdemu osobiście, aby skupił się na tym, by sam nie zmarnował zbawienia, by dołożył starań, bo zbawienie nie dzieje się z automatu. Napomina: pamiętajcie, że nic nie pomoże zachowywanie pozorów, jeśli serce nie jest prawe, jeśli czyny nie są sprawiedliwe - wskazał.
Stwierdził, że Pan Jezus umarł za wszystkich, za każdego bez wyjątku człowieka. - Tym niemniej są tacy, którzy decydują się to zbawienie odrzucić. Są też tacy, którzy, choć przyznają się do Pana Jezusa, popełniają ciężkie nieprawości, a wtedy ich przyznawanie się do Jezusa jest próżne, czasem wręcz bluźniercze. Zbawienie nie jest czymś, co z racji dokonań Pana Jezusa nam się należy i jest nam bezwarunkowo zagwarantowane. Trzeba o nie w życiu doczesnym zawalczyć, wspinając się stromą ścieżką i przeciskając przez ciasną bramę. Nie z naszych starań ono pochodzi, ale wymaga od człowieka trudu współpracy - podkreślił.
Piekarski kaznodzieja zaznaczył, że zbawienie nie jest zarezerwowane jedynie dla przynależących do jakiegokolwiek gremium - ani z urodzenia, ani z deklaracji. - Ci, co na to liczą, mogą znaleźć się za zamkniętymi drzwiami uczty zbawienia, a ich miejsce mogą zająć inni ze wszystkich stron świata. Nie liczy się bowiem „staż przynależności” ani do starego, ani do nowego przymierza, ale uczciwość w osobistej relacji z Bogiem - powiedział.
Mówił o „przychodzących z daleka”, o których Jezus powiedział, że zajmą miejsce za stołem w królestwie Bożym. - To ci, którzy przeszli drogę nawrócenia: poznali własną słabość i zapragnęli przemiany, ratunku w Jezusie Chrystusie. W tym sensie daleką drogę „ze wschodu i zachodu, z północy i południa” może i powinien przebyć zarówno ewangeliczny faryzeusz, celnik i jawnogrzesznica, jak i każdy z nas. Bo nie ma człowieka, który nie potrzebowałby nawrócenia. Jeśli komuś wydaje się, że stanowi w tym względzie chlubny wyjątek, jest w wielkim niebezpieczeństwie. Żaden święty nie widział się doskonałym, żaden nie uzurpował sobie pierwszego miejsca. To dla nas szansa i zachęta. Te dalekie i ostatnie miejsca są bardzo dobrą pozycją wyjściową do podium zbawienia - zwrócił uwagę.
Arcybiskup Górzyński zachęcał, żeby każdy odpowiedział sobie na najważniejsze dla każdego człowieka pytanie: „Jakie powinno być moje życie, by stało się drogą zbawienia?”. - Wiemy, że odpowiedź na to pytanie ma tylko Zbawiciel. Każde spotkanie z Nim, każda modlitwa, każda Eucharystia, także i ta, w której teraz uczestniczymy, ma ten cel, bym znalazł na to pytanie właściwą odpowiedź. A Zbawiciel wskazuje na siebie: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie” - stwierdził.
Mówił o naśladowaniu Jezusa w wypełnianiu swojego powołania, które daje Pan Bóg. - Każdy, czy to kobieta czy mężczyzna, winien dociekać woli Boga dla zrozumienia tego, co powinien czynić - powiedział.
Wspomniał błogosławionego Ślązaka, ks. Jana Machę, który naśladował Pana aż do przelania krwi, czyli męczeństwa. Cytował słowa św. Augustyna o miejscu w niebie: „Są, są, bracia moi, w ogrodzie Pana nie tylko róże męczenników, ale i lilie dziewic, bluszcze małżonków, fiołki wdowieństwa. Nikt z ludzi, najmilsi, nie powinien powątpiewać o swym powołaniu. Za wszystkich bowiem cierpiał Chrystus. Słusznie o Nim napisano: »On pragnie, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy«".
Mówił o postawie miłości i służby, najlepiej widocznej w życiu Maryi i świętych. - Tak uświęcili siebie i wzięli udział w Bożym dziele zbawiania świata. Słusznie zatrzymujemy się na podziwianiu i docenianiu życia i dzieł wybitnych ludzi, zwłaszcza naszych rodaków. Pani Barbara Wachowicz, opisując życie wielu wielkich Polaków, przybliżyła nam także postaci ich matek. Synowie byli wielcy, ale to, kim byli i czego dokonali, było emanacją świata, który ich ukształtował. A twórcami tego świata były w ogromnej mierze ich matki. Świat i naród nawet nie wie, ile im zawdzięcza. Oto cichy i niedostrzegalny, ale często przemożny wpływ na dzieje świata, będący efektem zwyczajnego, ale opartego o prawdziwe wartości życia. Efekt dobrze rozpoznanego i sumiennie wypełnionego własnego powołania - wskazał.
- To, że każdy z nas ma w tym dziele swoje własne miejsce i swoje własne zadanie, to motyw i przynaglenie do osobistej relacji z Bogiem. Po to tu przybyliśmy. Z tej bowiem relacji wyprowadzamy wszystko, co w naszym chrześcijańskim życiu ważne. Tu rodzi się motywacja i dokonuje uzdolnienie łaską do właściwego działania. Tu w osobistej relacji z Bogiem odkrywamy piękno naszego istnienie i radość naszego powołania, takich, jakimi jesteśmy, czy to mężczyźni, czy kobiety - podsumował metropolita warmiński.