Boże, to dopiero wyzwanie!

O swojej reakcji na wiadomość o raku, sztuczkach podczas chemioterapii i Ekspercie od największych cudów mówi Tomasz Kabis, iluzjonista, finalista programu "Mam talent!".

Aleksandra Pietryga: Jak się czujesz? Pewnie na to pytanie odpowiadasz kilkadziesiąt razy na dzień...

Tomasz Kabis: (śmiech) Cały czas mnie o to pytają. Czuję się nieźle. Poza lekkimi mdłościami i zawirowaniami żołądkowymi po chemioterapii jest naprawdę dobrze.

Kiedy kilka dni temu zdecydowałeś się zdradzić na Facebooku, że wykryto u Ciebie nowotwór złośliwy serca, śródpiersia i opłucnej z przerzutami do wątroby, nie oczekiwałeś takiego poruszenia.

Przez długi czas zastanawiałem się, czy w ogóle napisać w internecie, co tak naprawdę mi jest. Czułem, że nie mam siły odpowiadać na hejt czy zarzuty o to, że próbuję wylansować się na swojej chorobie. Ale chciałem też zdementować pewne domysły i plotki, które już się pojawiły. Nie spodziewałem się jednak tak wielkiej fali dobra. To przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Dosłownie z całego świata napływają do mnie słowa wsparcia i otuchy. Zapewnienia o modlitwie dostaję nawet od misjonarzy z różnych zakątków Afryki.

Przeczytaj o akcji dla Tomka Kabisa: Zróbmy największą sztuczkę świata – pokonanie raka!

Jak zareagowałeś na wiadomość, że masz raka złośliwego? Kiedy zgłaszałeś się do lekarza, nie zakładałeś raczej takiej możliwości.

To zaskoczyło nawet samych lekarzy. Doktor, do którego poszedłem z powodu duszącego kaszlu z krwią i bólu w klatce piersiowej, początkowo zakładał, że to zapalenie płuc. Wystarczy antybiotyk, do łóżka i zdrowieć (śmiech). Prześwietlenie klatki piersiowej wykazało, że to coś poważniejszego. Ale dopiero na stole operacyjnym okazało się, do jakich gigantycznych rozmiarów urósł ten guz.

Taka diagnoza może wbić w ziemię.

No, tak... Był taki moment, kiedy mój świat stanął w miejscu. Trzeba było zastopować i skupić się na walce z chorobą. Ale przez cały czas mam w głowie myśl, że rak nie jest wyrokiem, a kolejnym wyzwaniem. Robimy wszystko, żeby szybko go pokonać i stanąć na nogi. Jak napisałem na Facebooku, po operacji ciągnie mnie na scenę jak jeszcze nigdy w życiu.

Odziały onkologiczne nie są ci obce. Tyle że do tej pory znałeś je od drugiej strony. Wiele razy odwiedzałeś dzieci na onkologii, robiłeś dla nich sztuczki iluzjonistyczne. Nie przerażały Cię te klimaty? Większość ludzi oddziały onkologiczne omija szerokim łukiem...

Na samym początku też bałem się tam wejść. Ale przekonałem się, że na oddziałach onkologicznych przede wszystkim się żyje i walczy. A teraz mogę powiedzieć, że dobro naprawdę wraca. Otrzymuję mnóstwo wsparcia od rodziców dzieci, które kiedyś odwiedzałem na onkologii z pokazami iluzjonistycznymi. Piszą do mnie, zapewniają o modlitwie, tłumaczą, jak w tej sytuacji poradzić sobie z takimi czy innymi trudnościami.

Po pierwszą dawkę chemii przyjechałeś do szpitala akurat w Światowym Dniu Walki z Rakiem i przy okazji zrobiłeś iluzjonistyczny pokaz dla chorych, którzy czekali na korytarzu na swoją chemię. Skąd bierzesz siłę na takie akcje? Większość ludzi, których znam, łącznie ze mną, w takiej sytuacji zamknęłaby się w ciasnych ścianach własnych kłopotów.

Zawsze działałem jakoś na przekór. Tak mnie Pan Bóg stworzył, że nie poddaję się łatwo. Dzięki pokazowi ten korytarz nie kojarzy mi się już teraz tylko z czekaniem na chemię, ale też z tym, co lubię, co mi sprawia przyjemność. Z radością ludzi, ze zdziwieniem publiczności. Choćby w tak nietypowym miejscu. Lekarze i pielęgniarki mówili potem, że nigdy dotąd nie słyszeli takich wybuchów śmiechu na korytarzu onkologicznego oddziału.

Pisaliśmy o Tomku: Ta firma ma dwóch szefów

Wiele razy w rozmowach czy wywiadach mówiłeś o Panu Bogu. Cała Polska mogła usłyszeć o tym, że jesteś wierzący, gdy stanąłeś przed jurorami podczas 6. edycji programu "Mam Talent!". Kiedy dowiedziałeś się o chorobie, nie poczułeś żalu do Boga? Nie buntowałeś się?

Nie, ani przez chwilę. Pomyślałem: "No, to kolejne wyzwanie przed nami, Panie Boże". Staram się potraktować tę sytuację jako przestrzeń, na której Bóg może coś zbudować. Co dalej będzie, to będzie. Nie wiem. Jestem ze wszystkich stron otoczony modlitwą. Mam potężne wsparcie świętych z nieba. A może Pan Bóg szykuje jakiś spektakularny cud? On wie, że lubię rozgłos, może to wykorzysta? (śmiech). Ja jestem ekspertem od iluzji, a On jest Ekspertem od największych cudów świata.

Twoi przyjaciele uruchomili zbiórkę pieniędzy na pomoc w walce o Twój powrót do zdrowia. Nazwali tę akcję "Zbiórka na największą sztuczkę świata - pokonanie raka!". Co jeszcze jest dziś potrzebne?

Na razie mogę powiedzieć, że jestem szczęściarzem i mam prawie wszystko (śmiech). Bardzo dziękuję przyjaciołom, którzy uruchomili tę zbiórkę, bo wiadomo, że kiedy musiałem zawiesić występy, straciłem chwilowo źródło dochodu. Dzięki tym pieniądzom mogę skupić się teraz na leczeniu. Kiedy wyzdrowieję, zebrane pieniądze przekażę na spełnianie marzeń chorych dzieci. A ja proszę nadal o modlitwę.


Szerzej o historii Tomka Kabisa napiszemy w 8. numerze katowickiego "Gościa Niedzielnego".

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..