Neoprezbiterzy 2018. Nowi kapłani - dla diecezji, dla Kościoła, dla każdego z nas. Jak odkrywali powołanie? Kim jest dla nich Jezus? Jakimi pragną być księżmi?
Ksiądz Dawid Gawenda
Ur. 31.07.1990 r. w Rudzie Śląskiej. Par. św. Józefa w Rudzie Śl. Hasło prymicyjne: "Nie bój się. Wypłyń na głębię" (Łk 5,10.4)
Ks. Dawid Gawenda
Ur. 31.07.1990 r. w Rudzie Śląskiej. Par. św. Józefa w Rudzie Śl. Hasło prymicyjne: "Nie bój się. Wypłyń na głębię" (Łk 5,10.4)
Od tamtego dnia wszystko się zmieniło!
Pochodzę z rodziny, w której wiara w Boga jest czymś naturalnym. Po I Komunii Świętej zostałem ministrantem. Moja wiara była bardzo tradycyjna. Kiedy przyszedł czas matury i podjęcia decyzji, co chcę dalej robić ze swoim życiem, miałem kilka planów: AWF, Wyższa Szkoła Oficerska Sił Powietrznych w Dęblinie albo budownictwo na Politechnice Śląskiej. W tamtym czasie nie myślałem o kapłaństwie. Ostatecznie rozpocząłem studia na Politechnice. Studiowałem budownictwo przez 3 lata, w tym czasie przez 2 lata pracowałem w rudzkich wodociągach. W czasie studiów przestałem być ministrantem – twierdząc, że jestem już na to „za stary”…
Był to także czas „ostudzenia” mojej relacji z Panem Bogiem. Swój czas dzieliłem między pracę, studia i kolegów z osiedla, z którymi łączyła mnie sympatia do pewnego klubu piłkarskiego (niech zostanie w tajemnicy, żeby się nikomu nie narażać…!).
Kiedyś dałem się namówić przez jednego z kolegów, by pójść do kościoła na modlitwę prowadzoną przez wspólnotę Nowej Ewangelizacji „Rafael” w mojej rodzinnej parafii. Modlitwa przebiegała w duchu charyzmatycznym, co w pierwszym kontakcie jakoś mnie zniechęciło – na tyle, że wyszedłem z Kościoła... Jakiś czas później dałem się jednak przekonać, by pójść na taką modlitwę jeszcze raz. Wtedy po raz pierwszy w życiu doświadczyłem tego, że Pan Bóg jest żywy. Że nie jest tylko elementem naszej kultury, przekazywanym z pokolenia na pokolenie, ale prawdziwą Osobą. To doświadczenie było tak mocne, że od tamtego dnia wszystko w moim życiu się zmieniło (dotychczas nie byłem bardzo grzecznym młodzieńcem…). Zacząłem żyć Bogiem. Do tego stopnia, że w przerwach w pracy na małym telefonie komórkowym przeczytałem cztery Ewangelie. To, co robiłem dotychczas – studia, praca – straciło smak. Czegoś zaczęło mi brakować. Wtedy po raz pierwszy pojawiły się w mojej głowie myśli, by za Panem Bogiem „pójść na całość” – pojawiły się myśli o kapłaństwie. Jednak bałem się, że to tylko mój wymysł. Czułem się najmniej odpowiednią do tego osobą. Myśli o seminarium jednak nie odpuszczały. Po pewnym czasie postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę. W tajemnicy przed rodzicami poprosiłem księdza proboszcza o opinię i złożyłem dokumenty w seminarium.
Myślę, że dla wszystkich było to wielkie zaskoczenie, zwłaszcza dla rodziców!
Dziś wiem, że te myśli o kapłaństwie, które przez jakiś czas mnie dręczyły, nie były wytworem mojej wyobraźni, ale drogowskazem, przez który Pan Bóg prowadził mnie do szczęścia.
Moje hasło to „Nie bój się. Wypłyń na głębię” z Ewangelii wg św. Łukasza. Jest to wezwanie, które Jezus kieruje do Piotra, zachęcając go do zaufania. To zdanie się na Jezusa w przypadku Piotra przynosi obfity połów – do tego stopnia, że sieci zaczynają się rwać.
Wierzę, że zdając się na Pana Jezusa, odrzucając strach i robiąc to, do czego wzywa mnie Bóg, mogę doświadczyć pięknych rzeczy i niesamowitych przygód w kapłańskim życiu.
Mam kilka hobby. Lubię aktywny sport: chodzę po górach, jeżdżę na motorze, zimą na nartach, lubię podróżować.
Co do tematyki kościelnej, interesuję się misjami. W trakcie formacji seminaryjnej byłem na stażu misyjnym w Zambii.