Neoprezbiterzy 2018. Nowi kapłani - dla diecezji, dla Kościoła, dla każdego z nas. Jak odkrywali powołanie? Kim jest dla nich Jezus? Jakimi pragną być księżmi?
Ksiądz Artur Sroga
Ur. 10.03.1993 r. w Tychach. Par. św. Jana Chrzciciela w Tychach. Hasło prymicyjne: "Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał" (św. Jan Chrzciciel – J 3,30)
Ks. Artur Sroga
Ur. 10.03.1993 r. w Tychach. Par. św. Jana Chrzciciela w Tychach. Hasło prymicyjne: "Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał" (św. Jan Chrzciciel – J 3,30)
Największy wpływ na moje powołanie miał schorowany ksiądz
Wychowałem się w Tychach, przy parafii św. Jana Chrzciciela, w typowo śląskiej rodzinie. Tata pracował na kopalni, mama zajmowała się domem. Oprócz mnie jest jeszcze trójka rodzeństwa – dwóch braci i siostra. Zaraz po Komunii Świętej zostałem ministrantem. Starałem się gorliwie wypełniać swoje obowiązki. W tym czasie mogłem przyglądać się kapłanom pracującym w mojej rodzinnej parafii. Największy wpływ na moje powołanie miał schorowany już wówczas ks. prałat Engelbert Ramola, który pomimo iż słaby fizycznie – nie oszczędzał się dla ludzi. Zawsze miał czas, aby porozmawiać, często było widać uśmiech na jego twarzy, a liturgię sprawował zawsze z największą starannością. Umarł, gdy byłem w gimnazjum. Mimo że nie podjąłem wtedy jeszcze decyzji o wstąpieniu do seminarium, przykład życia i wiary ks. Engelberta wywarł na mnie ogromny wpływ.
Ostateczna decyzja o seminarium zapadła dopiero w III klasie liceum. Seminarium było czasem wewnętrznych rozgrywek, czego tak naprawdę oczekuje ode mnie Pan Bóg i czego ja chcę w życiu. Wiele pytań do samego siebie – po co, dlaczego, czy na pewno… Postanowiłem, że będę sam siebie pytał, czy jestem szczęśliwy, czy pobyt w seminarium pomimo różnych obowiązków, trudności itp. daje mi mimo wszystko uczucie radości czy nawet szczęścia. I tak dotarłem do święceń diakonatu, którymi wcale nie zdążyłem się długo nacieszyć. Rok minął bardzo szybko, wiele niedziel spędziłem w różnych parafiach, głosząc słowo Boże. Ostateczny czas przygotowania do święceń kapłańskich przeżywałem pod opieką Matki Bożej Uśmiechniętej, w sanktuarium w Pszowie. Teraz, mając w pamięci niezłomną posługę ks. Engelberta oraz patrona mojej parafii św. Jana Chrzciciela, chcę służyć Panu Bogu i ludziom wszędzie tam, gdzie zostanę posłany. A jako hasło prymicyjne obrałem sobie słowa właśnie św. Jana Chrzciciela z Ewangelii św. Jana – „Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał”. Pokusy tego świata są wielkie, jeżeli jednak Pan Jezus zawsze w życiu będzie Pierwszy, zawsze Większy, to ufam, że moje kapłaństwo i człowieczeństwo będą właściwe.