W każde urodziny, w każde Boże Narodzenie każdy życzył im jednego: dzidziusia. Dziś, po 20 latach, dzidziusiów jest troje: Błażej ma 10 lat, Hania - 6, a Michasia - 2.
Ewa Kremiec, biolog i surdopedagog z Chorzowa swojego Adama poznała 27 lat temu na rekolekcjach oazowych pierwszego stopnia w Istebnej. Ona nie miała jeszcze 16 lat, on ledwie co skończył 17. rok życia.
Papryka, taniec i gwiazdy
- Zawsze byłam wrażliwa na muzykę. Chłopak fajny, wysoki, gra na gitarze - wspomina. - Bardzo lubię też paprykę. Żółtą, zieloną, każdą. Na rekolekcjach były kanapki z mielonką, był dżem, a czasami pojawiała się i papryka. Adaś zawsze mi swoją paprykę oddawał, bo twierdził, że nie lubi. Pamiętam, ostatniego dnia w nieczynnym już kinie mieliśmy imprezę. Stoliki porozstawiane, na nich full jedzenia. Patrzę, Adaś je paprykę. Na co ja: „Przecież nie lubisz papryki?” -„Lubię, ale tak ci dawałem…” - opowiada ze śmiechem. - Adam cały czas twierdził, że nie umie tańczyć. Ale jak mnie poprosił do tańca, to nawet mu wychodziło.
- Wspólny taniec wychodzi nam bardzo dobrze - dopowiada Adam.
- Jak mało co - z radością komentuje jego żona. - Wieczorem po tym tańcu poszliśmy na spacer. Było zimno, dostałam od Adama szary sweter Montana i tak patrząc wtedy na spadające gwiazdy, pomyślałam sobie: „Panie Boże, chciałabym, żeby to był mój mąż”...
Rekolekcje się skończyły, Ewa wróciła do swojego domu w Jastrzębiu-Zdroju, Adam do Katowic. I zaczęło się pisanie bardzo długich listów. - Myśmy wtedy nie mieli jeszcze telefonu. Więc kiedy chciałam zadzwonić do Adama, to musiałam ze
Na kolejne rekolekcje Adam i Ewa pojechali znów razem. Ostatnie, trzeciego stopnia, spędzili w Krakowie i w Czernej. - Pamiętam, że każdego dnia od mojego obecnego męża dostawałam róże w innym kolorze. Skąd on w tamtych czasach wziął na nie kasę? - zastanawia się Ewa.
Potem przyszły studia, także w Krakowie. - Pamiętam, Adaś przychodził do mnie i zasypiał mi na kolanach, a ja w tym czasie uczyłam się botaniki… Tak wyglądała nasza randka - mówi Ewa.
Ślub wzięli po czwartym roku studiów. Za pieniądze z wesela kupili m.in. drukarkę, którą dorabiali sobie na życie. - W 15-piętrowym akademiku były tylko 3 drukarki. Na początku roku akademickiego wydrukowaliśmy kalendarze z rozkładem jazdy autobusów i z numerem pokoju, gdzie jest drukarka - tłumaczy Adam.