W każde urodziny, w każde Boże Narodzenie każdy życzył im jednego: dzidziusia. Dziś, po 20 latach, dzidziusiów jest troje: Błażej ma 10 lat, Hania - 6, a Michasia - 2.
Zarówno Adam, jak i Ewa mają rodzeństwo. Nie chcieli, by Błażej wychowywał się sam. Myśleli więc o kolejnej adopcji. W tym samym czasie zafascynowali się też nowym rodzajem sportu - rolkami. Dziś Adam prowadzi szkółkę rolkarską dla dzieci i współorganizuje pielgrzymki rolkowe młodych archidiecezji katowickiej.
Kiedy małżonków pochłonęły rolki, u Ewy stwierdzono boreliozę. Zaczęła przyjmować silne antybiotyki i stosować drakońską dietę. Do tego ostre treningi i półmaratony rolkarskie. Wtedy pierwszy raz od iluś tam lat pojawiła się u niej miesiączka. Potem były nudności, bóle piersi, plamy na twarzy… Ale zarówno Ewa, jak i prowadząca ją lekarka, reakcję organizmu przypisywały lekom na boreliozę.
- Był czerwiec, przyjeżdżam z nightskatingu. Patrzę na siebie: strój rolkarski taki opięty i mówię: „Nogi fajne, tylko ten brzuch…”. Na co Adam: „Brzuszki ćwicz”. -„A tam brzuszki, test se zrobię, ha, ha, ha”. - „To se zrób”. To se ha, ha, ha zrobiłam. Patrzę, pierwsza kropelka i fruuuuuuu, dwie kreski - śmieje się Ewa. - Poszliśmy do lekarza, tak mnie bada i mówi: „Ładna, zdrowa ciąża, 15. tydzień”. Mówię: „Chryste Panie, ponad 4 miesiące!”. A ja dwie gleby na tych maratonach, dieta drakońska, antybiotyki, Panie Boże, ratuj to dziecko!
- Miesiąc później pojechaliśmy na badania prenatalne i jak lekarka dowiedziała się, co Ewa brała, to szeroko otwarły się jej oczy. Zbadała ją bardzo dokładnie i mówi: „Chciałabym się do czegoś doczepić, ale nie mam do czego. Widocznie ta dziewczynka ma coś w życiu do zrobienia”. I my mocno w to wierzymy - dopowiada Adam.
Gramy w totka
- Dzieci to też zadanie dla nas. Ilekroć modlimy się za nie, to cały czas z tyłu głowy mam słowa: „Panie Boże, nie pozwól nam tego daru zmarnować. To są Twoje dzieci” - mówi Ewa i wspólnie z Adamem wyjaśnia, że dzieci wychowują nie dla siebie, ale dla społeczeństwa, dla ich przyszłych małżonków i dla parafii…
Kiedy na świecie pojawiła się Hania, małżonkowie chcieli mieć jeszcze jedno dziecko. - Lekarz powiedział mi wtedy: „Pani jest po czterdziestce, jedno jajeczkowanie w roku, jeśli urodzi się dziecko, to będzie to jak szóstka w totolotku” - wspomina Ewa. - Jak byłam w ciąży z Misią - zorientowaliśmy się wcześniej niż przy Hani - to poszłam do tego lekarza i mówię: „Panie doktorze, gramy w totka. Jest dzidziuś!”
- Mieliśmy passata, który już bardzo mocno się sypał. Nie było opcji, żeby go naprawiać. Kiedy dowiedziałem się, że w drodze jest trzecie dziecko, to powiedziałem: „Panie Boże, fajnie, że dziecko jest, ale muszę zapewnić mu komfort i bezpieczeństwo jazdy. Dobrze byłoby załatwić jakiś samochód”. Nie trwało to dłużej niż 2 tygodnie, dzwoni moja siostra z Niemiec i mówi: „Młody, coś wspominałeś, że jakbyśmy sprzedawali nasz samochód, to ty jesteś chętny”. Podała cenę, zaczęliśmy z Ewą liczyć - opowiada Adam.
– Brakowało 4 tysięcy. Ja znów na kolana i mówię: „Panie Boże, dzięki, że mamy samochód, ale brakuje mi 4 kawałków”. Następnego dnia słyszę, jak Ewa rozmawia z mamą i strasznie się przekomarza. Rozłączyła się i mówi: „Tata usłyszał, że kupujemy samochód i chce nam dołożyć tysiąc euro!” Zacząłem się śmiać jak głupi…
Masz problem - przyjdź z tym do Mnie - tak Kremcowie mówią o Bogu, którego opieki doświadczają na każdym kroku.
A jakie są ich dzieci? Błażej ma 10 lat, jest pasjonatem piłki nożnej; ciepły, empatyczny, bardzo wyczulony na niesprawiedliwość, bałaganiarz i gaduła. 6-letnia Hania to lew sceniczny. Śpiewa, pisze, czyta… ma fenomenalną pamięć. Jest przylepą wszechstronnie utalentowaną. Michalina ma 2 lata i jest najbardziej stanowczą kobietą w domu, jest też bardzo samodzielna.
Na koniec pytamy o receptę na udane małżeństwo. - Jak mówi papież Franciszek, nie kończyć dnia bez zgody; rozmawiać i umieć przeprosić. Czasami warto też skorzystać z pomocy specjalistów - przyznaje Adam.
Małżonkowie z 20-letnim stażem podkreślają też moc rodzinnej modlitwy i nawzajem za siebie. „Panie, spraw, żeby mój mąż miał nową żonę i żebym tą żoną była ja” - prosi Boga Ewa.
Ładnie, prawda?