...czyli fatimskie przesłanie dla kapłanów. Konferencję pod tym tytułem usłyszeli księża w Turzy Śląskiej.
Jeśli nie wiadomo o co chodzi, chodzi o… relacje.
Słowo relacja stało się ostatnio takim hasłem-kluczem, którym otwiera się drzwi przeróżnych zagadnień z przeróżnych dziedzin. Chociaż nie jest to termin wyłącznie teologiczny, także w teologii ma swoje całkiem poważne zastosowanie. Część prawdy o Bogu - Trójcy świętej poznajemy właśnie, przyglądając się relacjom między poszczególnymi Boskimi Osobami.
Człowiek też jest stworzeniem relacyjnym. Realizuje swoje powołanie, zawiązując relację z drugim człowiekiem. Ta prawda obecna jest w Biblii praktycznie od samego początku. Sam Bóg w raju stwierdził, że nie jest dobrze, aby mężczyzna był sam (Rdz 2,18). I chociaż w przypadku kapłaństwa „w wersji rzymsko-katolickiej”, tzn. zespolonego z wyborem celibatu, temat relacji nabiera trochę innych kształtów, to jednak nie sposób dla naszego duchowego zdrowia i bezpieczeństwa nie podejmować tego tematu. Także celibat każe nam dbać o jakość naszych relacji.
W świecie relacji międzyludzkich albo samodzielnie, dobrowolnie, w sposób dojrzały i odpowiedzialny zatroszczymy się o relacje, albo relacje w sposób spontaniczny i nieuporządkowany „zatroszczą się” o nas.
Jako kapłani żyjący w celibacie pozbawieni jesteśmy możliwości przeżywania szczególnej relacji, jaka łączy mężczyznę i kobietę. Niemniej jednak ta relacja nie wypełnia wszystkich możliwych relacji. Często jako kapłani koncentrujemy się na tym czego nie mamy, i nie wykorzystujemy narzędzi i możliwości, jakie Chrystus i Kościół dają nam do dyspozycji.
Być kapłanem diecezjalnym (według starszego nazewnictwa, kapłanem świeckim – por. kan. 278 KPK z 1983) oznacza żyć w świecie, wśród świata i dla świata. Służebny charakter i charyzmat kapłaństwa diecezjalnego zakładają konieczność bycia dla drugiego człowieka, konieczność zatroszczenia się o relacje z tymi, których Pan stawia na naszej drodze. Potrzeba dużo odwagi, ale i roztropności, i odpowiedzialności.
Myślę, że słowa Jezusa: „Bądźcie roztropni (przebiegli) jak węże, a nieskazitelni jak gołębie” (Mt 10,16) śmiało możemy odnieść do naszych kapłańskich relacji. Nie sposób myśleć o nawróceniu, o przemianie życia bez świadomego poukładania świata własnych relacji. A z tym czasami mamy jako kapłani poważny problem.
Przykład niedojrzałej relacji, czyli sytuacji, która wymknęła się spod kontroli. Przychodzi do konfesjonału młoda dziewczyna, studentka. Spowiada się. W pewnym momencie z ust penitentki padają słowa: „jestem w bliskiej, intymnej relacji z osobą duchowną”. I dalej, jakby po przecinku, kolejne grzechy. Spowiednik, nie chcąc zostawić tej kwestii bez konfrontacji, a jednocześnie, nie chcąc być zbyt inwazyjnym w konfrontacji, zadaje tzw. pytanie kontrolne: „Który z grzechów ciąży Pani najbardziej, z którego chciałaby się najbardziej poprawić?” Odpowiedź: „z rozproszeń na modlitwie”. Spowiednik decyduje się dopytać wprost: „A ta wspomniana relacja z osobą duchowną?” I tu pada stwierdzenie kobiety: „Właściwie to nie wiem czemu to wyznałam. Przecież nie ma w tym nic złego. Łączy nas miłość. Ksiądz zresztą niejednokrotnie zapewniał mnie, że dzięki tej naszej relacji on staje się lepszym księdzem”.
Jasne, że w kapłańskim życiu nie brakuje sytuacji trudnych i frustrujących. Czasami szkoła, z nie zawsze przychylną i grzeczną młodzieżą; czasami niezbyt sprzyjająca atmosfera na probostwie, z komunikowaniem przy pomocy karteczek albo przez panią gospodynię; czasami taka zwyczajna niemożliwość porozmawiania z kimś o swoich trudnościach, takie bycie skazany na samego siebie.
I właśnie to bezmyślne bycie samemu wśród swoich trudności, świadomie nie nazywam tego samotnością, to bezmyślne i nieuporządkowane bycie samemu może stać się „furtką” dla różnego rodzaju „demonów”: niewierności, zdrady, podwójnego życie, uzależnienia od procentowych i nie tylko używek.