Homilia metropolity katowickiego w 60. rocznicę poświęcenia katedry Chrystusa Króla.
Bracia i Siostry!
Katowicka katedra szybko stała się domem modlitwy nie tylko dla Ślązaków, ale i dla tysięcy przybyszów, najpierw tych wypędzonych ze wschodnich kresów Rzeczypospolitej i tych, którzy przybyli tu do pracy. Choć nie byli owymi cudzoziemcami, o których mówi prorok Izajasz, to jednak zostali przyprowadzeni przez Pana do tego domu modlitwy, aby tu włączyli się w składanie Najświętszej Ofiary i w oddawanie czci jedynemu Bogu (por. Iz 56,6-7).
Jednym z nich - przypomnę - był śp. Wojciech Kilar. Pochodził ze Lwowa, ale po zamieszkaniu w Katowicach sam siebie nazywał naturalizowanym Ślązakiem. Tu - na tej ziemi i w Kościele, znalazł swą nową „małą ojczyznę”. Jego własnymi stały się tak charakterystyczne dla tej ziemi wartości jak pracowitość, rodzinność i przywiązanie do Kościoła. Tu powstały jego utwory symfoniczne i oratoryjne. Tu w tej katedrze, w dniu 20 czerwca 1983 r., dniu wizyty Jana Pawła II - jakby w poprzek wszelkim trudnościom, zabrzmiała Kilarowa Victoria; prorocza zapowiedź wielkich zwycięstw. Wierzący nie tracą nadziei, wierzą, iż Bóg zwycięża, nawet na rządami barbarzyńców ! Deus vincit!
Wszyscy, i Ślązacy i przybysze, stawali się żywymi kamieniami, z których Bóg wznosił żywą świątynię Kościoła katowickiego. Do tego wybranego plemienia, królewskiego kapłaństwa, świętego narodu, ludu Boga i my należymy, aby ogłaszać „dzieła potęgi Tego, który nas wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła” (1 P 2,9).