Łukasz: W Norwegii nieustannie utwierdza się ludzi w przekonaniu, że wszystko jest dobrze, że jesteśmy bezpieczni. Ewa: Daliśmy sobie wmówić, że poza granicami Polski jest lepiej. Jest to kłamstwo, a my pozwoliliśmy, żeby się w nas zakorzeniło.
Patriotyzm Norwegów ujawnia się nawet w handlu. Na półkach w hipermarketach trudno znaleźć zagraniczne towary. Konsumenci zgadzają się, żeby asortyment był węższy, ale za to rodzimy. Wspierają i chronią swój własny rynek. – Pod względem ekonomicznym życie w Norwegii jest na pewno dużo łatwiejsze – przyznaje Łukasz. – Nie ma lęku o zatrudnienie, o to czy wystarczy pieniędzy do końca miesiąca. Opieka socjalna jest na tyle dobra, że nikt nie boi się jak wykarmi swoją rodzinę w razie ewentualnej utraty pracy. Zasiłek dla bezrobotnych wynosi 60 procent średnich zarobków i jest przyznawany na dwa lata. A w ciągu dwóch lat znalezienie pracy w tym kraju nie stanowi żadnego problemu.
– Na zewnątrz Norwedzy są stale zadowoleni – twierdzi Ewa. – Nigdy nie narzekają. W pracy nigdy nie usłyszałam słowa krytyki co do mnie czy zaangażowania innych osób. Wydaje się, że opuszczając mury własnego domu Norwedzy nakładają maski. Kiedy pytam: „Co u Ciebie?” zawsze słyszę: „Dziękuję, wszystko dobrze! Wszystko wspaniale!”. Norwedzy mówią tylko o tym, co jest dobre, pozytywne, co daje im radość. Nigdy nie przyznają, że nie są szczęśliwi, bo jest im z tego powodu wstyd. W rozmowie nie poruszają trudnych spraw, nie mówią o problemach. To temat tabu.
Nawet norweskie media, radio, telewizja kreują pozytywny obraz świata. Łukasz uważa, że norweskie programy, seriale dla Polaków są nudne. Tam się nic nie dzieje. – Nasi norwescy znajomi oglądają w telewizji obrady polskiego Sejmu. Naprawdę – śmieje się Ewa. – Bo widzą, że tam dzieją się jakieś ciekawe rzeczy. Chociaż nie rozumieją języka polskiego.
Depresja szczęśliwych ludzi
Sztucznie tłumione uczucia, negatywne emocje, znajdują swoje ujście w depresjach. Jeden na pięciu młodych ludzi w wieku 16-30 lat korzysta w Norwegii z pomocy psychologa lub psychiatry. A jednocześnie czują, że nie mają prawa do depresji w tym najbogatszym i najszczęśliwszym państwie świata. – Jest duży odsetek samobójstw – mówi Łukasz. – Ale o tym też się nie mówi. Mam takie poczucie, że w Norwegii nieustannie utwierdza się ludzi w przekonaniu, że u nas wszystko jest dobrze, że my jesteśmy bezpieczni. Nawet, jeśli gdzieś na świecie dzieje się źle, nawet jeśli na Ukrainie jest wojna, to ona toczy się daleko. W mediach podaje się szczątkowe informacje o tych wydarzeniach, żeby nie psuć idyllicznego obrazu.
Ewa i Łukasz mieszkali już w Norwegii w 2011 roku, gdy doszło do słynnej masakry na wyspie Utøya. 32-letni Anders Behring Breivik, ubrany w policyjny mundur, otworzył ogień do ludzi zgromadzonych na zjeździe młodzieżówki Partii Pracy. Zginęło wtedy 69 osób, a 110 zostało rannych. – To był szok dla Norwegów – przypomina sobie Łukasz. – Oni sami nie potrafili uwierzyć, że coś takiego mogło mieć miejsce i w dodatku zrobił to jeden z nich. Gdyby to jeszcze był jakiś imigrant. Ale nie! Norweg wdziera się na wyspę i przez półtorej godziny strzela do ludzi, jak do kaczek. – To była żałoba narodowa. Tak, o tym się wtedy mówiło – przyznaje Ewa. – Nawet do przedszkoli dotarła instrukcja, jak rozmawiać o tym z dziećmi.