O tym, jak uczyć nie tylko materiału szkolnego, ale także bycia szczęśliwym z Robertem Mazelanikiem, dyrektorem szkoły dla chłopców "Kuźnica", rozmawia Marta Sudnik-Paluch.
Obawy rodziców z reguły wiążą się z pytaniem: "To gdzie mój syn/moja córka nauczą się dobrych kontaktów z rówieśnikami płci przeciwnej? Słyszałam nawet opinie pedagogów, że nauka w klasach jednopłciowych może generować później patologie.
– Jest wiele mitów w tym temacie. Przykładowo – mało kto wie, że uczenie szacunku wobec płci przeciwnej jest znacznie skuteczniejsze w szkołach zróżnicowanych niż mieszanych. Nawet w dobrych szkołach koedukacyjnych, szczególnie w okresie dorastania, trudniej dzisiaj uniknąć niewłaściwych zachowań młodzieży. Często słyszymy o przypadkach pogardy dzieci wobec siebie, a nawet agresji. Oczywiście, nie jest tak, że każda szkoła mieszana skazana jest na porażkę wychowawczą. Niemniej jednak, przy tak silnej erotyzacji społeczeństwa i instrumentalizacji człowieka, a szczególnie ciała kobiety, kiedy społecznie modne stają się wady, nie cnoty, chłopcy nastoletni zaczynają bardzo źle traktować swoje koleżanki. Równocześnie sytuacja części chłopców zagubionych bez pamięci w grach i internecie staje się problemem bez precedensu w historii wychowania. I nawet rodziny, które dbają o dzieci, stają się bezradne. W domu uczą szacunku, a w szkole dziecko otrzymuje odwrotny przekaz. Spotyka nastolatków, którzy eksperymentują z alkoholem, pornografią czy narkotykami. Tak się czasem dzieje nawet w najlepszych szkołach. Te problemy mają bardziej skomplikowane przyczyny, jednak wniosek, potwierdzony latami doświadczeń i wieloma badaniami, jest jednoznaczny: łatwiej nauczyć młode dziewczyny kobiecości bez towarzystwa mniej dojrzałych, rozkrzyczanych, czasami agresywnych kolegów z klasy. I z chłopcami podobnie – uczenie bycia mężczyzną, dżentelmenem, który potrafi być odpowiedzialny, zachować się szarmancko jest łatwiejsze, kiedy dziewcząt, przez jakiś czas, nie ma wokół.
A gdzie, jak nie w szkole, mały chłopiec ma spotkać małą dziewczynkę i nauczyć się wspólnie funkcjonować?
– Na szczęście szkoła to nie wszystko (śmiech). Policzymy: dziecko spędza w szkole mniej niż połowę dni w roku, średnio 6 godzin, pozostały czas ma kontakt z innym środowiskiem niż szkolne. Dziecko spędza maksymalnie 25 proc. swojego czasu w szkole, 75 proc. w środowisku pozaszkolnym, mieszanym. Podwórko, parafia i – przede wszystkim – rodzina są koedukacyjne. Szczególnie dzisiaj, gdy w kulturze zacierane są różnice, a przez to bogactwo różnorodności kobiety i mężczyzny, widzimy – jako rodzice i wychowawcy – potrzebę zapewnienia dzieciom miejsc, gdzie mogą nauczyć się być kobietami i mężczyznami. To, co kiedyś udawało się naturalnie, bez wysiłku, obecnie trzeba zorganizować, trzeba pomóc naszym dzieciom nauczyć się, kim są. Kultura masowa w tym raczej nie pomoże.