Jeśli ktoś twierdzi, że procesje biczowników i restrykcyjne posty odeszły do lamusa i kojarzą się współczesnym wyłącznie z minionym (słusznie – jak sądzą niektórzy) średniowieczem, to jest w błędzie.
Rzec by można, że niebo tej zimy mamy wyjątkowo zachmurzone. Gdzie nie spojrzeć – czarne chmury. Czarne chmury nad naszymi sąsiadami ze Wschodu i równie czarne nad tymi z Zachodu. Nad jednymi oznaczają niebezpieczeństwo wybuchu wojny.
Wspominam Lourdes z ogromnym sentymentem. Po raz pierwszy i jak na razie jedyny znalazłem się tam po dwudniowej podróży pociągiem w ramach pielgrzymki chorych i ich opiekunów. Kiedy przedstawiono mi ideę zorganizowania przedsięwzięcia na taką skalę (pociąg? Francja? Pireneje? Ciężko chorzy ludzie?), pomyślałem – choć z perspektywy czasu trudno się do tego przyznać – że to utopia. A jednak. Stało się.
Nie rozumiem logiki sporej części włoskich biskupów, którzy zdecydowali się na krok radykalny, a mianowicie „rezygnację z rodziców chrzestnych”.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.