Po czterech latach nieurodzaju, w 1847 r., osłabionych głodem mieszkańców parafii w Rogowie dotknęła epidemia tyfusu. Śmierć kosiła dorosłych i dzieci, nieraz całe rodziny; zabrała też proboszcza Paula Drosta. Jakby tego było mało, nadszedł straszny dzień 19 czerwca 1848 r.
Na Rogów, wieś położoną między Wodzisławiem a Raciborzem, spadł wtedy grad o nadzwyczajnej wielkości. Zabijał ludzi i zwierzęta, niszczył plony. Niestety, to nie było jeszcze końcem dramatu. Jego ostatni akt miał miejsce nazajutrz, 20 czerwca 1848 roku. We wsie parafii rogowskiej uderzyły wtedy potężny huragan wraz z gwałtowną ulewą. Wiele domów i stodół, które dzień wcześniej ocalały w czasie gradobicia, teraz zostało zrównanych z ziemią. Kościół i probostwo zostały uszkodzone. Wicher wyrywał drzewa z korzeniami. – Droga do Raciborza była nieprzejezdna z powodu mnóstwa powalonych drzew – mówi parafianin Alojzy Błędowski.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.