O czwartej nad ranem 24 lutego Oleksandrę i Pawła obudził huk. Ich łóżko podskakiwało, a szyby drżały, jakby zaraz miały wypaść. Co to?, piorun?! Nie. Czerwone smugi rakiet na nocnym niebie i błyski eksplozji wskazywały, że wybuchła wojna.
Oleksandra i Paweł Bolszakowowie zostawili na Ukrainie wymarzony, wybudowany z wysiłkiem dom, żeby zapewnić bezpieczeństwo swoim pięciorgu dzieciom. Najmłodsze w czasie ich ucieczki było jeszcze pod sercem mamy. Szczęśliwie urodziło się już na Śląsku, w szpitalu w Katowicach-Ligocie.
Dostępne jest 2% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.