„Józefka” – tak o tej parafii mówią chorzowianie. Wspaniała neoromańska świątynia mieści się u szczytu ulicy – to dziś już niespotykane rozwiązanie, zastosowane również w katowickim kościele Mariackim.
Powstał na początku XX wieku jako odpowiedź na szybkie tempo rozwoju północnej części Chorzowa. Świątynia wybudowana jest w stylu neoromańskim jako trzecia katolicka świątynia w mieście. Decyzja o wyborze tej właśnie formy architektonicznej zapadła z dość prozaicznych powodów – panujący wówczas cesarz Wilhelm II nie krył sympatii do tego nurtu, zatem i urzędnicy na takie właśnie realizacje patrzyli łaskawszym okiem.
Co ciekawe, architekt Josef Schmitz zaproponował, by głównym materiałem, z jakiego powstanie nowa świątynia, była cegła, a nie kamień. Wykorzystano w ten sposób zasoby funkcjonującej w pobliżu cegielni. Jedynie elementy dekoracyjne wykonano ze sztucznego kamienia sprowadzanego z Bawarii. Wcześniej zrealizowanym projektem Josefa Schmitza był neogotycki kościół, także pod wezwaniem św. Józefa, w Würzburgu.
Tron
Zgodnie z zamysłem architekta kościół w Chorzowie wieńczy 51-metrowa wieża, którą poprzedza tzw. domek portalowy. Nad nim w ozdobnej niszy znajduje się naturalnych rozmiarów figura św. Józefa z Dzieciątkiem Jezus.
Po wejściu do kościoła od razu rzuca się w oczy surowość wnętrza. Próżno szukać tu skrzących się przepychem fresków czy wymyślnych wizerunków. Jednocześnie jest to ogromną zaletą świątyni – od razu kierujemy spojrzenie na potężny ołtarz główny z figurą św. Józefa oraz belkę tęczową, na której tradycyjnie umieszczono grupę Golgoty.
Uwagę zwracają oba przedstawienia św. Józefa (w ołtarzu głównym oraz przy wejściu do kościoła) – Opiekun Syna Bożego nie stoi i pozbawiony jest typowych dla wielu wizerunków atrybutów pracy rzemieślniczej. Siedzi na tronie i trzyma na kolanach małego Jezusa. W lewej dłoni trzyma lilię – symbol czystości i szlachetności. Prawą podtrzymuje uniesioną dłoń Dzieciątka. W ołtarzu głównym wyobrażone są jeszcze dwie sceny – zaręczyn z Maryją oraz śmierci Józefa.
– Na co dzień obserwuję realne przyciąganie św. Józefa. Ludzie, czasem mieszkający już poza parafią, dalej czują się związani z naszym kościołem, zamawiają Msze św., tutaj na cmentarzu chcą być pochowani – mówi ks. Antoni Klemens, obecny proboszcz parafii. – W życie parafii bardzo żywo angażują się także najmłodsi. Chętnie uczestniczą we Mszach Świętych, mamy starannie przygotowaną ścieżkę pracy z nimi – dodaje proboszcz. Najlepszym potwierdzeniem jego słów jest rozłożysta choinka, pełna ozdób samodzielnie wykonanych przez najmłodszych. – W czasie świąt pozwoliłem, żeby dzieci poustawiały figury w szopce tak, jak im się podoba. Każdy pasterz i każda owieczka dostały imię – uśmiecha się kapłan.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się