Jeśli odwiedzisz tę najstarszą na Śląsku byłą więźniarkę polityczną, nie mów, że ma 107 lat. Narażasz się na ripostę: – Nie mam jeszcze 107, mam cały czas 106 lat. Proszę mnie nie postarzać! – Przypominamy nasz tekst z 2014 r. o Anieli Szlosarek z Rybnika, świadku odrodzenia Polski po I wojnie światowej.
Anieli Szlosarek z Rybnika, urodzonej we wrześniu 1907 roku, dopisują intelektualna forma i poczucie humoru. I to pomimo że jej życie nie było wolne od trudnych doświadczeń. Za młodu przeszła uwięzienie i gestapowskie śledztwo.
No, po prostu się bałam
Pochodzi ze starej rybnickiej rodziny Ogórków, w której przekazywało się przywiązanie do polskości. Jej starsza siostra Maria jako sanitariuszka brała udział w powstaniach śląskich. Aniela była na to za młoda, bo w 1921 roku miała dopiero 14 lat. Wyrosła na bardzo ładną dziewczynę. W 1930 roku wyszła za Edmunda Szlosarka, sportowca, który podnosił ciężary w klubie Sokół.
Aniela Szlosarek jako młoda mężatka. Przemysław Kucharczak /Foto GośćTo była zamożna familia, która prowadziła kilka sklepów. Rozległe pola po wojnie zabrali im komuniści; dziś stoją na nich bloki rybnickiego os. Nowiny. – Miałam 33 pary butów. A ile książek! Wszystko Rusy zniszczyli – wspomina.
Kiedy w 1939 roku do Rybnika wkroczyli Niemcy, bliscy Anieli z zapałem zaangażowali się w niepodległościową konspirację. Działał w niej m.in. jej młodszy brat Karol, który przed wojną studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, a w czasie okupacji musiał się ukrywać. W podziemiu byli też mąż Anieli i jego brat Henryk Szlosarek. Zebrania odbywały się w ich domu przy ul. Zebrzydowickiej w Rybniku, w okolicy, w której dzisiaj stoi hipermarket „Real”. Przykrywką była gra w karty. Do czasu.
Edmund Szlosarek, mąż Anieli, sportowiec z klubu "Sokół" i żołnierz polskiego podziemia. Przemysław Kucharczak /Foto GośćNa początku 1941 roku do domu wpadli gestapowcy. I aresztowali przy stoliku z kartami całą grupę konspiratorów, a wśród nich Mundka i Heńka Szlosarków, czyli męża i szwagra Anieli. – Ktoś na nich doniósł. Nawet znam jego nazwisko, ale go panu nie powiem. To był człowiek z Boguszowic i też z nimi w te karty grał – mówi Janina, córka pani Anieli, która pomaga nam w komunikacji, bo jej 106-letnia matka ostatnio gorzej słyszy. A sama pani Aniela dodaje, wspominając ten straszny moment: – No, bałam się wtedy, po prostu się bałam...
Ładna bestia
Wkrótce po aresztowaniu męża Aniela zebrała się jednak na odwagę i poszła na gestapo w Rybniku. – Zapytałam: „Dlaczegoście Edmunda zamkli?”. A oni do mnie: „Dobrze, że pani przyszła, bo pani też tu należy” – wspomina staruszka.