Całość homilii wygłoszonej na piekarskim wzgórzu przez abp. Tomasza Petę.
Moi Drodzy!
I druga historia z Kazachstanu. To życie i posługa naszego rodaka - ks. Władysława Bukowińskiego, od września 2016 r. błogosławionego Władysława Bukowińskiego, nazywanego dziś Apostołem Kazachstanu. Ks. Władysław Bukowiński urodził się w Berdyczowie na Ukrainie w 1904 r. Kiedy „Polska wybuchła” rodzina zapragnęła żyć w ojczyźnie. W Krakowie zakończył Władysław prawo na UJ, a później wstąpił do seminarium duchownego. Jako kapłan pracował przez kilka lat w archidiecezji krakowskiej. Następnie poprosił, aby mógł pracować na Wschodzie.
Wyjechał do Łucka. Łuck był najdalej wysuniętą na wschód diecezją w przedwojennej Polsce. Tutaj zastała go II wojna światowa i rozpoczęła się jego długa droga krzyżowa. Wielokrotnie więziony, przeżył nawet rozstrzelanie w więzieniu w Łucku. Padające trupy przygniotły jego ciało. Nie zauważono, że pozostał żywym. Wyczołgał się i pobiegł do domu. W sumie w radzieckich więzieniach i obozach koncentracyjnych przeżył ponad 13 lat. Nawet tam był duszpasterzem i wielkim świadkiem Pana Jezusa.
Po wyjściu z obozu pozostał w Karagandzie, gdzie nocami (nielegalnie) niósł posługę duszpasterską w ciągu 20 lat (z przerwą 3 lat na kolejne więzienie), katolikom różnej narodowości, zwłaszcza Polakom i Niemcom. Uprosił władze, aby dały mu obywatelstwo ZSRR i nie wydały go do Polski. Chciał bowiem służyć tak bardzo doświadczonym ludziom. Dziś ciało bł. Władysława spoczywa w nowej pięknej katedrze Matki Bożej Fatimskiej i Matki Wszystkich Narodów w Karagandzie. Jego grób stanowi także miejsce pielgrzymek. (...)
Moi Drodzy! Moje Drogie!
Oto dwie historie z Kazachstanu, obrazujące fakt, że Pan Bóg działa, że Duch Święty działa, zawsze i wszędzie, także w ekstremalnie trudnych warunkach, także w obozach koncentracyjnych, w krajach, w których nie ma wolności. Trzeba nam zawsze pamiętać, że zawsze trwa walka dobra ze złem. Ona trwa w sercu każdego człowieka. Ona się toczy także w Polsce, która w tym roku dziękuje Bogu za 100-lecie swej niepodległości.
Siostra Łucja - najdłużej żyjący świadek wydarzeń fatimskich - napisała jednemu z księży kardynałów, że ostateczna walka między dobrem i złem rozegra się właśnie o świętość rodziny. Dzisiaj, jeżeli uważnie obserwujemy świat, widzimy, że szatan nie tylko zabiera ludziom spojrzenie wiary na małżeństwo, ale pragnie zabrać im także rozum. Znamy dobrze, jak bardzo niszczące idee przewalają się przez świat, idee bezbożnictwa i braku rozumu. Wystarczy wspomnieć:
ideologię gender, która głosi, że nie rodzimy się mężczyzną czy kobietą, lecz stanowimy się nimi z wyboru;
eutanazję - śmierć na życzenie;
brak poszanowania życia od poczęcia; pamiętamy te bluźniercze słowa, wypisywane niedawno na murach Warszawy: „To jest moje ciało i moja krew. Wara!”;
„prawo do aborcji”, czyli do zabicia drugiego człowieka. Może nie wszyscy pamiętamy, że pierwszymi, którzy wprowadzili aborcję byli Lenin i Hitler;
liberalne podejście do małżeństwa, które zapomina, jak wielkim darem Bożym jest małżeństwo i rodzina, ten najwspanialszy uniwersytet na świecie.