Zaledwie garstka ludzi żądała w "Czarny Wtorek" na katowickim rynku prawa do zabijania ludzi przed narodzeniem.
Zwolenników aborcji dotarło na katowicki rynek wielokrotnie mniej, niż rok temu, w tzw. Czarny Poniedziałek. Wtedy zajęta była duża część płyty rynku - teraz nieliczni ludzie - ubrani na czarno - stali tylko u stóp schodów do Teatru Wyspiańskiego.
Zwolennicy zabijania ludzi w fazie embrionalnej i płodowej zbierali tu podpisy pod projektem ustawy "Ratujmy Kobiety 2017". Zakłada on m.in. wprowadzenie prawa do aborcji na życzenie do 12 tygodnia ciąży, rozszerzenie edukacji seksualnej w szkołach oraz łatwy i darmowy dostęp do antykoncepcji.
Już około południa jedna ze zwolenniczek prawa do aborcji ubolewała na facebookowym profilu akcji : "W biurowcu,w którym pracuje mnóstwo kobiet spotkałam 1! jedną! ubraną na czarno. Załamka..." [pisownia oryginalna].
Rzeczywiście, z perspektywy "aktywu feministycznego" mogło to tak wyglądać. Pikieta rozpoczęła się o 15.00, szybko gromadząc kilkadziesiąt osób. Jednak choć mijały godziny - jej uczestników nie przybywało. Chwilami rzadkie szeregi zwolenników zabijania ludzi w fazie embrionalnej i płodowej nawet jeszcze bardziej się przerzedzały.
W rozstawionym tu namiocie organizatorki prowadziły warsztaty "Kultura gwałtu". - Obrońcy życia, czy wy umiecie tylko stać z durnymi banerami?!! - emocjonalnie krzyczała do mikrofonu jedna ze zwolenniczek prawa zabijania dzieci przed narodzeniem.
- Nie ruszymy się stąd, dopóki nasze postulaty nie zostaną zrealizowane - już spokojnie mówiła do mikrofonu inna kobieta. Feministki groziły też rządzącym losem Ceaușescu.
Kiedy jednak przemawiające kobiety robiły pauzę, do uszu ich kilkudziesięciu słuchaczy dobiegał przyciszony głos... dziecięcej pozytywki. Płynął z drugiej strony rynku z głośników, które rozstawili tam obrońcy życia.
W kolejnych dłuższych pauzach słychać było głos Jana Pawła II i jego stanowcze słowa przeciwko aborcji. Tym razem uczestnicy czarnego protestu wreszcie je wyraźnie słyszeli. Rok wcześniej, w czasie tzw. Czarnego Poniedziałku, nie mieli takiej szansy, ponieważ głośniki obrońców życia były wtedy zagłuszane przez aktywistki feministyczne, dmące w trąbki i uderzające w pokrywki od garnków.