Pokonani Niemcy wznieśli ręce do góry – tak, jak 77 lat temu pod Wyrami.
Niemcy pod ostrzałem polskiej artylerii - inscenizacja bitwy pod Wyrami na Górnym Śląsku Przemysław Kucharczak /Foto Gość Ponad 200 zapaleńców w polskich i niemieckich, historycznych mundurach, wzięło udział 21 maja w inscenizacji bitwy pod Wyrami.
To gmina leżąca pomiędzy Tychami, Mikołowem i Orzeszem. W 1939 roku śląskie pułki Wojska Polskiego najpierw zatrzymały tutaj, a potem zmusiły do odwrotu oddziały 28 Dywizji Piechoty Wehrmachtu. Niemcy, którzy 2 września wchodzili już do dzisiejszych zachodnich dzielnic Tychów, z dużymi stratami cofnęli się z powrotem do Wyr i Gostyni.
Inscenizacja pod nazwą "Bój o Gostyń" (to wieś w gminie Wyry) zaczęła się od rajdu niemieckich patroli. Obok piechurów brał w nich udział motocykl z przyczepą, uzbrojony w karabin maszynowy.
Odezwały się polskie ckm-y. Po krótkiej wymianie ognia niemieckie patrole wycofały się. A chwilę później na Polaków spadł grad ciężkich pocisków artyleryjskich.
Tak to przynajmniej wyglądało, bo w rzeczywistości wybuchały materiały pirotechniczne ukryte wcześniej pod trawą. - Aż ziemia się zatrzęsła, a ziemia i liście dolatują aż do nas - mówił do mikrofonu Paweł Lekki z Polskiego Radia, który komentował na bieżąco przebieg inscenizacji. Pole bitwy zasnuł dym. - Nic nie widzimy, ale zdajemy sobie sprawę, że teraz, pod osłoną tego dymu podchodzi nieprzyjaciel - relacjonował Paweł Lekki.