- Tak, napiszcie o nim! To jest najdzielniejszy Ślązak! - mówi Gabrysia Klimek z Jastrzębia o swoim mężu. Możliwe, że ma rację.
W końcu ciąży łożysko Gabrieli okazało się niewydolne, więc dostawała w szpitalu kroplówki. – I na tych kroplówach nasze dziecko urosło z 500 aż do 2450 gramów, choć urodziło się w ósmym miesiącu – wspomina.
Anestezjolog miał wiarę
Przed porodem podjęli drugą z najtrudniejszych decyzji: czy lekarze w pierwszej kolejności mają ratować dziecko, czy Gabrysię. – Prosiłam, żeby ratowali dziecko. To było trudne dla Roberta, który mnie kocha – wspomina.
Lekarzom trudno było uwierzyć w ich decyzję. Małżonkowie musieli podpisać mnóstwo dokumentów ze zgodami. – Problem był taki, że z powodu chorych mięśni nie mogę mieć narkozy, bo może spowodować ich całkowite zwiotczenie, czyli śmierć. A naturalny poród też odpadał, bo mam chore mięśnie – wspomina Gabrysia.
Pozostało znieczulenie przez wkłucie się do kręgosłupa, ale anestezjolodzy tego się bali. Przyjechał ją więc znieczulić anestezjolog krajowy, starszy wiekiem profesor. Po dwóch nieudanych próbach wyszedł, żeby się uspokoić. Ale przy trzeciej mu się udało. – On miał wiarę. Żaden inny anestezjolog się na to wkłuwanie nie zgodził – wspominają Klimkowie. – Robert mógł być ze mną na sali operacyjnej, żeby w razie czego się ze mną pożegnać. Bo lekarze mówili, że wersja optymistyczna jest taka, że po porodzie trafię pod respirator i będę pod nim do końca życia. A wersja pesymistyczna, że umrę. Tu Robert okazał męstwo nie tylko jako ojciec, ale też jako mąż. Kto inny by to przyjął, kto by sobie z tym poradził? – uważa Gabrysia.
Gabrysia zniosła poród świetnie. Nadal jest bardzo chora, w gorsze dni miewa problemy z mówieniem i oddychaniem. Mówi, że może w każdej chwili umrzeć. Mimo to cieszy się każdym dniem spędzonym z Robertem i pięcioletnią już dziś Klarą. A Klara urodziła się całkiem zdrowa. – Nasz profesor Więcek, wspaniały, ciepły człowiek, nazywa Klarę „zagadką całej śląskiej medycyny”. Wspomina o niej studentom. Powiedzieliśmy mu: „Profesorze, ale to było już pięć lat temu”, a on na to, że studenci powinni wiedzieć, że są w medycynie sytuacje, które wykraczają poza wszelkie ramy, i że jemu to się przytrafiło – mówi Gabriela.
Klimkowie mówią o swoich lekarzach z ogromną sympatią. Sytuacje, w których byli traktowani z niezrozumieniem, należą do rzadkości. Twierdzą, że Pan Bóg stawia na ich drodze wspaniałych ludzi. – Pani prof. Olejek, ginekolog, podsunęła nam pomysł na album ze wspólnymi zdjęciami Klary, moimi i Roberta, żeby Klara, przeglądając go, umiała sobie sporo rzeczy poukładać w głowie, kiedy już umrę. Chodziło choć o pół roku. Ale minął rok i zaczęliśmy robić drugi album. A teraz założyliśmy już album piąty – śmieje się Gabrysia.