Nie chcę marudzić, ale nie do końca popieram najnowszy pomysł władz miasta.
Od 17 sierpnia w centrum Katowic będzie można się poruszać z maksymalną prędkością 30 km/h (więcej o tym przeczytasz TU). Pomysł sam w sobie nie jest zły. Myślę jednak, że władze miasta ze zbytnim rozmachem wyznaczyły strefę 30 km/h. Rozumiem, że gra idzie o bezpieczeństwo. Jednak takie ograniczenie ma dla mnie sens w przypadku, gdy ruch kołowy wiedze wąskimi uliczkami starówki, gdzie piesi, rowerzyści i samochody mają bardzo ograniczoną przestrzeń pomiędzy budynkami, a i parking wyznaczyć trzeba (tak jak to jest np. w Gliwicach, żeby nie szukać odległych przykładów). Natomiast w centrum Katowic infrastruktura jest coraz lepsza (vide remont ul. Kościuszki) – dwupasmowe jezdnie, szerokie chodniki. Dodatkowo co kilkaset metrów są światła, które powstrzymują kierowców przed rozwijaniem nadmiernej prędkości. Może wystarczyłoby po prostu lepiej egzekwować standardowe ograniczenie prędkości, które obowiązuje w terenie zabudowanym?
Obawiam się, że gdy nowe regulacje wejdą w życie, przejazd przez centrum będzie graniczył z cudem nawet poza godzinami szczytu. Bo jak ograniczenie do 30, to znajdą się i tacy, co pojadą 10 km/h, żeby mieć pewność, że mandatu nie dostaną. A za nimi będzie się ciągnąć kawalkada.
Nie wiem, jaki cel przyświecał pomysłodawcom, ale podzielam odczucia jednego z komentujących tę informację na Facebooku, który stwierdził, że nawet na rowerze będzie można dostać mandat za nadmierną prędkość.