O błogosławieństwie i niszczycielskiej mocy słowa mówił podczas homilii na piekarskim wzgórzu kard. Zenon Grocholewski, prefekt Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej.
Św. Jakub w dzisiejszym drugim czytaniu pisze właśnie o mowie, pisze o słowach, jakie wypowiadamy. Zwraca uwagę na to, że „jeśli kto nie grzeszy mową, jest mężem doskonałym, zdolnym utrzymać w ryzach całe ciało”, podobnie jak dzięki małemu wędzidłu w pysku konia możemy nim całym kierować, lub jak mały ster pozwala nam prowadzić potężny okręt, choć jest on miotany silnymi wichurami.
Ale opanowanie języka nie tylko pozwala nam kierować sobą, lecz słowem, jak w przypadku Maryi, można uczynić bardzo dużo dobrego. Można chwalić Boga, wyznawać wiarę wobec innych, można pocieszać, dodawać odwagi, podnosić na duchu, nieść pomoc, służyć radą, zachęcać innych do dobra, obronić krzywdzonego, można upomnieć się o dobro, o prawdę. Słowa mają niejednokrotnie ogromną moc twórczą, siejąc miłość, przebaczenie, pokój, pojednanie. Czy ktokolwiek z nas nie doznał w swoim życiu dobroczynnej mocy przyjaznego słowa, zwłaszcza w chwilach trudnych?
Jesteśmy jeszcze pod wrażeniem wspaniałej uroczystości kanonizacji Jana Pawła II, który wielokrotnie przemawiał w tym sanktuarium. Tej uroczystości towarzyszył entuzjazm ogromnej ilości wiernych, zachwyconych jego postacią. To właśnie on jest świetlanym przykładem człowieka, który z wielkim zaangażowaniem używał mowy do budowania dobra, prawdziwego dobra, w świecie. Rozmawiał ze wszystkimi, z różnymi kategoriami ludzi, a nigdy nikogo nie uraził, wręcz przeciwnie ludzie, także dalecy od wiary katolickiej – czego niejednokrotnie byłem świadkiem – po spotkaniu z nim odchodzili zbudowani, ubogaceni i pełni podziwu dla niego. Jego słowa umacniały wiarę w Boga, głosiły miłość, pokój, broniły godności człowieka i jego niezbywalnych praw, z wielką mocą i zarazem przenikliwością głosiły prawdę o małżeństwie i rodzinie. To były dobre słowa.
Słowem możemy przyczynić się do budowania dobra w każdej dziedzinie życia: w życiu rodzinnym, społecznym, politycznym. Ponieważ przeżywamy w metropolii katowickiej Rok Rodziny, co więcej w tych dniach od 18 maja do 1 czerwca jest tutaj obchodzone doroczne Metropolitalne Święto Rodziny, chciałbym zwrócić uwagę, że obecny ojciec święty Franciszek wielokrotnie podkreślał dobroczynną moc słowa w budowaniu trwałej i zgodnej rodziny. Mówił, że w sekret pogłębiania miłości i pokoju w małżeństwie kryje się w trzech kluczowych słowach: proszę, dziękuję, przepraszam.
"Proszę" w sensie prośby o przyzwolenie: „Czy mogę to zrobić?”, „Czy chcesz, byśmy to tak zrobili?”, „Byśmy podjęli taki plan wychowania dzieci?”, „Byśmy wyszli razem dzisiaj wieczorem?”. Używając tego języka prośby o przyzwolenie, mówił papież Franciszek, wchodzimy z pewną grzecznością, uprzejmością w życie współmałżonka.
Ojciec Święty zapytał małżonków: „Powiedz mi, ile razy w ciągu dnia dziękujesz swojej żonie, a ty swojemu mężowi? Ileż dni mija bez wypowiadania tego słowa: »Dziękuję!«. »Dziękuję!« to nie uprzejme słowo do używania go względem obcych, by uchodzić za dobrze wychowanych. Trzeba umieć mówić: »Dziękuję!«, by dobrze rozwijać się razem w życiu małżeńskim”.
I wreszcie przepraszam. Nie ma doskonałej rodziny, nie ma doskonałego męża ani doskonałej żony. Wszyscy popełniamy błędy, co powoduje rozdźwięki, dlatego Papież wzywa małżonków, by często używać słowa przeproszenia: „Przepraszam, że podniosłem głos”, „przepraszam, że się spóźniłem”, „przepraszam, że zapomniałem”, „przepraszam, że mówiłem zbyt dużo, a nie słuchałem”, „przepraszam, że się zdenerwowałem”. W ten sposób buduje się i wzrasta w rodzinie pokój, miłość. I wzywa papież Franciszek: „Nie kończcie nigdy dnia bez pojednania! Nigdy, nigdy, nigdy!”
Te trzy kluczowe słowa są, zdaniem obecnego papieża, tajemnicą dobrze przeżywanego małżeństwa.
Słowem można czynić dużo dobrego, ale i słowem można czynić także dużo zła. Najwięcej grzechów popełnia się chyba językiem. Św. Jakub w dzisiejszym drugim czytaniu jest bardzo drastyczny w tym względzie. Po podkreśleniu dobroczynnej roli opanowania języka zaznacza: „Oto mały ogień, a jak wielki las podpala. Tak i język jest ogniem, sferą nieprawości. Język jest wśród wszystkich naszych członków tym, co bezcześci całe ciało i sam trawiony ogniem piekielnym rozpala krąg życia. […] to zło niestateczne, pełne zabójczego jadu. Przy jego pomocy wielbimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże. Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak być nie może, moi bracia”.
Rzeczywiście nietrudno zauważyć, ile zła dokonuje się językiem w naszych wzajemnych relacjach w rodzinie, w miejscach pracy, w życiu społecznym, politycznym, w mediach.