Morze niebiesko-białych szalików. Nawet niebo, po kilku dniach niepogody, znowu stało się błękitne, przysłonięte w kilku miejscach białymi chmurami. Chorzów pożegnał Gerarda Cieślika barwami jego ukochanego Ruchu.
- Powiedzieć o Gerardzie Cieśliku, że był człowiekiem niezwykłym, to za mało. On był człowiekiem niemożliwym! - mówił prof. Jerzy Buzek nad grobem zmarłego. Skromny, wierny, dobry - tak wspominają go wszyscy, którzy mieli dziś okazję przemawiać. Mimo propozycji gry w zagranicznych klubach wolał pozostać w swoim mieście, grać na stadionie przy Cichej, a potem do końca starał się towarzyszyć ukochanej drużynie jako kibic. Dziś żegnały go tłumy. Przyszli wszyscy, którym był bliski, którzy go cenili, dla których stał się wzorem do naśladowania.
- Choć był niskiego wzrostu, był wielki w swoich wyborach i życiowych postawach - wspomniał dziś arcybiskup Wiktor Skworc. Doskonałym podsumowaniem jego życia mogą być słowa świętego Pawła skierowane do Tymoteusza, wybrane dziś jako czytanie podczas Eucharystii: „(…) chwila mojej rozłąki nadeszła. W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia…” (2Tm 4,7). Gerard Cieślik wystąpił w dobrych zawodach. - Jego życiorys mógłby być gotowym scenariuszem filmowym - mówił metropolita katowicki. Wierności dochował nie tylko swojemu klubowi, ale również wierze. W kościele parafialnym można było go spotkać nie tylko w niedziele - również w ciągu tygodnia wstępował do niego na modlitwę, a kiedy nie mógł już wychodzić z domu, przyjmował co miesiąc kapłana.
Może dlatego podczas pogrzebu padło tyle słów o nadziei. Antoni Piechniczek mówił na cmentarzu o swoim oczekiwaniu na powtórne spotkanie ze zmarłym przyjacielem. Także inni, którzy zabrali głos, wspominali o nowym domu niebieskim Gerarda Cieślika, o pustym miejscu kibica na stadionie, zamienionym teraz na miejsce w Bożym królestwie. Napis „ostatnie pożegnanie”, tak często pojawiający się na wieńcach, stał się podkreśleniem tych słów. Przecież to on przypomina o chrześcijańskiej nadziei, że żegnamy się nie po raz ostatni, bo potem czeka nas wspólne życie w domu Ojca.
Przeczytaj także