Pielgrzymka do grobu Piera Giorgia Frassatiego - dzień pierwszy.
Kiedy przeczytałem pierwszy tekst o bł. Piotrze Jerzym Frassatim, uderzyły mnie słowa wstępu: „Żył dwadzieścia cztery lata”. To krócej niż ja – pomyślałem... Nazywany "Lawiną Życia", miał niespożyte pokłady energii. Spokojnie odnalazłby się w naszych czasach. Myśląc o zawodzie w branży górniczej, odwiedził Zagłębie Ruhry oraz nasze rodzime Katowice. Teraz my jedziemy do niego, by – jak św. Tomasz – dotykać i uwierzyć.
Całodniowa podróż autokarem sprzyjała zawieraniu nowych znajomości. Wszak na pielgrzymi szlak wyruszyło prawie 50, w większości nieznanych sobie dotąd, osób w różnym wieku. Różne życiowe doświadczenia, różne charaktery, różne talenty – ale jeden cel.
– Odtąd będziecie jak witraż – powiedział podczas porannej Eucharystii ks. Marek Bernacki, proboszcz parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Rybniku, skąd ruszyliśmy w podróż. Kierując swoją homilię przede wszystkim do uczestników wyprawy śladami bł. Frassatiego, ks. Marek podkreślił wartość wspólnoty: – Tak, jak te kawałki szkła, dopiero razem tworzycie piękny witraż, w którego centrum stoi sam Chrystus. Każdy jest ważny, nikt najważniejszy – mówił.
Zapewniając o modlitewnej pamięci, żegnali nas rodzice, znajomi, przyjaciele oraz parafianie rybnickiej wspólnoty. Do pierwszego miejsca noclegu w szwajcarskim Lugano dotarliśmy późną nocą. Dzień zakończyliśmy wspólną modlitwą. Rozlokowani w miejscowej szkole, zmęczeni podróżą, kładliśmy się spać, oczekując kolejnych wrażeń...
O pielgrzymach i o powodach, dla których wyruszyli z archidiecezji katowickiej do grobu błogosławionego Piera Giorgia Frassatiego, czytaj w tekście: Ciemne typy jadą do Turynu.