Mają dość świątecznej politycznej poprawności, np. zalewu kartek ze śnieżkiem i choinką, ale bez Dzieciątka. Stawiają więc szopkę na rondzie w Rybniku-Kamieniu. Taką z Jezusem, Maryją i Józefem.
Zmobilizował ich... Francuz Laurent Nal, który mieszka w Rybniku-Kamieniu. – Pytał, dlaczego w Polsce, katolickim kraju, nie stawia się szopek w miejscach publicznych. W jego rodzinnej południowej Francji takich stajenek jest dużo – mówi Roman Mandera, jeden z mieszkańców Kamienia, który angażuje się w przygotowanie szopki na rondzie. W tym roku postawią tam szopkę po raz piąty.
Siano do zachcynio
Co roku ta stajenka jest bardziej urozmaicona. Roman Mandera, pracownik kolei, z synem Dawidem, górnikiem i studentem, przygotowali jej konstrukcję. Jego szwagier oheblował deski. Wycięte z blachy figurki przyniósł Franek Mitrenga, prokurator, z racji słusznego wzrostu zwany przez przyjaciół z Kamienia „Wysoka Izba”. Roman Mandera zaproponował, żeby te figurki pomalować z obu stron. Wykonała to Asia Kucharczak, plastyk. – Rondo to jest odpowiednie miejsce na stajenkę, bo tam się wszystko kręci wokół Pana Jezusa – skomentowała. Osób zaangażowanych w to jest więcej, np. ktoś co roku daje snopek siana do dekoracji. – To siano niesamowicie pachnące, ostatnio było z tatarakiem. Franek, mąż Asi Kucharczak, skomentował, że ono jest „aż do zachcynio” – śmieje się R. Mandera.
Dawid, Rudolf i Roman Manderowie, jedni z budowniczych szopki na rondzie w Rybniku-Kamieniu Przemysław Kucharczak/GN Także Urząd Miasta okazał się przychylny pomysłowi mieszkańców i dał im pozwolenie na udekorowanie ronda.
Dlaczego tej grupie ludzi chce się poświęcać swój wolny czas na budowę stajenki? Przede wszystkim dlatego, żeby zamanifestować, co naprawdę świętują 25 i 26 grudnia. Żyjemy bowiem w tak wariackich czasach, że wielu już nie wie, po co w ogóle świętuje. Telewizje i radia już od listopada trąbią o świętach, unikając jednak przy tym starannie słowa „Bóg”. Są kraje, gdzie zamiast „Boże Narodzenie” lansuje się nazwę „święta zimowe”. A i w Polsce państwowe instytucje, firmy i zwykli ludzie coraz częściej rozsyłają życzenia „z okazji świąt”, bez doprecyzowania, jakich. Na kartkach brakuje Dzieciątka, Maryi i Józefa, bo polityczna poprawność dopuszcza tylko choinki, śnieżek i ewentualnie krasnala udającego świętego Mikołaja. Po co ludzie myślący w ten sposób w ogóle siadają w Wigilię do uroczystej kolacji? Co niby świętują, jeśli nie wierzą, że Bóg naprawdę przyszedł na świat jako człowiek?
Figurki Maryi i Józefa w "betlyjce" Marka Szołtyska mają śląskie stroje Przemysław Kucharczak/GN Być może jednak większość ludzi wysyłających takie kartki po prostu uległa modzie, bo się nad sprawą głębiej nie zastanowiła. Tradycyjna stajenka z Jezusem w miejscu publicznym ma im o tym przypomnieć.
Baranki jak dzieci
Oprócz sąsiada Francuza, mieszkańców Kamienia zainspirował też Marek Szołtysek, autor książek o Śląsku i historyk, który już 20 lat temu zaczął budować stajenki w swoim ogrodzie w Rybniku. Ostatnio znajoma Asia z Kamienia namalowała mu nowe figurki. – Mam sześcioro dzieci, które w naszej „betlyjce” występują jako baranki. Każdy ma jakiś atrybut – syn Marcin, który robi filmy, jest barankiem z aparatem, najmłodsza 3-letnia Ania, która nosi torebki i je zbiera, to baranek z torebką, pozostali mają instrumenty, na których grają – wyjaśnia Marek Szołtysek. A św. Józef i Matka Boża mają śląskie stroje, jak on sam z żoną.