Śląscy neoprezbiterzy 2016 opowiadają o swoim powołaniu.
Ks. Sebastian Mazur
Bóg da sobie ze mną radę
Informacje
Parafia: św. Jana Pawła II w Pszczynie.
Rodzice: Mama – Stanisława z d. Faruga, zawód: ekspedientka, tata: Piotr – zmarł w rok po moim urodzeniu, zawód: malarz. Rodzeństwo: brat Tomek – starszy ode mnie o dwa lata.
Motto na obrazku prymicyjnym: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?” (1 Kor 4,7)
Temat pracy magisterskiej: „Sens człowieczeństwa w pismach chrystologicznych J. Ratzingera/Benedykta XVI”. Praca napisana pod kierunkiem ks. prof. dr. hab. Jerzego Szymika
Zainteresowania: Lubię przyglądać się (podziwiać) ludzi – ich wygląd, zachowanie, czynności, jakie wykonują. Spotykać się z nimi, rozmawiać. Interesuję się szeroko pojętą sztuką. Sam rysuję, maluję i tworzę różne rzeczy. Bez muzyki nie wyobrażam sobie życia – kocham ją słuchać, uwielbiam śpiewać, grać na gitarze. Bardzo lubię podróżować – oglądać to, co do tej pory było tylko w książkach. Wielką radość sprawia mi nauka języków, szczególnie w kontaktach z ludźmi. Moim marzeniem (kiedyś) było studiowanie filologii polskiej – lubię czytać książki, interesuje mnie literatura w ogóle. Patrząc na siebie, muszę przyznać, że jestem trochę hm… może nie tyle staroświecki, co opierający się niektórym modom. Z dystansem podchodzę do nowości, wiadomości „na gorąco”. Staram się być aktywny pod każdym względem, nie lubię siedzieć bezczynnie. Lubię, kiedy ludzie są radośni.
Preferencje w pracy duszpasterskiej: Myślę, że odnajduję się bardzo dobrze na każdym polu. Łatwo nawiązuję kontakt z dziećmi, młodzieżą, a także dorosłymi czy starszymi osobami. Jako kleryk opiekowałem się grupą Towarzystwa Przyjaciół Seminarium. Sprawiało mi to dużo radości!
Ulubieni święci: Jakoś tak mam, że święci odgrywają w moim życiu bardzo wielką rolę. Kolega w seminarium śmiał się ze mnie (serdecznie oczywiście), że moja duchowość to właśnie małe książeczki i modlitewniki z nowennami, litaniami i innymi modlitwami. Myślę, że bierze się to z tradycji ludowej, która jest tak silna na ziemi pszczyńskiej, ale też moją pierwotną parafią jest parafia Wszystkich Świętych. Moim ukochanym świętym jest niewątpliwie św. Antoni z Padwy i w ogóle wszyscy święci franciszkańscy (św. Franciszek, o. Pio). Wielokrotnie też modlę się do świętego Sebastiana – mojego patrona chrzcielnego, a także św. Jana Pawła II – patrona mojej parafii, który często daje mi o sobie znać o godzinie 21.37. Ci są szczególni, choć niejedyni.
Ulubione lektury i filmy: Jeśli chodzi o lektury, to z radością czytam J. Ratzingera/Benedykta XVI – znajduję tam niezwykle przenikliwe myśli, tak bardzo aktualne dzisiaj. Z literatury polskiej często sięgam po poezję Wisławy Szymborskiej (doskonała diagnoza kondycji ludzkiej), a także Wiesława Myśliwskiego (rentgen człowieczeństwa). Co do filmów, to z pewnością całą nie lubię ich oglądać samemu. W tej dziedzinie łatwiej mi powiedzieć, jakich gatunków nie preferuję: westernów, fantastyki, sci-fi i komedii.
Media społecznościowe (i media w ogóle) to całe życie człowieka. Kreują rzeczywistość. Dla wielu internet jest bogiem, dlatego też – w mojej opinii – trzeba tam zaszczepić prawdziwego Boga. Sam to próbuję robić. Często na swoim facebookowym profilu udostępniam teksty, zdjęcia, myśli, czy filmy wprost pokazujące piękno wiary, wielkość Boga. Przez te środki możemy dotrzeć często do tych, do których w inny sposób się nie dotrze. Uważam też, że Kościół coraz lepiej radzi sobie w przestrzeni medialnej!
Powołanie
Od początku mojego „świadomego bycia w Kościele” bardzo mocno zaangażowany byłem w formację Ruchu Światło–Życie w parafii Wszystkich Świętych w Pszczynie. W zasadzie tam bliżej poznałem Boga, pokochałem Kościół. Myśl o kapłaństwie była gdzieś tak głęboko, chociaż wszyscy z uporem powtarzali, że „i tak będę księdzem”. W dzieciństwie z kolegami i koleżankami odprawiliśmy niejedną „mszę na wodzie i wafelku”. Zawsze przekonany byłem o tym, że nie nadaję się do tego, by być księdzem, bo nigdy ministrantem nie byłem, nie potrafię służyć itp. Tak też historia mojego powołania jest bardzo krótka, dynamiczna… i bez fajerwerków. Marzenia o filologii polskiej wyraźnie ukierunkowały moją naukę w liceum i rodzaj zdawanych egzaminów maturalnych – liczył się język polski! Jednak po zdaniu matury i wyborze studiów doszedłem do wniosku, że uszła ze mnie radość. Znajomy ksiądz w rozmowie SMS-owej zapytał: „A może seminarium?”. Wtedy się jakoś wszystko w moim życiu poruszyło… Był lęk przed nieznanym, ale pojawiło się też ciche przekonanie o tym, że Bóg da sobie ze mną radę… Szybka wymiana dokumentów między uczelniami i wstąpiłem do seminarium „z drugiego naboru”. Moja polonistka powiedziała mi, że kapłaństwo i polonistykę można połączyć –doskonałym przykładem jest Jan Paweł II. Dodała mi tym samym otuchy, bo już myślałem, że w jej mniemaniu jestem „skończony”. W domu wszyscy byli poruszeni. Mama zawsze twierdziła, że życia za nas – za mojego brata i za mnie – nie ułoży, ale chętnie pomoże, podpowie – zdała ten egzamin i zdaje go codziennie!