Śląscy neoprezbiterzy 2016 opowiadają o swoim powołaniu.
– Odprawiałem swoje pierwsze „msze” przy desce do prasowania. Żeby nasze „liturgie” miały godną oprawę, trzeba się było nieźle natrudzić – mama zawsze krzyczała, że pod jej nieobecność wyciągaliśmy z kredensu niezbędne do naszych „mszy” wielkie kryształowe kieliszki – opowiadał jeden z diakonów. Dzisiaj odprawił swoją pierwszą prawdziwą Mszę... Inny wspominał, że kiedy jako chłopak brał udział w uroczystości święceń kapłańskich, zawsze waliło mu serce. Kolejnemu pomógł św. Jan Vianney. W pewnej książce wyczytał, że Proboszcz z Ars, rozmawiając z młodym człowiekiem, odpowiedział jednoznacznie na jego pytanie: „Tak, ty masz zostać kapłanem”. Diakon wspominał, że utożsamił się z młodzieńcem z książki i przyjął tę odpowiedź jako do niego osobiście skierowaną.
Ktoś inny wyznaje, że droga ku powołaniu była „długim i trudnym procesem”. Jeszcze inny dzięki SMS-owi od znajomego księdza zrozumiał, że Pan Bóg da sobie z nim radę... Pytanie wyświetlone w komórce: „A może seminarium?” sprawiło, że „wszystko w życiu jakoś się poruszyło”.
Każda historia inna, każda piękna, każda święta.
Dziś cały Kościół lokalny, wraz z bliskimi neoprezbiterów, modli się, by rozpoczęta historia powołania, już oficjalnie potwierdzona, była – jak napisał jeden z nowo wyświęconych – „drogą do szczęścia i nieba”.
Neoprezbiterzy o sobie (krótko przed święceniami):
O diakonach również w: