Nawet ze szpitalnego łóżka kierował zespołem. Słoneczni nie mogą uwierzyć, że go już nie ma.
W zespole byłam w latach 1996-2005. Druha Edka poznałam, chyba jak większość Słonecznych, podczas naborów do zespołu, na który zaciągnęła mnie Mama.
Przez myśl mi wtedy nie przeszło, że sala nr 39 w Pałacu Młodzieży wpisze się na stałe w mój tygodniowy grafik na kolejne 9 lat, a co za tym idzie, również osoba druha Edka.
Druh uczył nie tylko śpiewu... Nauczył mnie również pracy nad sobą, odpowiedzialności za siebie i innych, sumienności i wytrwałości.
Gdy ktoś się zniechęcał, bo coś mu nie wychodziło, powtarzał słowa: Nie ma - "Nie potrafię", to znaczy, że nie chcesz.
Za każdym razem te słowa wyzwalały pokłady energii, która ostatecznie pomagała osiągnąć pożądany cel. Później okazało się, że owe słowa mają zastosowanie nie tylko w śpiewie, ale i w codziennym życiu.
Był człowiekiem niezwykle ciepłym i otwartym w bezpośrednim kontakcie - zawsze!
Przebywając z nim czułam, że każda/każdy ze Słonecznych ma swoje miejsce w jego sercu. Dzięki temu tworzyliśmy chyba największy rodzinny zespół na ziemi:)
Dorota Morawska, Katowice