Wspólna modlitwa, błogosławieństwo oraz śniadanie rozpoczęły 9. Światowy Dzień Ubogich. W niedzielny poranek wspólnoty i instytucje, które na terenie archidiecezji katowickiej działają na rzecz potrzebujących, spotkały się przed dworcem kolejowym w Katowicach.
Katowickie spotkanie było jednym z wielu wydarzeń organizowanych na terenie archidiecezji katowickiej. Osoby potrzebujące mogły znaleźć pomoc w kilku namiotach. W jednym z nich wolontariusze rozdawali kanapki i ciepłe napoje, w innym – udzielali porad tym, którzy zmagają się z uzależnieniami. Organizatorzy zadbali także o przestrzeń modlitwy. W centralnym namiocie wszyscy mogli adorować Najświętszy Sakrament i poprosić o modlitwę wstawienniczą. Dzięki połączonym wysiłkom wspólnot i instytucji pomoc obejmowała wiele obszarów ubóstwa.
Najważniejsza potrzeba
Wśród zaproszonych gości był abp Andrzej Przybylski, który jako metropolita katowicki po raz pierwszy uczestniczył w Światowym Dniu Ubogich. – Dobrze wiecie, że wszyscy jesteśmy potrzebujący. Każdy z nas czegoś potrzebuje i ma jakieś braki. (…) Wszyscy bardzo potrzebujemy zdrowia. Ludzie mówią, że zdrowie jest najważniejsze. Bardzo potrzebujemy dachu nad głową. Potrzebujemy domów, bo źle jest być bezdomnym i nie mieć własnego kąta. Bardzo potrzebujemy bliskości ludzi, bo nie da się żyć bez drugich. Chciałbym, żebyśmy sobie dzisiaj uświadomili, bo to nam uświadamia Kościół, że jest jeszcze jedna potrzeba, która jest bardzo ważna do życia i która pozwala nam przebić się przez różne ciemności, kłopoty, cierpienia, bezdomności, braki. Tą potrzebą jest nadzieja – mówił i zachęcił do wzajemnej modlitwy. – Chcę się razem z wami modlić dla każdej i każdego z nas o nadzieję, żebyśmy nie czuli się beznadziejni, żebyśmy nie dali sobie wmówić, że nasze życie, my sami, w jakimś stopniu jesteśmy beznadziejni. (…) Będziemy tutaj pewnie wspólnie się posilać, rozmawiać, dzielić się różnymi rzeczami, ale nie zapomnijcie, że tutaj, w tym białym domku, jest Dawca tej nadziei, takiej nadziei niezawodnej. Można tam iść i pomodlić się, jak już ze sobą porozmawiamy, napijemy się, zjemy coś wspólnego. Nie zapomnijcie iść do źródła nadziei, którym jest Pan Bóg – dodał arcybiskup, wskazując na namiot, w którym wystawiony był Najświętszy Sakrament. W miejscu tym można było także poprosić o spowiedź i modlitwę wstawienniczą.
Organizacja Światowego Dnia Ubogich wymagała skoordynowanych działań, które wspólnoty i instytucje realizowały od kilku miesięcy. – Nie moglibyśmy się tutaj spotkać, gdybyśmy w codzienności ze sobą nie współpracowali, nie robili tego razem, we wspólnocie, w jedności – mówiła Wioletta Iwanicka-Richter ze Wspólnoty Dobrego Pasterza, animatorka i terapeutka uzależnień, jedna z osób, które od kilkudziesięciu lat na terenie Katowic organizują pomoc dla najuboższych. Wspomniała też o początkach trwającej prawie trzydzieści lat owocnej współpracy z miastem Katowice, które na spotkaniu reprezentował Maciej Maciejewski, pełnomocnik prezydenta ds. Rozwiązywania Problemów Uzależnień, oraz Adam Lejman-Gąska, radny Miasta Katowice.
O wieloletniej owocnej współpracy, która zawsze ma na uwadze dobro konkretnego człowieka, mówił ks. Marek Konsek, dyrektor Caritas Archidiecezji Katowickiej. – Ten świat, to, co się dzieje, jest jak strasznie pędzący pociąg, a jak się pędzi, to się patrzy pod nogi i patrzy się na siebie, nie widząc nic wokół, by się z czymś nie zderzyć. Dziękuję za ten dzień, za tych, którzy w tym pędzącym pociągu widzą nie tylko siebie, ale potrafią zauważyć drugiego człowieka i jego godność – mówił.
Klucz do wszystkiego
Centralnym punktem dnia była popołudniowa Msza św. w katedrze Chrystusa Króla. Poprzedziła ją projekcja filmu “Exit, czyli rzecz o wychodzeniu z niewoli”. Jego bohaterowie – osoby w kryzysie bezdomności oraz aktorzy z niepełnosprawnościami – otwarcie rozmawiają o trudnych doświadczeniach, pokazując możliwe ścieżki wyjścia z różnych kryzysów.
Liturgii przewodniczył abp Andrzej Przybylski. W homilii przywołał tytuł adhortacji Dilexi te. – Umiłowałem cię! Pewnie pamiętacie i wiecie, słyszeliście może już, że pierwszy taki list do Kościoła, który napisał papież Leon XIV, natchniony też przez swojego poprzednika papieża Franciszka, to jest taki dokument, który mówi Kościołowi o miłości do ubogich; nie tylko o miłości Kościoła do ubogich, ale o miłości Jezusa do ubogich. Umiłowałem cię! – podkreślił.
Metropolita katowicki przywołał biblijny kontekst tych słów. – Te słowa – umiłowałem Cię – pochodzą z ostatniej księgi Pisma Świętego, z Apokalipsy. (…) [Ta księga] mówi o końcu świata, że będzie kiedyś koniec świata, przed przyjściem powtórnym Jezusa. Dzisiaj Ewangelia o tym mówiła, co się wtedy będzie dziać na końcu świata. Będzie dużo nieszczęść, kataklizmów, może nas czekają różne epidemie, będą różne wojny, ludzie zamiast się kochać czasem będą się dzielić i będą żyć w nienawiści. I właśnie w tej księdze, w trzecim rozdziale jest mowa o takim liście od Pana Boga do Kościoła, który jest w Filadelfii – wyjaśnił. Dodał, że Jezus, zanim wypowiedział te słowa, przedstawił się jako Prawdomówny, który posiada „klucze do nieba”. – Pan Bóg ma takie klucze, które otwierają człowieka, nawet jak jest zamknięty – stwierdził. Wskazał także, że wiara pozwala porzucić wszystko to, co może zamykać człowieka na Boga i na bliźnich. – Nie bój się, nie daj się przerazić temu wszystkiemu, nie zgaś w sobie nadziei, bo mówi do ciebie Ten, kto ma klucz do wszystkiego. Pan Bóg mówi: kluczem do wszystkiego jest miłość – stwierdził.
W homilii przywołał także osobiste doświadczenie związane z pielgrzymką do Ziemi Świętej i wizytę w sklepie z pamiątkami, w którym można było kupić pachnące olejki. – Kupiłem sobie kilka takich małych słoiczków z tymi olejkami. Te olejki pięknie pachną. Trzymam je czasem w swoim domu, jak chcę sobie przypomnieć Ziemię Świętą, chcę sobie przypomnieć historię z Jezusem, to wyciągam z szuflady ten mały słoiczek, odkręcam tę zakrętkę i znowu czuję piękny zapach Ziemi Świętej. Ale co muszę zrobić, żeby to poczuć? Przecież tego nie czuje na co dzień, bo to jest zakręcone. Jak ten słoiczek jest zakręcony, to nic nie pachnie, ale jak go odkręcę to czuję Ziemię Świętą. Tak jest z Bożą miłością. Tak jest z doświadczeniem Bożej miłości. Bóg zawsze nas kocha. Nigdy nie ma takiej sytuacji w życiu, żebyśmy nie byli kochani przez Pana Boga – mówił i zachęcił, by wierni nigdy nie zagubili wiary w miłość. Dodał także, że przeszkodami, które zamykają na miłość, może być zarówno ubóstwo, jak i bogactwo.
Kaznodzieja przypomniał także życiorys św. Małgorzaty z Città di Castello, dominikańskiej tercjarki żyjącej na przełomie XIII i XIV wieku. Pochodziła z majętnej rodziny i wychowała się na zamku. Rodzice długo oczekiwali na jej narodziny, ale gdy przyszła na świat okazało się, że jest niepełnosprawna. – Okazało się, że jest karłowata, garbata, że ma koślawe nogi, że jest po prostu bardzo brzydkim dzieckiem. A miało być inaczej – podkreślił abp Andrzej i dodał, że przez 6 lat rodzice ukrywali ją w specjalnie wybudowanej celi. Gdy modlitwy o uzdrowienie nie przyniosły spodziewanego owocu, porzucili ją. – Trafiła pod mosty, razem z żebrakami. Przeżyła coś koszmarnego. Nauczona modlitwy i bardzo pobożna od dzieciństwa, przeżyła wielki kryzys wobec Pana Boga, kłóciła się z Bogiem. (…) Wtedy usłyszała te słowa, o których wam mówiłem: Umiłowałem cię, powiedział jej Pan Jezus. Małgorzato, zobacz, wszyscy kochają za coś; wszyscy by cię kochali, jakbyś była piękna, zdrowa, jakbyś była bogata. A Ja, Jezus, kocham cię taką, jaką jesteś. To doświadczenie dało Małgorzacie nieprawdopodobną siłę. Obudziło w niej chęć życia. Przemieniło ją i nawróciło. (…) Przypominam wam życiorys tej świętej, bo ona, pomimo trudnego życia, pewnej niemocy, doświadczyła czegoś nieprawdopodobnego. Punktem zwrotnym w jej życiu były te słowa – mówił. Zachęcił też do przyjęcia Bożej miłości. – Nie zamykajcie swoich głów na miłość Pana Boga, tylko ją przyjmijcie, a zobaczycie, jak ta miłość Boga zmienia życie, jak potrafi nas wyciągnąć, uwolnić i uzdrowić ze wszystkiego – zakończył.