W sobotnie przedpołudnie diakon Dominik Piórkowski, pochodzący z parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Piekarach Śląskich-Kamieniu, przyjął święcenia prezbiteratu z rąk abp. Andrzeja Przybylskiego.
W kościele akademickim, krypcie katowickiej katedry, zgromadzili się jego bliscy, parafianie z rodzinnej wspólnoty oraz miejsc, w których dotąd posługiwał, kapłani archidiecezji katowickiej oraz seminaryjni koledzy. Wspólnie dziękowali za dar powołania oraz prosili o łaski na nowej drodze, którą rozpoczyna neoprezbiter.
W swoim słowie metropolita katowicki nawiązał do pytania z Ewangelii: czy Syn człowieczy znajdzie wiarę, kiedy przyjdzie? - Pozwólcie na krótkie, osobiste świadectwo. Tak jak wszyscy księża, jak dzisiaj Dominik, też kiedyś byłem diakonem. Bardzo chciałem znaleźć odpowiedź na pytanie, co trzeba robić, żeby nie zawieść Pana Boga w kapłaństwie, żeby być dobrym księdzem. Pamiętam, że przed święceniami poszedłem do najstarszego w naszej diecezji księdza. Przekonany, że skoro on ma już ponad 60 lat kapłaństwa, to zna odpowiedź na to pytanie i już wie, co zrobić, żeby być dobrym księdzem. Liczyłem, że mi podpowie, jak mówić kazania, jak remontować parafię, jak organizować duszpasterstwo, że da mi dużo mądrych i specjalistycznych rad. Ten staruszek był mądry. Zapytany, co mam robić, żeby być spełnionym, szczęśliwym i dobrym księdzem przez całe swoje życie, z uśmiechem mi odpowiedział: „Żebyś był zawsze wierzący”. Wtedy wydało mi się, że mnie rozczarował. Nie na to liczyłem. Wydawało mi się, że jestem diakonem, absolwentem studiów teologicznych, to jak on może mnie pytać o wiarę? Dziś jako ksiądz, jako biskup wiem, że i ksiądz może stracić wiarę, może żyć tak, jakby był kompletnie niewierzący, jakby już kompletnie nie słuchał Boga i Kościoła - zauważył abp Andrzej Przybylski.
Kaznodzieja przypomniał, że warunkiem żywotności wiary jest nieustanna modlitwa. - Jak [ksiądz – przyp. red.] przestanie się modlić, jak się będzie mało modlił, jak da się wciągnąć w wir aktywizmu, to jego wiara będzie maleć i się wypalać. Dlatego dzisiaj nam wszystkim Jezus przypomina w tej przypowieści, byśmy się nie przestawali modlić. (…) Ale czy wystarczy tylko brewiarz? A może powinien mieć codziennie godzinę świętą czy nawet kilka chwil przed Najświętszym Sakramentem? A może nie sam, ale razem z ludźmi? Nie tylko powinien ich pouczać, ale się z nimi modlić. Może byśmy jako księża więcej zdziałali i zrobili, gdybyśmy się więcej z ludźmi modlili, a mniej ich pouczali - pytał zebranych.
Abp Przybylski w swoim słowie przywołał także przykład ubogiej wdowy, która ma świadomość, że jej los leży w rękach Boga. - Niektórzy ludzie może oczekują, że księża powinni być jak aniołowie: zawsze młodzi, nie powinni chorować, mieć mnóstwo talentów, nie mieć słabości, nie upadać. A my jesteśmy od was wzięci, z prostych, zwykłych, często poranionych rodzin. Ale z tego naszego różnego ubóstwa, jak tę ubogą wdowę, Jezus wziął w obronę, wybrał i powołał. Nie spadliśmy z nieba, nie jesteśmy aniołami. Ale jeśli kapłan ma poczucie, że jest u Boga, że jest ubogi i w swoim ubóstwie otwiera się na moc z nieba, to będzie dobrym księdzem. A jak zapomni o swoim ubóstwie i poczuje się bogaty, to zgubi czasem nawet samego Boga - zaznaczył. I przypomniał, że szeroko rozumiani ubodzy są grupą, do której Bóg posyła swoich kapłanów. - Żebyśmy ich chronili, wzięli ich w obronę, modlili się za nich, prostowali im drogi, towarzyszyli im, żebyśmy bronili ludzi przed diabłem, przed grzechem, przed złem. Na kolanach i w konfesjonale. I w dobrym słowie, i w duszpasterskiej bliskości. Święcenia zaczynają się od gestu posłuszeństwa, bo nie można być księdzem, gdy się nie chce być posłusznym. I nie o biskupa tu chodzi, ale o Boga, o Boże Słowo i Jego Kościół. Dominiku, bądź posłuszny Bogu, a zobaczysz, że cię poprowadzi przez najpiękniejsze kapłańskie dni i wyprowadzi cię z każdego twojego ubóstwa - zwrócił się do neoprezbitera.
- Dzień święceń to jest wielka radość. Zawsze. To jest święto, nie tylko seminarium duchownego, czyli miejsca formacji i przygotowania do święceń, ale też dla całej archidiecezji. Myślę nie tylko o prezbiterach, ale całym ludzie Bożym. Kiedy mamy kolejnego księdza, mamy Kościół, mamy sakramenty, mamy głoszone Słowo - podkreślił ks. dr Krzysztof Matuszewski, rektor Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego w Katowicach. - Dominik usłyszał wiele słów od swoich przełożonych i arcybiskupa. Podpisuję się całym sercem pod życzeniami księdza arcybiskupa: żeby był zawsze człowiekiem wiary i tą wiarę w sercu zachował, żeby był zawsze w łączności z Panem i z ludem, do którego jest posłany. To jest najważniejsze, by tak jak usłyszeliśmy w dzisiejszym Słowie, liczyć się z Bogiem i liczyć się z ludźmi, ale to wszyscy bierzemy sobie do serca - dodał.
- Nie bardzo wiem, jak wyrazić wszystkie moje emocje w tym momencie, bo to wszystko gdzieś tam w sobie przeżywam. Na pewno czuję wdzięczność wobec abp. Andrzeja za to zaufanie, którym mnie obdarzył, i że udzielił mi tych święceń. Kapłaństwo jest dla mnie przede wszystkim drogą do swojej prywatnej świętości, żeby uświęcać siebie, a przez to drugich ludzi. Wpierw swoje zbawienie, a potem ludu Bożego - mówił tuż po zakończonej liturgii ks. Dominik Piórkowski.
Mszę św. prymicyjną ks. Dominik będzie sprawował w swoim parafialnym kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Piekarach Śląskich-Kamieniu w niedzielę 16 listopada o 12.30. „Zgromadźmy się przy ks. Dominiku, aby go wesprzeć modlitwą i liczną obecnością” - czytamy w zaproszeniu wystosowanym do wspólnoty z Kamienia.