Homilia bp. Marka Szkudło wygłoszona podczas Jubileuszowej Pielgrzymki kapłanów i diakonów, 30 września 2025 r.
Miłość jest słowem, które nie powinno schodzić z ust głosiciela Dobrej Nowiny. Być może zabrzmi to banalnie, ale Jezus zostawiając nam swój testament przed odejściem do nieba tak właśnie postawił tę sprawę, zwracając naszą uwagę na to, że od wzajemnej miłości – nazwanej „jednością” – uzależniona jest skuteczność głoszenia Ewangelii: „aby świat uwierzył” musimy być „jedno”, „oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś” (por. J 17,23).
Dziś przed Ewangelią po raz kolejny usłyszeliśmy – „Daję wam przykazanie nowe, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem”. Tyle razy w kazaniach i homiliach cytujemy ten fragment Ewangelii świętego Jana, że być może nie mamy już świadomości, że miłość jest fundamentem, czymś, na czym budujemy całą resztę, czymś tak oczywistym, że święty Paweł w najstarszym piśmie Nowego Testamentu, Liście do Tesaloniczan, stwierdza wręcz: „Nie jest rzeczą konieczną, abyśmy wam pisali o miłości braterskiej, albowiem Bóg was samych naucza, byście się wzajemnie miłowali”.
Umiłowani w Chrystusie, zwłaszcza Wy – bracia w kapłaństwie – Biskupi, prezbiterzy, diakoni, którzy gromadzicie się w Matce kościołów naszej archidiecezji, katedrze Chrystusa Króla, aby uwielbiać Boga za dar Jubileuszu!
„Nadzieja zawieść nie może” – to przewodni motyw bulli papieża Franciszka ogłaszającej ten jubileusz. „Poznać Boga – prawdziwego Boga – oznacza otrzymać nadzieję” – napisał kilka lat wcześniej jego poprzednik – Benedykt XVI. I dodał: „Dla nas, którzy od zawsze żyjemy z chrześcijańską koncepcją Boga i przywykliśmy do niej, posiadanie nadziei, która pochodzi z rzeczywistego spotkania z Bogiem, jest już czymś z czego niemal nie zdajemy sobie sprawy” (Spe salvi, 3).
Tak samo jest z miłością. Nie bez przyczyny wszystkie te trzy w naszej teologii występują razem: wiara, nadzieja i miłość. Nie wiem, czy nie powinniśmy jak święty Franciszek idąc przez ten świat i chcąc napełniać go nadzieją, wołać: „Miłość nie jest kochana!”. Być może tak. Wiem jednak z całkowitą pewnością, że jeśli jako pasterze Kościoła będziemy tą miłością żyć, realizując pragnienie Pana Jezusa, to cała nasza wspólnota, Krzew Winny i jego latorośle, we współczesny świat wniesiemy nie tylko nadzieję, ale i wiarę, do głoszenia której zostaliśmy powołani; każdy z osobna i wszyscy razem.
„Nie jest rzeczą konieczną, abyśmy wam pisali o miłości braterskiej, albowiem Bóg was samych naucza, byście się wzajemnie miłowali. (...) Zachęcam was jedynie, abyście coraz bardziej się doskonalili i starali zachować spokój, spełniać własne obowiązki i pracować swoimi rękami, jak to wam przykazaliśmy”.
Cieszę się, że te słowa padają w katedrze akurat dzisiaj. Gdybyśmy raz na rok się spotykali, zebrani z rozmaitych zakątków Kościoła, po to, żeby się wzajemnie zachęcać do realizacji naszego powołania,to ta lista świętego Pawła każdego roku, bez zmieniania, wystarczyłaby. Coraz bardziej się doskonalić. Starać się o zachowanie spokoju. Spełniać własne obowiązki. Pracować swoimi rękami... Wydaje się to tak proste – bo jest. Dodajmy jednak, że jest bardzo skuteczne. W czasach, w których mówimy o kryzysie powołań, a właściwie o kryzysie osobowości, w których odejścia z szeregów kapłańskich bolą jeszcze bardziej, warto to przypomnieć – bracia drodzy – że Słowo Boże nie zostawia nas samych na trudnej drodze tego powołania. Ono daje nam wprost wskazówki, jak na tej drodze iść, pozostać wiernym, nie stracić nadziei i nie przestać żyć wiarą (Por. Ks.Marek Dziewiecki, Pójść drogą błogosławieństwa, Salwator; „Nie ma kryzysu powołań, gdyż Bóg, który powołuje, nie jest nigdy w kryzysie. Kryzys mogą przeżywać jedynie ci, którzy są powołani. Dzieje się tak wtedy, gdy nie przyjmują od Boga daru bogatego człowieczeństwa i zaproszenia do świętości, czyli do życia w sposób błogosławiony”).
Owszem, każdy musi przejść swój moment zwątpienia, który wpisany jest w dojrzewanie. Zadać sobie pytanie o swoje osobiste talenty, ile ich jest i jakie są. Czasem chyba nawet potrzeba doświadczyć ciemnej nocy zwątpienia, zmierzyć się z poczuciem, że nie ma się ich wcale, doświadczyć upokorzenia i żalu, że są inni – zdolniejsi, bogatsi, bardziej eksponowani, osiągający bardziej spektakularne sukcesy na pastwiskach tego świata. Ale to trudne doświadczenie zawsze jest szansą na jeszcze głębsze przywiązanie do Tego, Który nas powołał, i uświadomienie sobie, że obdarował nas bardziej, niż nam się wydaje, a nawet – niż wydaje się naszym współbraciom, naszym parafianom, czy nawet naszym przełożonym. Co więcej... jeżeli dzisiaj tak wiele mówi się o kapłańskich kryzysach i o kryzysie kapłaństwa w ogóle, zapewniam Was: drugi kapłan, współbrat w kapłaństwie, nieważne, czy kolega, czy przyjaciel, powinien być w trudnościach i bólu punktem odniesienia. W chwilach, w których grunt pod stopami zdaje się obsuwać nie przestawajcie wierzyć, że razem możecie więcej, że ten drugi obok jest darem Chrystusa, Który powiedział: „nie zostawię was samymi”. „Obdarowanie” – to słowo, które zawiera w sobie wszystkie trzy – i wiarę, i nadzieję, i miłość. Pawłowa praktyczna wskazówka jak je realizować jest jedynie dopełnieniem, konkretyzacją tego, o czym mówi Jezus w przypowieści – trzeba je pomnożyć.
Drodzy Bracia w kapłaństwie,
Nuncjusz Apostolski w Polsce skierował ostatnio do nas – biskupów – takie słowa: „Przez ostatnie dni i tygodnie liczni wierni (...) przybywali lub nadal przybywają do sanktuarium Królowej Polski (...). Liczna rzesza młodych, ale także kilku biskupów, wyjechała z Polski do Rzymu, aby uczestniczyć w Jubileuszu Młodzieży i spotkać się z Ojcem Świętym Leonem XIV. To tylko niektóre (nie jedyne, dzięki Bogu!) znaki, które pośród licznych niepokojów (...) napawają nas nadzieją. Aby jednak te znaki nadziei utrzymały się i przyniosły oczekiwane owoce, a także, aby pojawiły się nowe, konieczne jest stworzenie im sprzyjających warunków. Podstawowym elementem jest niewątpliwie jedność, prawdziwa jedność, która rodzi się z prawdy i miłości. Mam tu przede wszystkim na myśli jedność miedzy Wami, pasterzami Kościoła w Polsce. Wyznajemy, ze Kościół jest jeden, dlatego też musimy każdego dnia realizować to, kim jesteśmy, także po to, aby pomóc polskiemu społeczeństwu przezwyciężyć silne polaryzacje, które niekiedy słusznie potępiamy. (...) Pamiętajmy, ze Kościół jest rzeczywistością nadprzyrodzoną, a nie tylko ziemską. Dlatego jego problemów nie da się rozwiązać jedynie środkami ludzkimi, zwłaszcza kierując się wyłącznie lub głównie względami właściwymi dla mentalności tego świata. Należy zawsze opierać się na prawdziwej wizji wiary” (Abp Antonio Filipazzi, słowo wygłoszone we Wspomnienie NMP Królowej 22 sierpnia 2025 r.)
Przekazuję te słowa Wam, moi drodzy Bracia w kapłaństwie, z którymi przez ostatnie prawie dziewięć miesięcy odkrywałem dary Bożej miłości jako administrator tego Kościoła lokalnego. Dziewięć miesięcy minęło, urodził się nowy biskup – że tak sobie pozwolę z uśmiechem powiedzieć. Nasza jedność w tym Kościele lokalnym, nasze wspólne odkrywanie nadziei, nabiera nowego wymiaru. Przyjmujemy nowego arcybiskupa metropolitę katowickiego z wdzięcznością. „Z nami – chrześcijanina – dla nas – biskupa”. Przypomnę Wam, że w pierwszym swoim orędziu, wygłoszonym zaraz po wyborze na Stolicę Piotrową, papież Leon XIV, augustianin, przytoczył między innymi te słowa swojego ojca – św. Augustyna, które Biskup Hippony skierował do swoich diecezjan z okazji rocznicy święceń: „z wami jestem chrześcijaninem, dla was jestem biskupem” (Mowa 340, 1).
Dla nas i z nami, ksiądz arcybiskup Andrzej Przybylski, „W Chrystusie” – jak to ujął w swoim biskupim zawołaniu – realizował będzie te słowa Pana Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: „Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie”. A ja dziękując Wam za wszelkie dobro, którego od was doświadczyłem, powtarzam te słowa – każdy z nas ma bardzo wiele, każdy z nas ma prawdziwy skarb, ma siebie, swoje kapłańskie powołanie, swoją wiarę. Razem jednak mamy jeszcze więcej. Razem, to co ma każdy z osobna, pomnożone jest przez nieskończoność. Nie zapomnijcie o tym nigdy. Nie zapomnijcie, że Jezus nie zostawił nas samymi, a w Jego Słowie jest nasza nadzieja, zwłaszcza w tych: “Daję wam przykazanie nowe, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem”.