Kilkadziesiąt osób ruszyło z katedry Chrystusa Króla do Parku Kościuszki. Towarzyszyła im orkiestra górnicza. Uczestnicy nieśli transparenty, balony i kolorowe wiatraczki.
Spotkanie rozpoczęła Msza św., której przewodniczył ks. Kazimierz Musioł, dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Rodzin Archidiecezji Katowickiej. Nawiązując do obchodzonej tego dnia uroczystości Najświętszej Trójcy, przypomniał, że to jedna z niezgłębionych tajemnic wiary. – Głową i rozumem będzie trudno, ale pozostaje jeszcze jeden narząd poznawczy: serce – powiedział. – Bóg jest miłością. I to faktycznie od samych początków świata, gdy nie było jeszcze ludzi, nie mógł być sam. Miłość opiera się na relacjach, na dawaniu, na braniu. Stąd też ta intuicja nasza podpowiada nam, że w samym Bogu musi istnieć właśnie jakiś rodzaj wspólnoty, wspólnoty opartej na miłości, pokazywaniu miłości, dawaniu jej, otrzymywaniu – dodał.
Kaznodzieja podkreślił, że w tym sensie uroczystość staje się także napomnieniem przeciwko egoizmowi. – Z samej natury naszego stworzenia wynika uwarunkowanie na drugiego, na innych. A egoista? On nikomu nie będzie służył. To jest człowiek chodzący wiecznie smutny, bo zwyczajnie zaprzecza temu naturalnemu porządkowi bycia, porządkowi miłości i dzielenia się nią – mówił ks. K. Musioł.
Kolejną lekcją, jaka płynie z niedzielnej uroczystości, jest jedność w różnorodności. – Zobaczcie, całkowita jednolitość nie przynależy do istoty Boga, a więc nie może też przynależeć do nas chrześcijan. Całkowita jednolitość. Trójca Święta. Trzy osoby Trójcy o trzech różnych imionach, odmiennych przymiotach i także odmiennych zadaniach jednocześnie trwają w jedności – zaznaczył kaznodzieja. – Trójca to jeden Bóg w trzech osobach. Ludzkość to jedno człowieczeństwo w miliardach ludzi na całej ziemi (…). Kochani, mamy wzór, mamy źródło, mamy ideał: Trójca Przenajświętsza. Wyjdźmy dziś z kościoła przynajmniej z nadzieją na prawdziwą wspólnotę. Budujmy ją w naszych domach, w naszych rodzinach, w pracy, w szkole. Niech ktoś jest wyższy, ktoś niższy, grubszy, chudszy. Nie ważne, kim jesteś z zawodu, z jakiej rodziny pochodzisz, z jakiego środowiska. Dlaczego mamy budować podziały? Wyjdźmy dziś z tej Eucharystii w jedności ze sobą – zachęcał.
Odnosząc się do rozpoczynającego się po Mszy św. Marszu dla Życia i Rodziny, ks. Musioł zachęcał, by na co dzień pokazywać piękno wspólnoty i życia w rodzinie. – Jak piękną jest wspólnota, która wcale nie musi nikogo dzielić. Jak pięknym jest życie, które dla wszystkich jest najważniejszą wartością. Świętowanie Uroczystości Trójcy Świętej, kochani, jest nie jakimś ćwiczeniem teologicznym. To rewolucja naszego sposobu życia i myślenia – zaznaczył. – Dzisiaj możemy zapytać siebie, czy nasze życie odzwierciedla Boga, w którego wierzymy? Czy ja, który wyznaję wiarę w Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego, naprawdę wierzę w to, że aby żyć, potrzebuję innych? Muszę służyć innym, by moje życie było piękne? Czy potwierdzamy to tylko i wyłącznie słowami? Czy też życiem i naszą codziennością? Jesteśmy jednością, choć różni, tworzymy wspólnotę. Łączy nas Bóg w Trójcy Świętej Jedyny. Pokazujmy to. Żyjmy tą prawdą. Głośmy ją – zachęcał.
Z nastawieniem na propagowanie wartości rodzinnych wyszli na ulice uczestnicy X Marszu dla Życia i Rodziny. – Idziemy, aby świętować, aby pokazywać szacunek dla każdego człowieka od poczęcia aż do naturalnej śmierci. W tym roku przyświeca nam hasło „Przyszłość dzieci w naszych rękach”. To właśnie od nas rodziców, wychowawców, opiekunów dzieci i młodzieży zależy ich przyszłość – mówiła Katarzyna Malcharczyk, organizator Marszu dla Życia i Rodziny w Katowicach. – Tych zagrożeń we współczesnym świecie jest dużo więcej niż było jeszcze dwadzieścia lat temu.One płyną, w dużej mierze płyną właśnie z social mediów, z dostępu do internetu, do treści, które, które ich bombardują z każdej, z każdej strony – mówiła.
Wśród zebranych dominowały całe rodziny, wielu rodziców pchało przed sobą wózki z maluchami. Hanna z Ornontowic na marsz przyjeżdża co roku. Zawsze zabiera dzieci. – Ja się wzruszam za każdym razem, bo jest nas za mało. Jest nas za mało. Ludzie myślą, że takie akcje w ogóle nic nie przynoszą, że nie mają nic na celu, że ludziom się nie chce wychodzić na ulicę. Jest to wysiłek, trzeba poświęcić czas. Jeżeli my nie będziemy wołać w imieniu tych dzieci nienarodzonych, no to kto inny? Dzisiaj się propaguje tak łatwo aborcję, usuwanie ciąży, oddawanie dzieci, że to jest problem. Dzieci z zespołem Downa to nie jest problem, to jest Boży dar! Trzeba przyjąć każde dzieciątko – tłumaczyła.