Msza św. o beatyfikację założyciela Ruchu Światło-Życie była sprawowana w kościele akademickim – krypcie katowickiej katedry Chrystusa Króla.
W tym roku przypada 38 rocznica śmierci czcigodnego sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego. – Chcemy prosić o dar beatyfikacji, abyśmy wszyscy, aby w Kościół w Polsce, aby nasza archidiecezja mogła cieszyć się jego wstawiennictwem. Modlimy się, żeby to jak najszybciej się dokonało – mówił, witając zebranych na Mszy św., ks. Karol Lubowiecki, moderator Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Katowickiej.
Eucharystii przewodniczył jej bp Marek Szkudło, administrator archidiecezji katowickiej. – 38 lat temu mieszkałem na Różyckiego 8 [obecnie to adres siedziby Fundacji Światło-Życie, wcześniej budynek także należał do oazy – przyp. red.]. Właśnie wtedy wieczorem odebrałem telefon z Calsbergu odszedł do Pana ksiądz Franciszek Blachnicki. Wszyscy byli na kongregacji odpowiedzialnych w Częstochowie i dzwoniłem, żeby przekazać – wspominał.
Mylne założenia
Homilię wygłosił bp Adam Wodarczyk, moderator generalny Ruchu Światło-Życie w latach 2007-2015 i postulator procesu beatyfikacyjnego sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego. W swoim słowie nawiązał do pierwszego czytania z Księgi Mądrości Syracha i przekonań o Bogu, które dla człowieka stają się pułapką. – Pierwsze mówi, że jesteśmy w stanie zbawić sami siebie. Mędrzec ostrzega więc możnych i potężnych, aby nie pokładali nadziei w swoich bogactwach, gdyż one „nie pomogą w dniu klęski” (Syr 5,8). Niezależnie od tego, jak wiele nagromadziliśmy bogactw i ile mamy przywilejów, talentów i umiejętności, wszyscy potrzebujemy Pana. Kiedy zaczynamy czuć się samowystarczalni, nasz upadek staje się nieunikniony. Tego doświadcza też czcigodny sługa Boży Ksiądz Franciszek Blachnicki. W pierwszym etapie swojego życia, kiedy w buńczuczny sposób twierdził, że Boga nie ma i uważał, że sobie ze swoim życiem w doskonale poradzi. Wystarczyło, że trafił do Auschwitz, później do celi śmierci, aby zobaczył, że te założenia było mylne. Na szczęście zyskał szansę przemiany – podkreślił bp Wodarczyk.
Kaznodzieja przypomniał, że drugie przekonanie to zuchwała ufność w Boże miłosierdzie. – Jeśli zakładamy, że On przebaczy nam zawsze, nawet wtedy, gdy świadomie i dobrowolnie będziemy dalej grzeszyć, lekceważymy wielkość Jego ofiary. Zbyt lekko podchodzimy do głębi Jego cierpienia i nie doceniamy faktu, że Pan przelał za nas własną krew. Środkiem zaradczym na takie postawy jest rozważanie tego, co Bóg uczynił dla naszego zbawienia – powiedział bp Adam Wodarczyk.
Dojrzewanie do ofiary
W swoim słowie odniósł się także do słów Jezusa na temat zgorszenia w odczytanej Ewangelii. Przypomniał, że zgorszenie to „zablokowanie drogi wierności Bogu”. – Konieczne jest więc usunięcie przyczyn powstałej blokady, nawet wtedy, gdy będzie to wymagało wielkiego zaangażowania. Jest to jednak dla nas korzystne, ponieważ włożony trud i wysiłek zostaną zrekompensowane otrzymaniem życia. Słowa, jakie usłyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii, winny zatem wciąż rozbrzmiewać w naszej świadomości, a także winny być realizowane w życiu. Niestety, czasami trzeba podnieść głos, aby życie było wolne od wielu skandali, które wstrząsają wszystkimi sferami życia, przez co są groźne nie tylko dla owych „maluczkich”, ale dla wszystkich ludzi. Uzdrawiającym lekarstwem może się stać trwałe dzieło nawrócenia, które będzie jak powiew świeżego powietrza – zauważył bp Adam Wodarczyk. I zauważył, że życie założyciela Ruchu Światło-Życie jest świetną ilustracją nieustannej potrzeby nawracania się. – Ojciec Franciszek nie tylko wprowadzał miliony ludzi w doświadczenie tajemnicy zbawczego działania Boga w ich życiu poprzez genialną metodę formacji deuterokatechumenalnej. On również sam przez całe życie, od momentu swego niezwykłego nawrócenia w celi śmierci katowickiego więzienia przy ulicy Mikołowskiej 17 czerwca 1942 roku, nieustannie postrzegał swoje życie jako drogę wewnętrznego nawrócenia. W swoich zapiskach autobiograficznych, skreślonych w swoim pamiętniku na rok przed śmiercią czcigodny sługa Boży pisał: „próbując ogarnąć całościowo drogę 64 lat mojego życia, widzę, że z punktu widzenia rozwoju życia nowego, życia Bożego we mnie, można w nim wyodrębnić cztery etapy: nowe narodzenie i trzy nawrócenia: Nawrócenie wiary, Nawrócenie ufności, Narodzenie miłości.” – przypomniał kaznodzieja. Zaznaczył, że w swoich działaniach ks. Blachnicki nigdy nie dał się zwieść poczuciu, że tak już wiele dokonał, że wielu ludzi go podziwia. Bp Adam Wodarczyk podkreślił, że założyciel Oazy doświadczał czasu duchowych trudności, a mimo tego potrafił przyprowadzać wielu do wspólnoty Kościoła. W swoich zapiskach utrwalił także swoje dojrzewanie do „złożenia siebie w ofierze Bogu za Kościół”. Jak sam przyznawał, słowa: „Panie Boże, chcę ofiarować moje życie za odnowę Kościoła w Polsce, w Europie i na całym świecie” wcale nie przyszły mu łatwo. – Przez wiele lat jako postulator jego procesu beatyfikacyjnego myślałem, że tą ofiarą było całe życie. Wszystkie cierpienia, które przeszedł, szykany, niezrozumienie, które doświadczał. Ale okazuje się, że Bóg tę modlitwę dojrzewającego w nawróceniu miłości przyszłego świętego przyjął dosłownie. O czym mieliśmy się tak naprawdę okazję dowiedzieć niespełna dwa lata temu, że rzeczywiście także i korona męczeństwa była przeznaczona, nie tylko korona chwalebnego wyznawcy wiary – zaznaczył.
Moralna pewność
Bp Adam Wodarczyk zauważył, że obietnica Jezusa z oczytanej Ewangelii: „Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego, że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swej nagrody”, daje zebranym moralną pewność świętości ks. Franciszka Blachnickiego. – Podał nam znacznie więcej niż kubek wody. Podał nam do duchowej lektury księgę Pisma Świętego, o wydrukowanie której w milionie egzemplarzy tak bardzo zawalczył w Skandynawii u naszych braci protestantów. Ale pomagał też odkrywać piękno i bogactwo liturgii, życia duchowego. Patrząc na to jak tę Żywą Wodę Bóg udzielał przez niego wielu, możemy mieć niemalże pewność moralną, że on nie utracił swej nagrody – podkreślił postulator procesu beatyfikacyjnego.
Ks. Franciszek Blachnicki urodził się 24 marca 1921 roku w Rybniku. Jako nastolatek przeżywał okres buntu, nawet zrezygnował z przyjęcia sakramentu bierzmowania z rówieśnikami. Radykalne nawrócenie przeżył, czekając na wykonanie wyroku śmierci w katowickim areszcie przy dzisiejszej ul. Mikołowskiej. Jako kapłan zainicjował wiele przełomowych na ówczesne czasy dzieł: Krucjatę Wstrzemięźliwości, Krucjatę Wyzwolenia Człowieka i Chrześcijańską Służbę Wyzwolenia Narodów. Najbardziej rozpoznawalnym dziełem sługi Bożego pozostaje jednak Ruch Światło-Życie, popularnie nazywany Oazą. Zmarł nagle w Carlsbergu 27 lutego 1987. Oficjalnie jako przyczynę podano zator płucny. Dopiero w 2023 roku podjęte na nowo śledztwo wykazało, że ks. Blachnicki został otruty.