Nie chodzi tylko o czynności

Homilia wygłoszona w kaplicy WŚSD podczas wprowadzenia w posługę akolity. Katowice, 7 grudnia 2024 r.

Siostry i Bracia,

to jedna z ostatnich moich posług w naszej archidiecezji i ostatnia zaplanowana w śląskim Seminarium. Najpierw chcę więc wyrazić moją wdzięczność wobec tego miejsca i każdego z was. Dziękuję Księdzu Rektorowi za jego szczerą troskę o Seminarium. Za to, że nie robi z Seminarium przedszkola, zakładu opieki, czy więzienia. Ale także, że nie nadużywa kategorii domu.

Dziękuję całemu Zespołowi Formacyjnemu. Bardzo mi zależało, aby to był zespół ludzi, którzy potrafią, każdy zgodnie ze specyficznym charakterem pełnionej funkcji, ale także z posiadanymi kwalifikacjami, doświadczeniem i charyzmatami, odpowiedzialnie towarzyszyć alumnom w drodze seminaryjnej formacji. Że będą to ludzie, na których klerycy zawsze mogą liczyć, na których mogą polegać, którzy ich wesprą, pomogą w rozeznawaniu, ale którzy ich nie zastąpią w podejmowaniu decyzji.

Bardzo życzę, żeby Zespół Formacyjny pozostał zespołem, by każdy „grał do tej samej bramki”. Ludwik XIV mógł powiedzieć: „Państwo to ja”. Rektor Seminarium nie może powiedzieć; „Seminarium to ja”, podobnie jak nie może tak powiedzieć biskup w odniesieniu do diecezji. Nikt w Kościele nie jest „Królem Słońcem”, wokół którego wszystko ma się kręcić i wobec blasku którego wszystko ma zblednąć. Słońce jest jedno: jest nim Chrystus Pan. Zawsze więc kręćmy się wokół Niego, nigdy wokół siebie.

Dziękuję także Panu Krzysztofowi. Jego skromność i kompetencja zawsze budziły moje uznanie. Cieszę się, że zgodził się być Ekonomem w Seminarium. Nie możemy w kółko mówić o upodmiotawianiu świeckich i jednocześnie chcieć, by czynności, które w żadnym razie nie wymagają święceń wykonywali księża, zwłaszcza w sytuacji, gdy jest ich coraz mniej.

Dziękuję wam, Drodzy Bracia alumni. Przede wszystkim za wzajemne zaufanie. To jest wartość najcenniejsza. Zdobywa się je długo, traci w mig. Zaufanie, które jest osobistym przekonaniem o tym, że mnie rozumiesz, że mogę na ciebie liczyć, że mnie nie skrzywdzisz, że mogę – w takim czy innym stopniu – powierzyć ci tajemnice mojego życia.

Wiem, że decyzja o moim przeniesieniu do Warszawy nie jest dla wielu z was łatwa. Sami o tym mówiliście. Nie jest łatwa także dla Seminarium jako całości. Wykorzystajmy jednak także i ten moment formacyjnie, wzmacniając nasze zaufanie wobec Chrystusa, naszego Jedynego Pasterza. On jest stały. Ci, którzy w Jego imieniu podejmują pasterską odpowiedzialność za diecezję przychodzą i odchodzą. Ktoś zostaje dłużej, ktoś krócej. Ktoś jest bardzo krótko. On, Chrystus, jest zawsze. Jego miłość jest trwała, pewna i szczera.

Ważne są sytuacje, ale najważniejsze są relacje. Choć kończy się relacja zbudowana w kluczu przełożony-podwładny, czy biskup – ksiądz, lub: biskup-kleryk, to pozostaje ta dużo ważniejsza: chrześcijanin-chrześcijanin, współbrat-współbrat. I ta podstawowa: człowiek-człowiek. Modlę się za was i także proszę o modlitwę za siebie.   

Siostry i Bracia,

spotykamy się dzisiaj przy okazji wprowadzenia w posługę akolitatu naszych czterech Braci: Kamila, Karola, Daniela i Mateusza.

Zawsze to podkreślam, że poprzez decyzję o przyjęciu akolitatu  i poprzez  dopuszczenie do niego, zarówno każdy z was, jak i  przełożeni robią kolejny krok w rozeznaniu waszego powołania. To jest już krok bardzo poważny. 

Jakże często męczy was niepewność (wiem to z własnego doświadczenia i z towarzyszenia alumnom) wyrażająca się w pytaniu: czy aby na pewno jestem powołany? Czy Seminarium to jest aby na pewno moje miejsce? Jesteście szarpani zmiennymi nastrojami, przeciwnymi myślami, porywistymi odruchami serca. Mało kto tego nie doświadcza.

I oto przez tę posługę Kościół chce was uspokoić. Na tym etapie waszej formacji seminaryjnej, jeśli przeżywacie ją uczciwie, w otwartości na kierownictwo duchowe i w szczerości wobec waszych wychowawców, a przede wszystkim w prawdzie waszego sumienia, Kościół mówi dziś każdemu z was kolejne „tak”.

Ważne też, byśmy wiedzieli, że w byciu akolitą nie chodzi tylko i nie chodzi przede wszystkim o nabycie uprawnień do wykonywania pewnych czynności liturgicznych. Oczywiście będą też nowe czynności, zanoszenie komunii wiernym , czy puryfikacja naczyń liturgicznych, ale to nie jest najważniejsze. Najważniejszy jest styl życia. Najważniejsze jest to, by akolita utożsamił się z Chrystusem, który karmi Lud Boży na pustkowiu chlebem z ziemi i zaraz potem powie, że ważniejszy jest Chleb z nieba, który On sam nie tylko daje, ale którym On jest (J 6,26-34)! Akolita jest pewien, że to jest  Chleb na życie wieczne. Wie, że uczestnicząc w Eucharystii, jak powiedział papież Benedykt XVI: „w niezwykły sposób żyjemy modlitwą, jaką wznosił Jezus i jaką wznosi za każdego, aby zło, które wszyscy napotykamy w życiu nie zwyciężyło i by działała w nas przekształcająca moc śmierci i zmartwychwstania Chrystusa”.

Jednym z najpiękniejszych dokumentów św. Jana Pawła II jest dla mnie List Apostolski z 1980 o kulcie Eucharystii. Papież mówi tam coś bardzo ważnego, że Eucharystia ma mieć wpływ na życie tego, który ją sprawuje. Mam nadzieję, że ma wpływ na wasze życie. I że od dziś będzie miała wpływ jeszcze większy.

"Z dobrze pojętego kultu eucharystycznego rodzi się cały sakramentalny styl życia chrześcijanina(…), pisze papież. Bóg bowiem dosięga człowieka nie tylko poprzez wydarzenia i poprzez swoją łaskę wewnętrzną, ale jeszcze z większą mocą i pełnią działa w nim poprzez sakramenty. One nadają jego życiu styl sakramentalny” (…). Trzeba więc, abyśmy wszyscy, którzy jesteśmy szafarzami Eucharystii, przyjrzeli się uważnie naszym czynnościom przy ołtarzu (…), zwłaszcza temu, jak piastujemy w naszych rękach ów Pokarm i Napój, które są Ciałem i Krwią naszego Boga i Pana; jak rozdajemy Komunię świętą, jak dokonujemy puryfikacji. Te wszystkie czynności mają swoje znaczenie. Trzeba oczywiście wystrzegać się skrupulanctwa, ale – niech Bóg broni – żeby nasze postępowanie miało nosić na sobie cechy jakiegokolwiek braku poszanowania, niepotrzebnego zaspieszenia, gorszącej niecierpliwości. Naszym najwyższym zaszczytem jest – poza obowiązkiem posłannictwa ewangelicznego – to, że możemy sprawować tę tajemniczą władzę nad Ciałem Odkupiciela i temu wszystko w nas musi być stanowczo podporządkowane”.

Ważne słowa, podobnie jak te, wypowiedziane przez św. o. Pio, który mówił, że czasami obchodzimy się z Ciałem Chrystusa jak rzeźnik z mięsem, albo jak te, które św. Siostra Faustyna zapisała w swoim Dzienniczku, a które miał jej powiedzieć sam Chrystus: „Ach, jak Mnie to boli, że dusze tak mało się łączą ze Mną w komunii świętej. Czekam na dusze, a one są dla Mnie obojętne. Kocham je tak czule i szczerze, a one Mi nie dowierzają. Chcę je obsypać łaskami – one przyjąć ich nie chcą. Obchodzą się ze Mną jak z czymś martwym, a przecież mam Serce pełne miłości i miłosierdzia”.

To straszne, obchodzić się z Ciałem Chrystusa jak rzeźnik z mięsem, albo jak by ono było czymś martwym.

Zawsze prośmy Maryję, która z taką czułością opiekowała się ciałem Chrystusa, dbała o Nie, pielęgnowała je i szanowała, co będziemy podziwiać szczególnie w dniach Bożego Narodzenia, prośmy Ją, aby nauczyła nas tej delikatnej wrażliwości o eucharystyczne Ciało Pana.

Bardzo was też proszę, abyście udzielając ludziom komunii świętej dali im szansę na to maleńkie, ale jakże ważne wyznanie wiary. Kiedy udzielacie komunii, jak uczą rubryki, powinniście wyraźnie ukazać człowiekowi konsekrowaną hostię. Nie wrzucić jej komuś do gardła, jak landrynkę. Ukazać, zatrzymać się na mikrosekundę, mówiąc przy tym wyraźnie: „Ciało Chrystusa”. 

To moment bardzo osobisty. Niech przyjmujący komunię świętą, zobaczy Ciało Pana jakby tylko dla siebie, niech pozwoli, by Pan dostrzegł ją lub jego, jak dostrzegł kiedyś Zacheusza schowanego w liściach sykomory (por. Łk 19,1-10), jak dostrzegł Mateusza w komorze celnej (por. Mt 9,9-13), czy Natanaela, w tajemniczym momencie jego życia, na długo zanim ten pojawił się pod drzewem figowym (por. J 1,43-51). 

Niech też człowiek przyjmujący komunię świętą ma szansę spokojnie powiedzieć: „amen”, czyli: „tak, wierzę”! Wierzę, że to naprawdę jest Ciało Chrystusa i chcę je przyjąć świadomie i godnie.

Sposób sprawowania liturgii jest ewangelizacją. Nie chodzi o teatralność, przeciwnie: o naturalność. O to, by pełne szacunku gesty wobec Eucharystii, były znakiem naszej wiary i pełnej czci postawy wobec samego Chrystusa.  

Bardzo piękna jest modlitwa, którą za chwilę nad wami odmówię. „Najłaskawszy Boże, Ty przez Jednorodzonego Syna Twojego powierzyłeś swojemu Kościołowi chleb życia, pobłogosław tych naszych braci, wybranych do posługi akolitów. Spraw, aby gorliwie spełniając posługę przy ołtarzu i wiernie rozdzielając swoim braciom i siostrom chleb życia wiecznego, stale wzrastali w wierze i miłości  ku zbudowaniu Twojego Kościoła”.
Kościół oczekuje więc, że posługę przy ołtarzu będziecie spełniali nie byle jak, lecz gorliwie i że to doprowadzi was samych do wzrostu wiary i miłości, by – dzięki temu – rósł Kościół i był coraz mocniejszy.

Otrzymacie także piękną zachętę: „Przyjmij naczynie z chlebem do sprawowania Eucharystii i tak postępuj, abyś mógł godnie służyć Kościołowi przy stole Pańskim”. 
Lubię to słowo: „postępuj”. Ono ma w języku polskim dwa znaczenia. Pierwsze kojarzy nam się ze słowem „postępek”, a więc czynność. To, że jesteś przy ołtarzu ma być zachętą, by pewne postępki wykluczyć ze swojego życia, a o inne dbać. By tu nie było jakiejkolwiek sprzeczności i dysharmonii. Sprawowanie Eucharystii nigdy nie może być odłączone od życia. Przeciwnie: zawsze jest jego częścią. 

Ale w słowie "postępuj”, chodzi także o rozwój. Ktoś postępuje w nauce angielskiego, a u kogoś postąpiła choroba. Oby wprowadzenie w posługę akolity było dla was momentem wzrostu w gorliwości. Chwilą "magis”, "więcej”. Piotrze, czy miłujesz mnie więcej aniżeli ci? (por. J 21,15), zapytał Pan nad jeziorem Galilejskim? 

To pytanie do was: Karolu, Kamilu, Danielu, Mateuszu: czy kochasz mnie teraz więcej? Czy chcesz kochać Mnie jeszcze więcej? 

Drodzy Bracia,

Słowo Boże, które Kościół nam dziś daje jest pełne nadziei. Pamiętajcie zawsze, że jesteście owocem modlitwy wielu ludzi, którzy modlili się i modlą o to, by Pan posłał robotników na swoje żniwo (por. Mt 9,38). Dziękuję za to tym, którzy są tu dziś obecni: waszym rodzicom, krewnym, przyjaciołom, duszpasterzom, wspólnotom parafialnym i tym, z których się wywodzicie. Proszę: nie ustawajcie w tych prośbach. A wy, Drodzy Bracia, bądźcie za tę modlitwę wdzięczni.

Jesteście też tymi, którzy w przyszłości mają otrzymać wielką władzę leczenia ludzkich dusz i wypędzania złych duchów. Pomagania ludziom w ich słabościach (por. Mt 10,8). 

„Idźcie”, prosi was Chrystus (Mt 10,6). Nie stójcie i nie siedźcie. Nie czekajcie, aż ludzie przyjdą. Chrześcijaństwo zasiedziałe, kanapowe, jak mówi papież Franciszek, jest nieporozumieniem. Nie papucie, a sandały mają być waszym codziennym obuwiem. Nie kanapa i nie podusia z pączusiem, ale droga, czasem wygodna, czasem wertepowata ma być waszą codziennością. 

Być może dostaniecie czasem „chleb ucisku i wodę utrapienia” (Iz 30,20), jak mówi dziś Izajasz, ale „to jest droga, idźcie nią” (Iz 30,21). Doświadczycie na niej obfitości większej niż ta zapowiadana przez Proroka. Większej niż soczysty pokarm z plonów ziemi, większej niż stada najedzonych wołów i osłów i niż obfita woda płynąca z żywych strumieni (por. Iz 30,23-25).

Jeśli pójdziecie i tym bardziej im bardziej pójdziecie, doświadczycie działania Pana. Dzięki wam, poprzez was, wobec was, ale także na was, Chrystus będzie opatrywał rany swojego ludu i leczył sińce po ciężkich razach (Iz 30,26). Będzie ratował złamanych na duchu i przewiązywał ich rany (por. Ps 147,3). Ksiądz, który nie idzie, lecz tylko stoi, siedzi, narzeka i gdera, nigdy tego nie doświadczy.

Idąc, miejcie dla ludzi jedno przesłanie: jedno na cały adwent ludzkiego życia: że zbliża się Królestwo Boże (por. Mt 10,8). A Królestwo Boże – jak mówi św. Paweł – „to nie jest sprawa tego co się je i pije, ale to sprawiedliwość, radość i pokój w Duchu Świętym” (Rz 14,17). Nadzieją i pogodną radością swojego życia, szczęściem, o którym mówi dzisiejszy Psalmista, bądźcie tego królestwa zwiastunami i świadkami. 

Niech w tej intencji modli się za nami Najświętsza Panna Maryja. Dziś, w tę adwentową pierwszą sobotę miesiąca, powierzamy się Jej wstawiennictwu i za św. Bernardem wołamy:
„Pomnij o Najświętsza Panno Maryjo, że nigdy nie słyszano, abyś opuściła tego, kto się do Ciebie ucieka, Twej pomocy przyzywa, Ciebie o przyczynę prosi. Tą ufnością ożywiony do Ciebie, o Panno nad pannami i Matko, biegnę, do Ciebie przychodzę, przed Tobą jako grzesznik płaczący staję. O Matko słowa, racz nie gardzić słowami moimi, ale usłysz je łaskawie i wysłuchaj”. Amen.
  
+ Adrian J. Galbas SAC

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..