W dniu wspomnienia bł. ks. Jana Machy obchodzono 100-lecie istnienia Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego. - Wdzięczni Bogu za łaskę powołania, myślimy o pokoleniach uformowanych i wykształconych w tych murach kapłanów, którzy z oddaniem służyli i służą Kościołowi zarówno lokalnemu, w Katowicach, jak i powszechnemu - mówił, witając gości ks. dr. Krzysztof Matuszewski.
Rektor śląskiego seminarium przywołał wspomnienia absolwentów zawarte w wydanej przed laty monografii. Zwrócił uwagę na kilkukrotne pojawienie się sformułowania „dynamiczna wspólnota drogi”. – Wiemy, że seminarium to nie tylko budynek i nie przede wszystkim budynek. Seminarium to społeczność, wspólnota będąca w drodze, czyli zmieniająca się i w pewnym sensie przejściowa – mówił.
Ks. Matuszewski wspominał o zmieniającym się coraz szybciej kontekście, w którym funkcjonuje seminarium. Wśród kulturowych czynników aktualnie wpływających na formację wymienił: rewolucję technologiczną i obyczajową, nienaturalne i szybkie tempo życia, odchodzenie od wartości, a także wewnętrzne osamotnienie w świecie, w którym „przez życie przewija się tysiące znajomych, ale coraz trudniej o spotkanie z człowiekiem”. – Podobne zjawiska dostrzegamy w Kościele. Domagają się one odpowiedzi na pytanie o tożsamość współczesnego księdza. (…) Wierzymy, że istota seminarium duchownego pozostaje niezmienna od czasów publicznej działalności Chrystusa. Wierzymy, że Chrystus, Dobry Pasterz wzywa, człowiek to wezwanie rozpoznaje, a Kościół to wezwanie potwierdza – zaznaczył rektor.
Dwa gmachy
Konferencję pt. „Śląskie Seminarium Duchowne 1924–2024” wygłosił ks. prof. Jerzy Myszor. Przypomniał o początkach śląskiego seminarium. Tuż po plebiscycie, pod koniec kwietnia 1921 roku, kilku śląskich kleryków opuściło Wrocław i przybyło nie do Katowic, lecz do Krakowa. – Stolica diecezji była wtedy w mglistym zarysie. Nie wiedziano, jaki będzie ostateczny kształt nowej diecezji i gdzie będzie stolica. Jeszcze przed plebiscytem planowano, że stolicą może być Opole – mówił. Wybór Krakowa wynikał z obecności w tym mieście wydziału teologicznego, co wpłynęło także na późniejszą decyzję o wybudowaniu budynku seminarium w stolicy Małopolski. Przez kolejne dziesięciolecia wśród śląskich alumnów panowało jednak silne przekonanie o związkach z Wrocławiem.
Historyk przywołał także trudne momenty w historii seminarium, które pozostawiły rany w mentalności kolejnych pokoleń. Jednym z nich było zlikwidowanie Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego w 1954 roku, co uniemożliwiło śląskim klerykom kontynuowanie studiów teologicznych. – Przez likwidację, połączenie seminarium duchownego z wydziałem, władze komunistyczne usiłowały wzorem modelu rosyjskiego sprowadzić wykształcenie teologów do „wyższej szkoły zawodowej duchownej”. Co więcej, seminarium miało podlegać jakimś funkcjom kontrolnym – zaznaczył. W 1963 roku władze komunistyczne chciały zająć część gmachu, jednak ich planom sprzeciwił się abp. Karol Wojtyła. Dzięki jego stanowczej interwencji całość gmachu mogła nadal służyć formacji śląskich księży.
Istotne dla kształcenia przyszłych duchownych było także powstanie w Katowicach Uniwersytetu Śląskiego w 1968 roku. Bp Bednorz nie zanegował jego powołania, ale uznał, że jest to szansa dla Śląska. Kilka miesięcy po tej decyzji pisał w jednym z listów o przyszłej możliwości współpracy Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego z uczelnią. – Już wtedy myślał, że trzeba przeprowadzić seminarium do Katowic, a w domyśle, że na Uniwersytecie Śląskim powinien powstać Wydział Teologiczny. Taki moment nastąpił. Najpierw bp Bednorz chciał wybudować nowe seminarium, nowy gmach, ale udało mu się dojść do porozumienia z władzami wojewódzkimi i doszło do transakcji wiązanej. Wydzierżawimy – mówił władzom państwowym – gmach Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie Uniwersytetowi Jagiellońskiemu, a my chcemy ten budynek [przy ul. Wita Stwosza 17] – zaznaczył ks. Myszor.
Ostatecznie seminarium do Katowic przeniesiono w 1980 roku. Plany bp. Bednorza zostały w pełni zrealizowane w 2005 roku, gdy w strukturach Uniwersytetu Śląskiego powstał Wydział Teologiczny.
Dojrzali choć niedoskonali
Centralnym punktem obchodów stulecia seminarium była Eucharystia pod przewodnictwem abp. Adriana Galbasa. Na początku liturgii administrator archidiecezji katowickiej pobłogosławił dwa relikwiarze z cząstkami chusty ze śladami krwi, którą znaleziono w kieszeni spodni oddanych rodzinie po egzekucji bł. ks. Jana Machy. Jedna z relikwii patrona seminarium trafiła na stałe do kaplicy WŚSD, druga została przekazana rodzinie męczennika pod koniec celebracji.
W homilii abp Galbas przypomniał, że historia seminarium „odbija w sobie wszystkie skomplikowane losy Kościoła na Górnym Śląsku”. Wyraził wdzięczność za styl formacji wypracowany w seminarium na przestrzeni lat. – Ten styl nie polega na zastępowaniu alumna w jego odpowiedzialności za rozeznawanie swojego powołania, ale na mądrym, stałym, indywidualnym i dostosowanym do konkretnej sytuacji towarzyszeniu mu w podejmowanych decyzjach, mających ostatecznie doprowadzić do jasnej odpowiedzi na pytanie: czy Bóg naprawdę powołuje mnie do bycia księdzem i czy ja chcę być księdzem z całą konsekwencją tego wyboru? – mówił.
Abp Galbas wskazał też na zadania stojące przed przełożonymi, którzy mają pomóc w formacji człowieka dojrzałego, ale nie doskonałego. – Kandydat dojrzały wie, że nie jest doskonały, zna swoje silne i słabe strony, swoje deficyty i zasoby, swoje atuty i swoje braki. Wie, jakie przestrzenie są w nim w miarę stabilne, a jakie wciąż grząskie i wymagające stałej i poważnej uważności – stwierdził arcybiskup.
W homilii odniósł się także do pomocy psychologicznych wykorzystywanych w formacji. Zaznaczył, że w aktualnym modelu formacji korzystanie z nich odbywa się w sposób wyważony. – Nie ma przesady i nie ma niedocenienia. W Katowicach nie mamy żadnego z tych zachwiań, być może dlatego, że rektor seminarium jest psychologiem i jednocześnie teologiem duchowości. Psychologia i jej narzędzia powinny – rzecz jasna – wspierać seminaryjne rozeznanie, nie powinny być jednak absolutyzowane, a tym bardziej ubóstwiane. Psychologiczne diagnozy są jednymi z wielu narzędzi rozeznawania i towarzyszenia w drodze kapłańskiego powołania. Nie są narzędziami pierwszymi, nie są jedynymi i nie są najważniejszymi – stwierdził.
Kontakt z realnym życiem
Kaznodzieja podkreślił także specyficzny wymiar formacji śląskiego seminarium, którym jest kontakt alumna z życiem parafii, głównie poprzez tzw. staże. Dzięki nim „teoria, często bardzo wyidealizowana, przekazywana podczas wykładów, ma szanse skonfrontować się z realnym życiem”. Cytując Katechizm Kościoła Katolickiego, przypomniał o roli duchownych, poprzez których Chrystus jest w szczególny sposób „widziany w Kościele” i może swój Kościół „budować i go prowadzić” (por. KKK 1547). Podkreślił różnice pomiędzy zaangażowaniem społecznym, a posługą duchową. – Ksiądz ma służyć Ludowi Bożemu nie przede wszystkim jak pracownik socjocharytatywny, dostarczający koce i jedzenie, ale jak ktoś dostarczający łaski Bożej, obecnej w sakramentach i słowie – zaznaczył.
Obecnych w seminaryjnej kaplicy alumnów i księży abp Galbas zachęcił do gorliwości i samodyscypliny, bez której „niczego sensownego się nie zbuduje”. Apelował o dobrze rozumianą dumę z powołania. – Chodźcie z podniesionymi głowami. Nie wywyższając się ponad ludzi, przeciwnie, schylając się przed nimi, wiedząc jednak kim jesteście i co macie. Ludzie doceniają powołanie kapłańskie. Są wdzięczni gorliwym księżom za ich posługę, umieją ją wynagrodzić, tak, by ksiądz miał co jeść, w co się ubrać i z czego żyć – mówił.
Kończąc, przywołał postać bł. ks. Jana Franciszka Machy, męczennika II wojny światowej, który jest patronem WŚSD. – On miał prawdziwie Ducha Chrystusa. Wiedział po co jest księdzem. I choć zginął od miecza, zgilotynowany, to przecież zwyciężył. Jego imię wspominamy dziś ze czcią. Imion jego katów nie pamiętamy. Niech zainstalowane dziś jego relikwie jeszcze bardziej przybliżą go do was. Niech bł. ks. Jan Franciszek Macha wspiera was w każdym czasie, a zwłaszcza w chwilach duchowego zamętu i trudności. Bądźmy wszyscy tak pożyteczni dla Kościoła, jak pożyteczny był on. Nieważne ile lat będziemy żyli ma tej ziemi. Ważne, by to wszystko miało swoją głęboką jakość – zakończył abp Galbas.