Niezwykłe połączenie światła, obrazu, muzyki i słów. Doświadczyć mogli go widzowie multimedialnego widowiska "Matka Boga”, które odbyło się w tyskim kościele pw. Ducha Świętego.
W tym wyjątkowym miejscu spotkały się dwie wybitne osobowości architekt Stanisław Niemczyk oraz malarz Jerzy Nowosielski. Tyska Świątynia Ducha Świętego stała się owocem ich współpracy. Stanisław Niemczyk zaprojektował jej charakterystyczną bryłę, która kształtem przypomina namiot. Natomiast Jerzy Nowosielski był autorem znajdującej się na drewnianym suficie ikonografii, zawierającej głębokie przesłanie teologiczne i tworzącej opowieść o historii zbawienia. Opowieści tej autorowi nie udało się jednak nigdy ukończyć. Właśnie ten fakt stał się motywem przewodnim multimedialnego widowiska.
- Pomysł na to widowisko zrodził się w roku 2023 - powiedziała Mirela Gontarz, koordynatorka spektaklu. - Świętowano wtedy setną rocznicę urodzin wybitnego malarza i artysty. Podczas jednej z wystaw w bielskiej galerii sztuki BWA pani dr Krystyna Czerni, historyczka sztuki i znawczyni twórczości Nowosielskiego, zaproponowała, aby na suficie tyskiego kościoła wyświetlić brakujące malowidła, gdyż ich szkice i projekty się zachowały. Świątynia ta jest bowiem wymalowana jedynie do połowy. W ten sposób symbolicznie można by dokończyć wizualną opowieść Nowosielskiego. Pomysłem tym zainteresował się reżyser Mariusz Kozubek, który od wielu lat jest zafascynowany twórczością wybitnego malarza. Postanowił on połączyć muzykę i elementy wizualne, tworząc jedną spójną opowieść. W ten sobotni wieczór 28 września mogliśmy podziwiać finał tych długich przygotowań - zaznaczyła koordynatorka.
- Niemałym wyzwaniem było dla mnie napisanie czegoś, co dobrze odda motyw przewodni - przyznał Piotr Solorz, autor muzyki, który był równocześnie jednym z aktorów. - Moim zadaniem jako kompozytora było przede wszystkim to, aby muzyka nie przeszkadzała dziełom Nowosielskiego, bo to one były w centrum tego wydarzenia. Po reakcjach widzów sądzę, że zamierzony efekt został osiągnięty. Pewnym trudem okazało się także łączenie roli kierownika muzycznego oraz wykonawcy. Będąc wykonawcą chciałoby się skupić jedynie na przekazie. Dzisiaj musiałem się dodatkowo zastanawiać czy schola wjedzie na czas, czy wokaliści dobrze zaśpiewają swoje kwestie. Nie było to proste, ale myślę, że ostatecznie wszystko wyszło bardzo dobrze - powiedział.
Potwierdził to odzew widzów. Frekwencja okazała się bowiem imponująca. Tyska świątynia bardzo szybko zapełniła się publicznością, każdy, kto spóźnił się chociażby odrobinę, nie mógł już liczyć na miejsce siedzące. Po zakończeniu spektaklu zdecydowana większość widzów pozostała, aby skorzystać z możliwości podziwiania wyświetlanych na suficie malowideł. Mogli być świadkami historii, która na ich oczach wreszcie została opowiedziana do końca.
Więcej w "Gościu Katowickim" nr 40 na 6 października.