– Brazylia to kraj kontrastów. Z jednej strony ogromne i bogate aglomeracje, z drugiej niewielkie wioski, gdzie w trakcie pory suchej brakuje bieżącej wody – przyznaje s. Faustyna, elżbietanka, która od ponad 23 lat posługuje tam jako misjonarka.
Wspomina, że powołanie misyjne przyszło do niej dość niespodziewanie, nigdy wcześniej nie brała bowiem pod uwagę takiej drogi. – To był chyba rok 1996. Mieszkałam wtedy w domu zakonnym przy ul. Warszawskiej w Katowicach i pracowałam jako katechetka. Pewnego dnia usłyszałam historię o jednej z naszych sióstr posługujących w Brazylii, która musiała wrócić do Polski, ponieważ miała spore trudności uniemożliwiające jej przystosowanie się do codziennego życia w tym odległym kraju. I wtedy przyszła do mnie myśl: „Ty musisz ją zastąpić”. Zdałam sobie sprawę, że jest to głos powołania, za którym chcę pójść. Niedługo po tym wydarzeniu przypadały nasze cykliczne rekolekcje. Był to dla mnie czas rozeznania, właśnie tam podjęłam ostateczną decyzję. Nabrałam pewności, że chcę wyjechać. Napisałam list do matki generalnej, zgłaszając swoją gotowość do podjęcia misyjnej posługi. Dostałam od niej dwie propozycje: Brazylia albo Nowosybirsk. Zdecydowanie jestem miłośniczką ciepłego klimatu, więc bez wahania zgodziłam się na tę pierwszą – przyznaje z uśmiechem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.