Przez 4 dni pokonali pieszo ponad 100 kilometrów. Kapryśna pogoda i trudy pieszej wędrówki nie były dla nich żadną przeszkodą. Siłę na kolejne dni marszu czerpali z wiary, modlitwy i wspólnoty. W sobotę 3 sierpnia uczestnicy 79. Pieszej Rybnickiej Pielgrzymki dotarli na Jasną Górę.
W tym roku zdecydowałam się pójść po raz pierwszy, ale już teraz wiem, że na pewno nie ostatni - opowiada 16-letnia Emilia. - Oczywiście jest to spory wysiłek, nie zawsze było łatwo, ale w czasie pielgrzymki nie to jest najważniejsze. Czułam się tu bardzo dobrze. Był to czas, który pozwolił mi rozwinąć się duchowo. Podczas wspólnej drogi panowała bardzo przyjazna i radosna atmosfera - wspomina.
Podobne wrażenia towarzyszyły 15-letniej Martynie, która w pielgrzymce brała udział po raz 11. - Moi rodzice mnie w to wciągnęli, sami chodzili jeszcze w okresie swojego narzeczeństwa. Kiedy miałam trzy lata, zabrali mnie ze sobą po raz pierwszy i tak to się zaczęło. Pomimo tego, że szłam tak wiele razy, muszę przyznać, że nie ma dwóch takich samych pielgrzymek, za każdym razem są nowi ludzie i przede wszystkim nowe duchowe treści, które pozwalają się rozwinąć i wrastać w wierze - przyznaje.
Wśród pątników nie zabrakło także nieco starszych weteranów. Pani Stanisława z Czerwionki z rybnicką grupą pielgrzymuje po raz 18. - Dla mnie jest to pewnego rodzaju tradycja, zanim wyszłam za mąż mieszkałam w diecezji kieleckiej i tam także brałam udział w pielgrzymkach. Gdy zamieszkałam na Śląsku nie wyobrażałam sobie, aby raz do roku nie udać się pieszo na Jasną Górę. Za każdym razem jest to dla mnie niezapomniany czas. To bardzo piękne rekolekcje w drodze, które można polecić każdemu - przyznaje.
Ostatni dzień marszu nie był dla pątników łaskawy. Niebo zasłaniały gęste, szare chmury, z których co jakiś czas padał drobny, ale uciążliwy deszcz. Gdy kolejne grupy docierały na miejsce ostatniego postoju, które znajdowało się przy jednej z bardziej ruchliwych częstochowskich dróg, większość pątników miało na sobie granatowe i oliwko zielone peleryny przeciwdeszczowe. Na ich tle chusty o jaskrawych kolorach, które oznaczały przynależność do danej grupy, widoczne były bardzo dobrze. Pomimo deszczowej aury uśmiechy nie znikały z ich twarzy. Radosne piosenki słychać było już z daleka, a wesoła atmosfera znakomicie kontrastowała z nieprzyjemną pogodą.
Gdy wszystkie grupy dotarły już pod mury jasnogórskiego klasztoru, o godz. 15 rozpoczęła się uroczysta Msza św. Przewodniczył jej i kazanie wygłosił bp Marek Szkudło. W swoim słowie pochylił się nad zagadnieniem powrotów, rozważając ich doczesne oraz duchowe znaczenie. Jako pierwszą przywołał ewangeliczną scenę podróży Maryi, która po zwiastowaniu udała się do swojej krewnej Elżbiety. - Maryja też wróciła do domu, słyszeliśmy o tym przed chwilą w Ewangelii: "Maryja pozostała u niej około trzech miesięcy; potem wróciła do domu” Maryja wróciła do domu i wy niebawem wrócicie, tyle że cudowność tego miejsca, w którym jesteśmy, sprawia, że można o nim powiedzieć: jestem w domu - zaznaczył.
Zwrócił także uwagę na to, w jaki sposób i w jakich kontekstach w Piśmie Świętym występuje słowo "powrót”. Zauważył, że Jezus, mówiąc o swojej relacji z Ojcem, nieustannie podkreśla, że do Niego wraca. Chrystus obiecuje także swoim uczniom, że po śmierci, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu On sam również powróci na ziemię.
Następnie kaznodzieja przywołał przypowieść o synu marnotrawnym, zaznaczając, że jej sednem i najważniejszym przesłaniem jest właśnie powrót. Zwrócił także uwagę na fakt, że samo słowo "powrót" w języku polskim ma bardzo wiele wspólnego z nawracaniem. Przywołał fragment z Listu św. Pawła do Rzymian, podkreślając, że nawracanie jest bardzo ważnym elementem życia każdego chrześcijanina. - Święty Paweł zachęca nas, żebyśmy "na-wracali” się i wracali do tego, co określa nas jako chrześcijan: "Miłość niech będzie bez obłudy! Miejcie wstręt do złego, podążajcie za dobrem! W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi! W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie!”. Gdybyśmy każdego dnia jako członkowie Kościoła wracali do tych podstawowych wartości, które konstytuują nas jako Krzew Winny i Mistyczne Ciało, gdybyśmy mieli wstręt do złego i podążali za dobrem, w miłości i okazywaniu czci sobie nawzajem wyprzedzali jedni drugich, nasza wspólnota z pewnością byłaby autentycznym świadectwem życia dla całego świata - zaznaczał.
Ponownie przywołał historię podróży Maryi do Elżbiety, podkreślając, że Maryja musiała pieszo pokonać drogę, o długości ok. 150 km, gdyż pragnęła podzielić się ze swoją krewną radosną wiadomością o zwiastowaniu. Gdy jednak dotarła na miejsce okazało się, że Elżbieta już o wszystkim wie. Mało tego, cytuje nawet słowa archanioła Gabriela „Błogosławiona jesteś między niewiastami”. Zaznaczył, że właśnie wtedy Jan Chrzciciel po raz pierwszy spotkał Jezusa.
Krótko pochylił się także nad słowami Pieśni Maryi, które w tym fragmencie padają. - Hymn Maryi jest oczywiście proroczy. To uwielbienie za to, co już się stało i za to, co dokona się w przyszłości. Cudowne to słowa, w których pokorna Służebnica Pańska wyznaje, że błogosławić ją będą wszystkie pokolenia, ale nie za to kim jest sama z siebie, tylko za to, co uczynił dla Niej Bóg - zauważył.
Na zakończenie zwrócił się do pielgrzymów, akcentując, że istotą pielgrzymowania jest przede wszystkim nawrócenie. - Pielgrzymka, która osiągnęła dzisiaj swój cel to droga z domu do domu, zupełnie jak całe nasze życie - wierzymy przecież, że na tej ziemi mamy dom tymczasowy, a ten prawdziwy - wieczny - jest zupełnie gdzie indziej. Nie zapomnijcie, gdzie. I nie zapomnijcie o tym, że „wracam do Mamy” znaczy: „wracam sumieniem”, nie tylko ciałem i wolą, emocjami i marzeniami. Wracam... całym sobą - powiedział.
Pątnicy powrócili do swoich domów w niedzielę 4 sierpnia. Tego dnia wzięli jeszcze udział w Mszy św., która sprawowana była w Kaplicy Cudownego Obrazu oraz w uwielbieniu i dziękczynieniu za czas spędzony w drodze.