Pieszo z Siemianowic Śląskich do centrum Katowic – proszę bardzo! – To jest za krótki dystans, żeby opłacało się wyciągać rower – uśmiecha się pani Barbara.
Wielkopostne Kościoły Stacyjne – inicjatywa, która w tym roku po raz pierwszy była organizowana w Katowicach – przyciągnęła spore grono pątników, którzy każdego dnia odwiedzali inną świątynię. Motywacją do codziennych podróży był nie tylko czas Wielkiego Postu, ale i… paszport pielgrzyma, w którym każdy uczestnik mógł przybijać kolejne pieczątki. – Wzięłam ten paszport z kościoła i o nim zapomniałam – przyznaje Barbara Waliczek, pątniczka, która drogę do wszystkich kościołów pokonywała pieszo. – Znalazłam go trzeciego dnia w południe, Msza św. i adoracja były wtedy w kościele Mariackim. Pomyślałam, że pójdę, bo przecież to za blisko, żeby jechać. I kiedy wracałam do domu po spotkaniu, poczułam w sobie natchnienie, pojawiła się myśl: „A co by było, jakbym wszędzie poszła pieszo?”. Uznałam, że skoro te kościoły stacyjne to jakaś forma rekolekcji, to tym bardziej powinnam. Mam przecież tyle spraw, za które chciałabym Bogu podziękować. I tak chodziłam już każdego dnia. Trochę tylko żałuję, że w tych pierwszych spotkaniach nie brałam udziału. Jak szłam, to zawsze w drodze też zdążyłam się pomodlić. Miałam w razie czego bilet w torebce, ale tak go noszę ze sobą do dziś – mówi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.