- Wierzysz w słowo czy nie? Może wystarczy ci rytuał? - zapytał abp Adrian Galbas obecnych na Wigilii Paschalnej w katedrze w Katowicach. - Jezus jest dla ciebie Kimś żywym czy nie? Ty decyduj! - dodał.
Na pocieszającą informację w Ewangelii św. Marka zwrócił uwagę abp Galbas w Wigilię Paschalną w katowickiej katedrze. - To ta wzmianka o Piotrze. "Powiedzcie apostołom i Piotrowi". Jedyne imię, jakie pada. Przecież Piotr dopiero co odpadł, najdramatyczniej ze wszystkich. Tamci tylko uciekli, on wprost wyparł się Chrystusa. "Nie znam Go" - mówił uparcie. A teraz jest wymieniony z imienia. Jako jedyny. Idźcie do niego. Piotr wyparł się Chrystusa, ale Chrystus nie wyparł się Piotra. Chrystus Piotra nadal chce. Bo - jak powie św. Paweł - "dary i wezwania Boże są nieodwołalne". Ile w tym jest pociechy dla Kościoła, dla nas, dla mnie. Chrystus zawsze cię chce, nawet jeśli ty nie zawsze Go chcesz! - powiedział.
Wykrzyknik po "Alleluja"
Przywołał też poruszające słowa papieża Franciszka: "On żyje! Trzeba to często powtarzać, ponieważ grozi nam, że będziemy przyjmowali Chrystusa tylko jako dobry przykład z przeszłości, jako wspomnienie, jako Kogoś, kto nas zbawił dwa tysiące lat temu. To by na nic się zdało, zostawiłoby nas takimi samymi, jakimi byliśmy wcześniej, nie wyzwoliłoby nas".
I dalej: "Jeśli On żyje, to naprawdę może być obecny w twoim życiu, w każdej chwili, aby napełnić je światłem (...). Skoro On żyje, to jest gwarancją, że dobro może znajdować drogę do naszego życia, a nasze trudy będą czemuś służyć".
- Bracia i siostry, kiedy śpiewamy dzisiaj wielkanocne "Alleluja", koniecznie więc trzeba za nim postawić wykrzyknik, nie znak zapytania. Potrzebna jest nam dziś pewność wiary, że naprawdę do Chrystusa "należy czas i wieczność", jak to powiedzieliśmy na początku tej liturgii, uroczyście ozdabiając paschał. Do Niego należy także rok 2024. On jest Początkiem i Końcem, Alfą i Omegą. On, zmartwychwstały Pan, „"emu chwała i panowanie"! - powiedział arcybiskup katowicki.
Czy to nie jakaś szydera?
Zacytował odśpiewane chwilę wcześniej słowa Exsultetu: "Wesel się, ziemio opromieniona tak niezmiernym blaskiem (...), poczuj, że wolna jesteś od mroku, co świat okrywa". - Czy to nie jest jakaś szydera? Naprawdę ziemia jest dzisiaj opromieniona blaskiem? Gdzie? W Ukrainie? W Strefie Gazy? W Syrii, w Sudanie, w Etiopii, w Demokratycznej Republice Konga? A może w pokłóconej i zdezorientowanej Polsce? Rzeczywiście tak dużo u nas tego blasku? A może w Kościele, w którym tyle jest rozmaitego zamętu, chociaż codziennie prosimy na Mszy św., aby zamętu nie było? A może u mnie? W moim życiu? Naprawdę ziemia jest wolna? Gdzie jest ta wolna ziemia? - pytał.
Stwierdził: - Tak, wielkanocna wiara jest trudna! Wiara w to, że jeżeli On zmartwychwstał, to żadne nieszczęście nie będzie miało ostatniego zdania, a jakiekolwiek kajdany nie okażą się wieczne.
Wszystko skończone?
Arcybiskup Galbas zauważył, że w tamten jerozolimski Wielki Piątek też wydawało się, że wszystko jest skończone. - Skończył się Kościół, skończyła się Ewangelia, skończyło się głoszenie Dobrej Nowiny. Wszyscy uciekli, zrobiło się ciemno, ziemia się zatrzęsła. Tak się wydawało... Gdy w Jerozolimie wybuchło pierwsze prześladowanie chrześcijan, też się wydawało, że wszystko skończone, że za chwilę ten młodziutki Kościół zostanie rozdrapany. Tak się wydawało! - powiedział.
Wskazał, że tak wydawało się wiele razy, gdy świat ogarniały ciemności wojen, prześladowań, pożogi, trzęsień ziemi, zarazy, głodu i wszelkich innych nieszczęść. - A jednak Kościół zawsze wtedy wierzył, że to nie koniec, że Ewangelia nie może być bujdą, że to do Chrystusa Zmartwychwstałego należą czas i wieczność! Że to On będzie ostatecznym Końcem wszystkiego, a nie że z Nim będzie koniec! - powiedział.
Idą do trupa
Arcybiskup Adrian mówił też o spotkaniu w pustym grobie tajemniczego Młodzieńca i "trzech pobożnych kobiet, które szczerze kochały Jezusa, były przy jego śmierci, a teraz idą, aby go porządnie pochować". - Idą jednak do trupa. Do nieboszczyka. Nakupiły wonności potrzebnych do porządnego pogrzebu. Wtedy, po ukrzyżowaniu, nie było na to czasu. Wszystko szybko, pospiesznie. Zbliżała się Pascha. Teraz można iść. Mają jeden problem, do bólu przyziemny: "Kto nam odsunie kamień od wejścia do grobu?". My, trzy słabe panie, a kamień ciężki. Kto nam go odsunie? Jedno zmartwienie. Przyziemne...
To może być o nas
- Dobrze zapamiętajmy tę ich troskę, bo to może być obraz nas, ludzi przyziemnych, nieważne, czy duchownych, czy świeckich. Przyziemnych. Niby tego Jezusa to nawet jakoś tam znamy, chodzimy za Nim, jak one, niby On mówi coś o zmartwychwstaniu, o tym, że jest Panem, że zwycięzcą, że królestwo niebieskie, że Ojciec, ale czy to na pewno...?
- Na pewno to mamy naszą codzienność i codzienność świata, zwykłość i szarość życia, na pewno to doświadczamy różnych ukąszeń śmierci, na pewno to nosimy swoje ciężary. Kto nam je odsunie? Kto nam odsunie ten kamień? I czy mamy wszystko w koszyczku? To jest problem! Ich problem i nasz! One były bardzo religijne, najlepszy dowód ich religijności to właśnie to, że szły odprawić pogrzeb, zgodnie z religijnymi przepisami, ale czy były wierzące?! Religijność i wiara to nie to samo!
Ty decyduj!
Arcybiskup zwrócił uwagę, że reakcją tych kobiet na widok odsuniętego kamienia kobiety nie jest radość, lecz strach. - Strach, który nie znika, gdy słyszą Dobrą Nowinę: "Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu Ukrzyżowanego?". Najpierw otrzymują potwierdzenie, że nie pomyliły grobów, że Ten, którego przyszły namaścić, umarł przez ukrzyżowanie i spoczął w tym właśnie grobie, a potem słyszą to niezdarne: "Powstał". To jest miejsce, gdzie go położyli, ale to tylko miejsce. Nie ma Go tu. A potem słyszą, że mają iść do Piotra, do uczniów, że Jezus będzie czekał w Galilei... A ich reakcją niezmiennie jest strach - wskazał. - Następny wers w tej Ewangelii brzmi jeszcze bardziej pesymistycznie: "Wyszły więc i uciekły od grobu. Ogarnął je bowiem lęk i zdumienie. Nikomu też nic nie oznajmiły, bo się bały". Wciąż jest z nimi ten paraliżujący strach, strach, który bierze się z niewiary w słowo Boże. Mało tego: to zdanie jest ostatnim, które pojawia się w najstarszych rękopisach Ewangelii św. Marka. Ludzie na początku czytali więc tę najstarszą Ewangelię i mieli takie jej zakończenie: w zmartwychwstanie nie wierzą, nie ewangelizują. Koniec...
- Super jest ten ewangelista Marek. Właśnie jak reporter, co jeździ do wypadków. Jego interesują przede wszystkim fakty. To nie jest teolog i poeta Jan ani malarz Łukasz, który daje nam tyle plastycznych obrazów, ani nauczyciel Mateusz, dający precyzyjny wykład wiary. To jest reporter od wypadków. I on chce powiedzieć: ty decyduj! Wierzysz w to czy nie? Wierzysz w słowo czy nie? Może wystarczy ci rytuał? Jezus jest dla ciebie Kimś żywym czy nie? Ty decyduj! Jak nie uwierzysz, na pewno nie dasz rady ewangelizować, przekazywać Dobrej Nowiny. Cały wysiłek włożysz jedynie w konserwowanie swojego bezpiecznego świata, w którym jak ktoś umrze, to trzeba go pochować i to jest koniec.
Teraz jest moment na zaufanie
Arcybiskup Adrian zauważył, że często szukamy tylko Jezusa Ukrzyżowanego. - Nie ma Go, bo zmartwychwstał. Śmierć została pokonana! To orędzie jest też na ten rok! Właśnie teraz, gdy mamy wrażenie, że jesteśmy w kleszczach, niczym Izraelici uciekający przed wojskami egipskimi, o czym czytaliśmy przed chwilą, właśnie teraz, gdy wydaje się, że tak mało pociechy, wokół strach, niepewność, złość, bezradność, właśnie teraz jest moment na wiarę i na zaufanie, że On zmartwychwstał, że otoczy nas mur z wód po prawej i po lewej stronie, że po raz kolejny okaże się, że do Niego należą czas i wieczność. I rok 2024!