W ostatniej chwili wydłużyła krok i dzięki temu nie nadepnęła na olbrzymiego pytona. Przeskoczyła go i spokojnie dotarła na katechezę do wioski. Boromeuszka mikołowska Sabina Habelok od 53 lat pracuje w Zambii.
Szłam na skróty do wioski, żeby tam katechizować. W ostatniej chwili zauważyłam, że coś na ziemi się wije. To był pyton, bardzo gruby i dłuższy niż ten pokój – mówi siostra Sabina. Rozmawiamy w klasztorze sióstr boromeuszek w Piekarach Śl.-Dąbrówce Wielkiej, rodzinnej miejscowości zakonnicy. – Pełznął sobie przez las. Głowę miał już daleko ode mnie. Kiedy pytonowi nie wchodzi się w drogę, to niekoniecznie coś człowiekowi zrobi. Pewnie gdybym mu nadepnęła na ogon, to miałby co jeść, ale wtedy byłam chudsza – śmieje się.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.