Podwójne wielkopostne nawrócenie

Homilia abp. Adriana Galbasa, wygłoszona w Środę Popielcową 14 lutego w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach.

Siostry i bracia,

i znowu ten dziwny dzień w środku tygodnia, kiedy – choć do kościoła przyjść nie trzeba - ludzi w kościele jest dużo więcej niż wtedy, gdy do kościoła przyjść trzeba. I żeby to jeszcze dawali coś wartościowego, żeby było z tym przyjściem związane jakieś poświęcenie albo błogosławieństwo. Ale nie jest! Dają popiół. Znak końca. Produkt spalania. Resztkę z pieca. A temu dziwnemu podarunkowi towarzyszy zdanie, wypowiadane przez posypującego: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”, albo: „Nawracajcie się i wierzcie Ewangelii (Mk 1,15).
 

abp Galbas: Post to nie tylko i nie przede wszystkim ryba zamiast mięsa i ser zamiast wędliny!
Radio eM



To jest pierwsze zdanie, które wypowiedział Chrystus w najstarszej Ewangelii, spisanej przez Marka. Zdanie, od którego zaczyna swoje nauczanie, które jest jak program, jak expose i jak uwertura w operze. Bo tak, jak uwertura zawiera w sobie wszystkie najważniejsze tematy, które później będą rozwijane w ciągu całego dzieła, tak i to zdanie, wypełni całą Ewangelię. Będzie obecne we wszystkich jej szczegółach i epizodach, we wszystkich słowach i działaniach Chrystusa aż po Jego błogosławioną mękę, chwalebną śmierć i zwyciężające wszystko zmartwychwstanie.

Zdanie, które trzeba czytać i mówić razem: na jednym wydechu. Nawracajcie się, a drogą do tego jest Ewangelia.

Przypuszczam, że to nie jest dla nikogo nowość, że nawrócenie, o które tu chodzi ma dwa wymiary. Pierwszy i podstawowy jest negatywny. Chodzi w nim o odwrócenie się od popełnianego zła, a najkonkretniej od grzechu. Grzech, jak powie Katechizm „jest wykroczeniem przeciwko rozumowi, prawdzie, prawemu sumieniu, jest brakiem prawdziwej miłości względem Boga i bliźniego z powodu niewłaściwego przywiązania do pewnych dóbr. Rani on naturę człowieka i godzi w ludzką solidarność”(KKK 1849). 

Jest więc w nim i głupota, i egoizm, i nieprawość, i kłamstwo, i nieszczęście i samotność. Jest on także, to znów Katechizm, czyli moja - najbardziej po Biblii ulubiona - lektura duchowa: „obrazą Boga. Przeciwstawia się miłości Boga i odwraca od Niego nasze serca” (KKK 1850). Nie odwraca od nas Serca Bożego, lecz odwraca nasze serca od Boga. To my, grzesząc, stajemy do Boga plecami. On zawsze jest zwrócony do nas twarzą. Miłosierną twarzą.

Porzućmy więc nasze grzechy! Bóg chce je nam odpuścić. W sakramencie pokuty i pojednania jest zawsze gotowy, by to zrobić. Jak pisze św. Jan Paweł II w encyklice Dives in misericordia: „Nieskończona i niewyczerpana jest gotowość Ojca w przyjmowaniu synów marnotrawnych wracających do Jego domu. Nieskończona jest gotowość i moc przebaczania, mając swe stałe pokrycie w niewysłowionej wartości ofiary Syna. Żaden grzech ludzki nie przewyższa tej mocy ani jej nie ogranicza. Ograniczyć ją może tylko od strony człowieka brak dobrej woli, brak gotowości nawrócenia, czyli pokuty, trwanie w oporze i sprzeciwie wobec łaski i prawdy, a zwłaszcza wobec świadectwa krzyża i zmartwychwstania Chrystusowego” (DM,13).

Słyszeliśmy dzisiaj jedno z najbardziej wstrząsających zdań całej Biblii, kiedy Paweł mówi, że Bóg Chrystusa uczynił grzechem. Tego, który nie znał grzechu, Bóg uczynił grzechem (por. 2 Kor 5,21). Tak, bezgrzeszny Chrystus jak gąbka wessał w siebie cały grzech świata i wycierpiał skutki grzechu, abyśmy my mogli doświadczyć skutków usprawiedliwienia. Chrystus, identyfikując się z naszym losem, dokonał w sobie przedziwnej wymiany: przyjął wyrok potępiający, abyśmy my mogli cieszyć się synowską relacją z Bogiem. Na tym polega pojednanie, którego doświadczamy dzięki sakramentowi pojednania. Chrystus mówi nam w tym sakramencie: zamieńmy się. Ty mi oddaj siebie z twoim grzechem, a ja Ci oddaję siebie z moją nieskończoną miłością. 
 
„Szczęśliwy człowiek, 
któremu Pan nie poczytuje winy, 
w którego duszy nie kryje się podstęp. 
Póki milczałem, schnęły kości moje, 
wśród codziennych mych jęków(…). 
Grzech mój wyznałem Tobie 
i nie ukryłem mej winy. 
Rzekłem: «Wyznaję nieprawość moją wobec Pana», 
a Tyś darował winę mego grzechu” (Ps 32,2-3.5).

Moi Kochani,
oby te słowa Psalmisty były o nas. Bardzo was proszę o skorzystanie z wielkopostnej spowiedzi, pojednajmy się z Bogiem, jak prosi nas o to św. Paweł (por. 2 Kor. 5,20). Nie odkładajmy spowiedzi na Wielki Tydzień. Zróbmy uczciwy rachunek sumienia, a potem przyjdźmy do Pana, obecnego w tym sakramencie. Nie po to, aby Mu powiedzieć o naszym grzechu, bo On go doskonale zna, ale po to, by Mu nasz grzech oddać i doświadczyć na nowo wolności dzieci Bożych. 

Niech wielkopostna i każda spowiedź będzie szczerym wyznaniem wiary w Boga, który jest miłosierny, a więc może nam przebaczyć wszystkie grzechy. Niech będzie wyznaniem wiary w Boga, który jest mocny, a więc ma siłę, by nas podnieść z każdego upadku. I niech będzie wyznaniem wiary w Boga, który jest Stwórcą, a więc może nas na nowo odbudować i odtworzyć. 

„Tak jak Izrael na pustyni wciąż ma wewnątrz siebie Egipt, pisze papież Franciszek w Orędziu na tegoroczny Wielki Post,  (…), często żałuje przeszłości i szemrze przeciwko Niebiosom i Mojżeszowi – tak i dziś Lud Boży nosi w sobie przytłaczające więzy, które musi porzucić. Zdajemy sobie z tego sprawę, gdy brakuje nam nadziei i wędrujemy przez życie jak przez pustkowie, bez ziemi obiecanej, do której moglibyśmy wspólnie dążyć. Wielki Post jest czasem łaski, w którym pustynia ponownie staje się – jak zapowiada prorok Ozeasz – miejscem pierwszej miłości (por. Oz 2, 16-17). Bóg wychowuje swój lud, aby wyszedł ze swoich zniewoleń i doświadczył przejścia ze śmierci do życia. Jak oblubieniec, ponownie przyciąga nas do siebie i szepcze do naszych serc słowa miłości”.

Ale nawrócenie ma w sobie także drugi wymiar: pozytywny. Chodzi w nim o „magis”, o „więcej”. „Piotrze, czy kochasz Mnie więcej, aniżeli ci” (J 21,15), pyta Pan. W nawróceniu chodzi nie tylko o przejście od złego do dobrego, ale także o przejście od dobrego do lepszego. Chodzi o to, by się szarpnąć do bardziej gorliwej miłości wobec Boga, bliźniego i samego siebie. Chodzi o większą żarliwość. „Magis czyli pragnąć i wybierać jedynie to, co nam więcej pomaga do celu, dla którego jesteśmy stworzeni, pisał św. Ignacy w swoich Ćwiczeniach Duchowych (CD, 23). 
Więcej pomaga do celu…

Warto więc na początku Wielkiego Postu zrobić sobie rachunek sumienia właśnie z tego. Z kierunku. Czy tak właśnie jest w moim życiu, czy – patrząc na siebie uczciwie – obserwuję wzrost i rozwój? Czy moja relacja z Bogiem, relacje, które buduję z innymi są bardziej dojrzałe? Czy wybory życiowe, nie tylko te przełomowe, także te najbardziej zwyczajne i codzienne dokonują się w oparciu o głębsze podstawy? Po prostu: czy kocham więcej?

I też: co mogą zrobić w tym Wielkim Poście, aby było więcej tego „więcej”. Więcej „magis”? Jak go lepiej przeżyć, jak nie zmarnować?

Właśnie w tym kontekście spójrzmy na trzy wielkopostne praktyki, o których mówi dziś Chrystus Pan (por. Mt 6,1-6.16-18). One wynikają właśnie z jednego przykazania miłości, które ma trzy wymiary: wobec Boga, bliźniego i wobec siebie. Wcale więc nie musi być kolizji między Środą Popielcową, a Walentynkami. Tak, dajmy serce, ale nie z czekolady i marcepanu, a to prawdziwe i żywe. Nasze. Dajmy serce Bogu, drugiemu i sobie. Dużo wielkiego serca.

Oby w Wielkim Poście było więcej modlitwy, czyli dobrze pojętej miłości Boga, więcej otwartości na Jego Słowo, więcej chwil spędzonych na cichej adoracji Pana. Oby był czas i na Drogę Krzyżową, i na Gorzkie Żale i na rekolekcje. Zachęcam też do obecności w kościołach stacyjnych. 

Oby w Wielkim Poście było więcej jałmużny, czyli dobrze pojętej miłości bliźniego. Co mogę dać drugiemu więcej? Nie tylko i nawet nie przede wszystkim pieniądze, choć i one są ważne i za nie też dziękuję. Także za te dzisiejsze ofiarowane na potrzeby cierpiącej Ukrainy. Ale oprócz pieniędzy? One przecież, spośród wszystkich darów, są darem najłatwiejszym. I chodzi też o bliskich bliźnich? Co mogę dać mojemu małżeństwu, co mojej rodzinie, co moim relacjom, co Kościołowi, aby było w nas więcej miłości?

I wreszcie post, czyli więcej dobrze pojętej miłości siebie samego? Z czego warto zrezygnować, żeby siebie bardziej mieć, siebie odzyskać? Co mnie dziś najbardziej zagraca? Co mi przeszkadza? Co mnie uszkadza? Co sprawia, że się nie rozwijam, że słabnę? Post to nie tylko i nie przede wszystkim ryba zamiast mięsa i ser zamiast wędliny!

A w tym wszystkim ważne, aby to było szczere. Obyśmy, jak prosi nas o to dziś prorok Joel, rozdzierali nasze serca, nie szaty (por. Jl 2,13).

Czytając dzisiejszą Ewangelię pochopnie i pobieżnie, można zobaczyć w niej jedynie wezwanie do postu, modlitwy i jałmużny, i można się wykpić prostymi uczynkami. W Wielkim Poście trochę poposzczę, trochę się więcej pomodlę i coś dam na jałmużnę i będzie dobrze. Otóż nie będzie. Nie o tym jest ta Ewangelia. Ona idzie dużo głębiej. Ona  jest o tym, by stanąć w prawdzie o sobie, o swoim życiu, by przestać w życiu grać jakieś przedstawienie, jakieś wymyślne role. Ostatecznie,  najważniejsze zdanie w tej Ewangelii, nie jest o poście, modlitwie i jałmużnie, ale właśnie o tym, żeby niczego w życiu nie robić na pokaz, bo to nic nie daje, bo prędzej, czy później ci, dla których gramy opuszczą salę, bo w końcu umilkną brawa. I co wtedy? Zostaniemy boleśnie sami.

Modlitwa post i jałmużna, to czynności na wskroś religijne. Można je całe życie wykonywać absolutnie i nienagannie, dokładnie, wiernie, bezbłędnie, a jednocześnie być zakłamanym oszustem. Sama religijność nie wystarcza i nie pomaga. Ona może przytłoczyć, może być tylko pozą, kolejną teatralną sztuką w teatrze życia. Gdy Paweł mówi: „pojednajcie się z Bogiem” (2 Kor 5,21), mówi to przecież do ludzi religijnych. Nie mówi im jednak: „pojednajcie się z religią”, ale: z Bogiem. 

Bóg widzi w ukryciu (por. Mt 6,4), Bóg patrzy na serce, na intencje, na pragnienia i na motywacje. Dopóki tam nie będzie wszystko uporządkowane, dopóty - choćbyśmy się nie wiem ile namodlili, napościli i najałumużnikowali, to za czterdzieści dni będziemy w tym samym miejscu, tyle tylko, że do kolekcji plakatów anonsujących nasze przedstawienia w wielkim teatrze życia, dojdzie jeszcze jeden pod tytułem – „Wielki Post 2024”. 

Umierający na krzyżu Chrystus nie gra żadnej roli. Herod się cieszył, kiedy zobaczył Go zakrwawionego i liczył na teatrzyk, na przedstawienie, ale się przeliczył (por. Łk 23,8). Tłumy pod krzyżem liczyły, że będą miały widowisko: zejdź z krzyża, krzyczały (por. Mt 27,40), będzie fajny show, lecz się przeliczyły. Nie było żadnego show. Chrystus umierał prawie bez widowni. Prawie. Bo na Jego śmierć patrzył Ojciec, który widział w ukryciu i oddał Synowi.

Siostry i bracia,
nawrócenie to jest nasza praca na Wielki Post, to jest nasza droga powrotu do Boga, do początku, i to jest nasze „więcej”. Nasze magis! Niech z tego co bezbożne pozostanie popiół, a to, co Boże niech się w nas odrodzi. Niech Bóg, który widzi w ukryciu, stworzy nas na nowo. Ku życiu.

Tyle, Kochani, na dzisiaj. Na ten piękny i mądry dzień, gdy - choć do kościoła przyjść nie trzeba - w kościele jest więcej ludzi, niż wtedy, gdy do kościoła przyjść trzeba. 

Życzę wam i sobie głębokiego Wielkiego Postu, bo  inny jest bez sensu. A do życzeń dorzucam to małe wspomnienie, gdy wędrowałem kiedyś do Compostelli i gdy jak każdy pielgrzym, otrzymałem motto na drogę. Motto mądre i wciąż aktualne: „Pamiętaj to nie twoja droga jest trudna, ale trudności są twoją drogą”. 

Amen.

+ Adrian J. Galbas SAC

« 1 »