Homilia metropolity katowickiego wygłoszona 8 grudnia w Opavie.
Cieszę się, że mogę być tutaj w tym pięknym mieście, o którym dużo słyszałem, ale jeszcze nie było okazji, by je odwiedzić. Cieszę się także, że spotykamy się tu w tę wielką uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP. To jedno z dwóch największych maryjnych świąt w roku. Czcimy w nim najpierw to szczególne obdarowanie, które Pan okazał Maryi, a potem myślimy o nas samych.
Chciałbym was zaprosić, byśmy dzisiaj rozważyli przez chwilę czym jest czystość. Najpierw czystość Maryi, a potem powołanie do czystości, które ma każda i każdy z nas.
Najpierw patrzymy na Maryję. Jej imię, Miriam, znaczy tyle, co obdarowana i umiłowana. Anioł mówi do Maryi, że jest pełna łaski. Dokładnie kecharitomene. Ten czasownik oznacza, że Ona nie została napełniona łaską, w chwili, gdy przyszedł do Niej Anioł, ale że zawsze była nią wypełniona, zawsze byłą jej pełna. Zaraz potem Anioł powtórzy: „znalazłaś bowiem łaskę u Boga…”
Łaska, tak uczy Katechizm, jest przychylnością Boga, darmową pomocą udzielaną nam przez Niego, byśmy odpowiedzieli na jego wezwanie. Jest także uczestnictwem w życiu Boga.
Podczas więc, gdy Ewa jest naga, z powodu grzechu pozbawiła się łaski Bożej, tak Maryja, Nowa Ewa jest całkowicie czysta, jest przyobleczona w łaskę.
Św. Bernard, zachwycony czystym pięknem Maryi, wykrzyczał z radości, a ten jego okrzyk podtrzymuje dziś Kościół: ”Tota pulchra es Maria”. Cała jesteś Maryjo piękna, wszystko jest w Tobie piękne. Nie ma nic niepięknego, nic skażonego.
Dzięki temu, że tak jest wszystkie krańce ziemi ujrzały zbawienie naszego Boga, jak śpiewaliśmy przed chwilą razem z Psalmistą, a my możemy się cieszyć, weselić i grać najbardziej radosne melodie na najrozmaitszych instrumentach.
Stało tak się jednak nie ze względu na Maryję, ale ze względu na Chrystusa. Nie o Nią chodzi, a o Niego. „Aby Maryja mogła dać dobrowolne przyzwolenie wiary na zapowiedź swego powołania, czytamy w Katechizmie, było konieczne, aby była całkowicie napełniona łaską Bożą” (KKK, 490). Dokładnie to samo wyraziliśmy przed chwilą w modlitwie kolekty. Maryi więc, ze względu na przyszłe zasługi Chrystusa, została oszczędzona egzystencjalna blizna, jaką jest konsekwencja upadku pierwszych ludzi.
Jakże inaczej Maryja mogłaby być Oblubienicą Ducha Świętego, gdyby było w Niej coś grzesznego? Maryja od początku swego istnienia była całkowicie otwarta na Boga. Jak gąbka mogła wchłonąć każde Jego Słowo, każde natchnienie, każde dobro.
I Kościół tak wierzył niemal od początku swego istnienia. Brak tego dogmatu nie dawał Kościołowi spokoju. Dopiero papież Pius XI w 1854 roku ogłosił dogmat, a cztery lata później Bernadetta, nie wiedząc przecież o dogmacie papieża słyszy z ust Maryi: „jestem Niepokalane Poczęcie”.
Czy jest jedyną kobietą, która od swego poczęcia była bez grzechu pierworodnego? Nie! Była nią również Ewa, o której słyszeliśmy w pierwszym czytaniu. Także ona, podobnie jak Adam, nie miała nawet skazy grzechu. „To jednak, co Ewa straciła przez niewierność, Maryja odzyskała przez wiarę”.
„Witaj, przez którą jaśnieje radość, Witaj, dla której klątwa odpuszczona, Witaj, która Adama podnosisz z upadku Witaj, która od łez uwalniasz Ewę. Witaj, Oblubienico Dziewicza”, śpiewamy w modlitwie Akatyst.
Wielu dziś ma trudność z zaakceptowaniem prawdy o Niepokalanym Poczęciu Maryi, mówiąc, że sprawia ono, że Maryja jest daleko od nas, nie rozumie nas, ponieważ nie przeżywa tego, co my. Nie musiała walczyć z grzechem i ze słabościami ludzkiej natury.
Czy naprawdę jednak grzech ludzi do siebie zbliża? Czy aby nie jest odwrotnie: czy nie jest tak, że grzech oddala? Czy w piekle ludzie są blisko siebie, czy raczej doświadczają okrutnej samotności i okrutnego oddalenia?
Maryja właśnie dlatego, że jest czysta i bez grzechu, może nas wspierać w walce z grzechem i w życiu w czystości. „Maryja, napisał św. Jan Paweł II, jawi się jako wzór przyjęcia łaski przez człowieka” (VC,28).
Powołanie do czystości jest bowiem i naszym powołaniem. „Napełnił nas wszelkim błogosławieństwem”, powiedział nam przed chwilą św. Paweł (…). Nie tylko napełnił Ją. Dzięki zasługom Chrystusa, my także możemy być święci i niepokalani przed Jego obliczem.
„Jeśli jestem w łasce Boga, oby Bóg zechciał mnie w tym stanie zachować, jeśli nie jestem, oby zechciał mnie weń wprowadzić” – modliła się Joanna d’Arc.
Wiele razy Biblia mówi o czystym sercu, które oznacza prawość intencji, szczerość postępowania, wolność od obłudy i zakłamania, a także zwykłą uczciwość i transparentność. Być człowiekiem czystego serca oznacza po prostu być przejrzystym i niemającym niczego do ukrycia. Człowiekiem niepodwójnym, bez ukrytych motywacji, bez podstępu. Prostolinijnym i jasnym. O taką czystość serca modli się Psalmista, gdy mówi: „stwórz Boże we mnie serce czyste” (por. Ps 51,12), a jej owocem jest – jak powie Chrystus w Kazaniu na Górze – oglądanie Boga: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (por. Mt 5,8).
Ale jest też grzech nieczystości, związany z ludzkim ciałem, a dokładniej z nieuporządkowanym korzystaniem z seksualności. Ona sama jest darem Bożym, ale to jak się z niej korzysta jest już ludzkim wyborem. Grzechy nieczyste, jak pisał Dante to te, „co zmysłów żądzom uczynili wolę”. Wola podporządkowana została zmysłowości, porządek moralny - pożądaniu.
Jest coś smutnego w tym, że tak bardzo troszczymy się dziś o czystość środowiska naturalnego; o czystość powietrza, wody, lasów i miast, że tak zdecydowanie walczymy ze smogiem i spalinami (co jest oczywiście słuszne, bo ma być także dla tych, co przyjdą po nas), a jednocześnie tak szybko godzimy się na nieczystość ciała... Na rozpustę, rozwiązłość, rozpasanie… Na wulgarność.
„Jest rzeczą wiadomą mówi św. Paweł, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie” (Ga 5,19).
Co gorsza, grzechom nieczystym towarzyszy dziś bezwstyd. Nie tylko przestają smucić i niepokoić. Przestają nawet zawstydzać. To, co kiedyś było intymne, dziś jest obsceniczne – czyli takie, które może być pokazane na scenie. Wystawione na widok publiczny, a nawet wystawione z dumą… Nie ma granic!
Życie skromne, relacje czyste, są często abstrakcją, a ci, którzy takie prowadzą – są traktowani jak dinozaury, jak ludzie nie z tej epoki.
Najcichsze nawet odezwanie się Kościoła w obronie czystości od razu spotyka się z falą krytyki, a nawet agresji. „Niech najpierw zrobią porządek u siebie…”. Niestety, prawdą jest, że zdarzają się także bardzo gorszące afery z udziałem duchownych, dotyczące braku zachowywania czystości. Są tym bardziej gorszące, że związane są z ludźmi, którzy publicznie zobowiązali się do życia w celibacie, a czasem celibacie i czystości i którzy mają być gotowi, by innym dać przykład i ich prowadzić.
A jednak czystość nie jest mitem. Nie jest przeżytkiem. Czystość małżeńska i nie małżeńska, zakonna i kapłańska, czystość młodych i niemłodych. Każda. Każdej i każdego…
Starajmy się o nią, walczmy, pragnijmy jej, módlmy się o nią, szybko podnośmy się z cielesnych upadków. Nie wątpmy w jej wartość i w jej piękno. W to, że jest możliwa. Dla nas! Dla mnie. Dla ciebie... Dbajmy o regularną więź sakramentalną z Panem, dbajmy o zdrowe relacje, a zwłaszcza o przyjaźń, o której Katechizm powie, że jest szkołą czystości (por. KKK 2347).
W chwilach pokus, przypomnijmy sobie nasz chrzest, choć pewnie samego momentu nie pamiętamy. On nie tylko był realny, ale jest nadal skuteczny. Wtedy zostaliśmy ubrani w białą szatę, symbol czystości i niewinności. Przywołajmy w sercu moment naszego chrztu i powiedzmy „fiat”. Tak, chcę prowadzić życie czyste, mimo pokus i trudności.
Całe dzieło świata rozpoczęło się od „fiat”. Kiedy Bóg powiedział: niech mi się stanie: niech mi się stanie światłość, niech mi się staną rośliny, niech się stanie człowiek. Centralnym punktem dziejów świata jest „fiat” Maryi, a całe dzieje świata skończą się wielkim „fiat” wypowiedzianym prze całe stworzenie.
Dziś, Bracia i Siostry, razem z Maryją śpiewajmy Magnificat. Ona, gdy mówi o wielkich rzeczach, które jej Bóg uczynił, z pewnością ma na myśli także i to, że Pan zachował Ją od grzechu.
Dziękujmy także i my za wielki rzeczy, które Bóg czyni nam nieustannie. Za to, że wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani, że daje nam tyle wspaniałych pomocy do życia w czystości, a zwłaszcza Najświętszą Eucharystię.
„Gdy ginę, życia strudzony wojną
Jako rozbitek na falach morza,
Daj strapionemu przystań spokojną
O, Matko Boża!
Gdy schnę z tęsknoty, jak liche zielsko,
Zamiast w błękitne rwać się przestworza,
Daj mi miłości rosę anielską
O, Matko Boża!
Gdy przyjdzie straszna próby godzina,
I może będę iść na bezdroża,
Daj mi widzenie mąk twego syna,
O, Matko Boża!
Gdy mdleje serce w nocnej żałobie,
A tak daleka poranna zorza,
Daj mi tę zorzę, choć w śnie, choć w grobie,
O, Matko Boża!” (A. Oppman)