W Wyższym Śląskim Seminarium Duchownym alumni rozpoczęli kolejny rok formacji. W trakcie Mszy św. siedmiu kleryków wyraziło swoją chęć dołączenia do grona kandydatów do święceń.
Obrzęd ad missio jest ważnym krokiem na drodze przygotowania do święceń: najpierw diakonatu, a potem prezbiteratu. – Czy chcesz tak kształtować swoje życie duchowe, abyś mógł wiernie służyć Chrystusowi i Jego mistycznemu Ciału, to znaczy Kościołowi? – pytał metropolita. – Chcę – zgodnie zadeklarowali alumni. Kamil, Michał, Daniel, Mateusz, Karol, Franciszek i Piotr przyjęli obrzęd ad missio z rąk abp. Adriana Galbasa.
– Ktoś, kto nie jest zdolny do złożenia siebie w ofierze, nie powinien być księdzem. Kościołowi nie potrzeba zastępów ciap, niezdolnych do żadnego bezinteresownego wysiłku, nie potrzeba nam życiowych niezdar i oferm, panów o mentalności hrabiego czy księcia, którzy żyją wedle kaprysów i których najważniejszym codziennym dylematem jest to, czy po śniadaniu wypić espresso, cappucino, americano czy raczej caffe latte. Wiem, że tacy nie jesteście. Mam też nadzieję, że nikt z was nie jest tutaj dlatego, że uciekł przed trudami życia i jego wyzwaniami, chroniąc się w seminaryjnym gmachu, niczym małe dziecko pod kiecką matki – mówił metropolita katowicki.
Abp Adrian Galbas przypomniał ofiarę dzieci fatimskich i podkreślił, że tylko prawdziwie wolny człowiek może podjąć decyzję o przyjęciu święceń, celibatu i ofiarnego życia. Jak przypomniał metropolita, dobre życie wiąże się z wysiłkiem, a w kapłaństwie najważniejsza jest wierność. Wierność przede wszystkim w rzeczach małych, pozornie błahych, od których mogą zacząć się problemy i trudności. Abp Adrian Galbas przypomniał słowa św. bp. Józefa Sebastiana Pelczara o życiu pragnieniem rzeczy wielkich, które prawdopodobnie nigdy nie nadejdą, podczas gdy Bóg wkłada w nasze ręce rzeczy małe. – Bardzo proszę też waszych wychowawców w seminarium, aby usilnie sprawdzali, czy jesteście zdolni do takiego życia, do życia w ofierze, sami będąc dla was tego przykładem. Bo gdybyśmy my, biskup, wasi starsi współbracia, formatorzy i przełożeni żądali od was ducha ofiary, sami go nie ukazując, nie praktykując i nie pielęgnując, bylibyśmy zwykłymi hipokrytami i pajacami w sutannach, a nasze pouczenia byłyby tyleż śmieszne, co nieskuteczne, a nawet gorszące! Konkretnym sposobem realizacji ducha ofiary jest naśladowanie Chrystusa Pana, który każdego dnia składał ofiarę ze swego życia, by ostatecznie złożyć ją na ołtarzu krzyża. Jeśli więc naprawdę chcecie naśladować Chrystusa Pana, róbcie tak samo: dbajcie o codzienną wierność; o wierność w drobiazgach, w konkretach, w szczegółach, w małych, powszednich decyzjach – mówił metropolita katowicki. – Na początku seminarium taka wierność wydaje się łatwa. Wszystko jawi się lekkie, proste i przyjemne. Potem jednak, wcześniej czy później, może już na drugim, trzecim albo dopiero czwartym roku pojawia się jakaś nieprzewidziana trudność w drodze i wtedy entuzjazm słabnie. Jakaś porażka, pokusa, odkrycie własnej słabości, która wydaje się nas przerastać, powtarzalny i męczący grzech... I wtedy często słabnie się w wierności, co ostatecznie doprowadza do smutnego stwierdzenia: „ponieważ pojawiła się tak wielka trudność, to znak, że nie mam powołania". A powinno być odwrotnie. Właśnie trudność powinna prowadzić do wierności jeszcze większej i bardziej radykalnej. Zamiast mówić: „ponieważ mam trudności, nie mam powołania”, trzeba sobie powiedzieć: „ponieważ mam powołanie, wcześniej czy później - z pomocą łaski Bożej, której mi nie zabraknie - pokonam tę trudność, walcząc, ile będzie trzeba". Bóg bowiem nie zaprzecza samemu sobie, nawet jeśli czasami nam się wydaje, że tak robi. Skoro nas wezwał, udzieli nam wszelkiej pomocy, jakiej będziemy potrzebowali. Tym większej pomocy, im poważniejsza będzie trudność, jaka pojawi się na drodze powołania. Jeśli z mojej strony będę się starał być wiernym, przekonam się, że Bóg dopuszcza trudności, żebym wyszedł z nich umocniony i nauczył się Mu bardziej ufać – dodał.
Abp Adrian Galbas, nawiązując do przeżywanego tego dnia wspomnienia Świętych Aniołów Stróżów, zachęcił, by członkowie wspólnoty seminaryjnej byli dla siebie wzajemnie widzialnym odbiciem niewidzialnego anioła stróża. – Dla strażnika jest ważne jedynie to, czy nie złamałeś przepisów, a jeśli złamałeś, by cię na tym przyłapać, dla stróża jest ważne to, by pomóc ci znaleźć właściwą drogę i bezpiecznie przejść przez to, co trudne. Strażnikowi zależy więc jedynie na przepisach, stróżowi na tobie – podkreślił metropolita.
Msza św. w kaplicy seminaryjnej rozpoczęła rok formacji alumnów oraz pięciu kandydatów, którzy w murach śląskiego seminarium będą przeżywać swój rok propedeutyczny.